Pan Tealight i Znikające Żony…

„Tak się jakoś zaczęło, że jak zwykle tak bywa, to oczywiście nikt nie zauważył pierwszego razu. A może i nawet drugiego, czy trzeciego? Może dopiero ten trzeci kochał naprwdę i naprawdę jej żałował?

Może to było tak?

Ale nie dało się ukryć, że Wyspa miała problem. Problem ze znikającymi małżonkami. Prawnie poslubionymi, raczej z jakimś tam stażem, nie że nowożeńcy, czy coś, ale najmłodsza miała ino dwa lata w kieracie, więc… Jak bardzo było to ważne? I oczywiście, że wszystko najpierw skupiło się na chłopach.

Zawsze się skupia, co nie?

Ojojać biedne chłopy należy…

Ale z czasem, choć niektórzy zrozumieli, że niektórym jest lepiej bez żon, to jednak kolesie zapędów morderczych nie mieli. Nie. Nigdy. Serio spokojni, a nawet flegmatyczni, to co? Morderstwa doskonałe by Queen Agatha Ch.?

Może być i tak.

Ale jakoś się to Wiedźmie Wronie Pożartej nie podobało. Bo to, że baby znikały to jedno, jakoś nigdy za babami nie przepadała, wyrodna w płciowości swojej, ale ten brak remorsu, żałoby, czy czegokoliek u chłopów ją wkurwiał. No weźcie no, no choćby jakieś pozory, a nie wino, mecze i śpiew!!!

Za tym wszystkim na pewno Coś stało… tylko co?”

(„Sklepik z Niepotrzebnymi” Chepcher Jones)

Z cyklu przeczytane: „Nigdy się nie dowiesz” – … po prostu. Nigdy. Nie tylko w życiu, ale przede wszystkim i w samej książce.

Nigdy!!!

Bo przecież serio, kto, jak, po co i czy naprawdę on? Noby wszystko pasuje, niby zbyt wiele wskazuje, ale jednak, czy na pewno?

Oto kolejna opowieść o grupie dzieciaków, które dorosły. Dorosłych, którzy powracają do miejsca, a w którym niegdyś byli szczęśliwi, a może tylko tak im się wydawało? Może to wszystko było ułudą? Rzeczy widziane oczami młodych i naiwnych teraz, przepatrywane przez dorosłe gały… są inne.

Są straszne.

Gdy pojawiają się zwłoki, pytania, gdy nagle ujawnia się masa sekretów, bo każdy coś skrywa, wszystko się sypie. Nic nie układa się w całość. I pojawia się strach. Bo może to ty jesteś nastęnym? I choć mamy oną przewodnią bohaterkę, to jednak, niewielki bałagan w całej narracji – nieprzeszkadzający w czytaniu – sprawia, że wydaje się nam iż wiemy więcej. Do pewnego momentu. Bo nagle wszystko się zmienia i…

Naprawdę można przeczytać!!!

Nie tylko na wakacje.

Jeden minus to ono współczesne pisanie. Wiecie, krótkie rozdziały, taka niezbyt głęboka narracja, niby psychologia, ale takie generyczne kawałki. Szkoda, bo w tej książce niczego nie jesteś pewnym i naprawdę nigdy się nie dowiesz prawdy.

Nigdy… choć…

Czasem człowiek jedzie do miasta.

Wiecie, czasem coś babę ciągnie jakoś tak, a już szczególnie teraz, no zwyczajnie, nie żeby miała co wydawać, ale kwiatek, pierdół malutki, coś, co sprawi, że jakoś tak się człek uśmiechnie choć na chwilę… bo mnie osobiście gorąc i jasność wszelaka dobija. Niszczy mnie słońce, dobija lato.

Nic na to nie poradzę.

Taka budowa, więc…

… więc człek wyłazi, leci do stolicy Wyspy i ma do wyboru dwa sklepy. Poza Netto oczywiście, mikromallem, no i jeszcze Lidlem, ale wiecie, chodzi raczej o sklep sklep. Gdzie chcecie mieć coś co jakoś stercząc poprawi wam nastrój.

Co coś zmieni choćby kolorem, czy kształtem, więc jest Tiger, jest superanckie centrum ogrodowe, gdzie czasem coś dostaniecie i jeszcze Siostry. I tyle właściwie. Bo przecież chodzi o coś innego, specjalnego, nie gacie i płyn pod prysznic. Coś, co umili codzienność, pozwoli zapomnieć, durna miseczka we wzorek, kompletnie rozwalająca mikrowalizeczka z siedzącym w środku na zielonej trawce chomikiem co to ma stolik, krzesełko i jeszcze pufę ma i wpierdziela muffina. Serio!

A wszystko w dłoni się mieści.

I chipsociastka zdrowotne z kakao i kokosa.

To w Tigerze.

W ogóle ostatnio coś im wolniej chyba sprzedaż idzie, bo sporo rzeczy przecenili na 10 koron, więc się człek może pocieszyć. A nie wszystko plastik. Jest i metal i drewno i papier. Jest i szkło… coś dla uśmiechu, coś dla kuchni, do wystroju takiego, czy takiego, wiecie, no jakieś tam coś. Ona dziwna namiastka konsumpcjonizmu, który większość z was ma na codzień. Ja na codzień mam plażę i kamienie na niej.

Kocham kamienie, ale czasem chcę chomiczka.

I cukierki miętowe!!!

I może jeszcze koszyczek na kwiatka?

Tak, nie mamy sklepów.

Tak, mamy artystów, ale jako artysta powiem szczerze, nie stać mnie na nich. Oczywiście, że wolałabym nabyć cudowny domek, czy parę doniczek w moim ukochanym kobalcie, ale cena to coś, czego nie wydaję przez miesiące. I tyle. I tak, to moja wina, że nie zarabiam. To moja wina, że w jakiś pokręcony sposób wciąż coś robię, wciąż pracuję, staram się, pukam, walę do drzwi, a potem… tak, mogę zwalić to na chorobę, ale…

… wtedy się poddam.

Prawda?

Poddam się.

… więc to moja wina, że dostępną ceną jest dla mnie 10, 20 koron i tyle. I za tyle muszę się pocieszyć i ucieszyć. Mogę zajrzeć do Netto i liczyć na przeceny. I wiecie co, jakość się u nich poprawiła. Wprowadzili gamę nowych, intrygujących produktów do domu, więc… ech, człek by chciał w końcu nie siedzieć tylko na podłodze, mieć dwa krzesła, a nie jeden. I może jeszcze jakiś dywan pod dupką, a dokładniej drewno i dywanik malutki, ino poddupny… tak, czasem jak widzę ile ludzie kupują, to się dziwnię.

Bo skąd?

Jak?

Przecież ceny są… no właśnie.

U nas są skurczybyki wysokie i nie, nie zmniejszają się z okazji zakończenia sezonu. Ostatnio też sklepy zaprzestały tych kapitalnych wyprzedaży, które pozwalały nam, zwykłym ludziom chociaż kupić sobie świeczki dla obowiązkowego, narodowego HYGGE… teraz już nie. Nagle składują wszystko, potem wystawiają znowu. Jakby wszyscy uzbroili się w pomieszczenia magazynowe?

Nie wiem…

Ale zakupów mi się chce.

Tak, zawsze można on line, ale to nie to samo niż prawie samotna przebieżka po sklepie i ubawienie się z powodu dziwact jakie są produkowane. Nie dotkniesz tego, nie będiesz widział, czy to marny plastik, czy coś lepszego. Na przykład taki stół. Nie wiesz, czy to drewno naprawdę, czy ino drewno udaje. Zresztą…

Jest jeszcze zapach…

Książki mogę kupować wysyłkowo.

Ale mnie nie stać. I półek mi potrzeba. LOL

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.