Pan Tealight i Komik…

„Zdarzył się też i Komik.

Bo w świecie musi być wielka równowaga. Nawet jeśli jest pyskata i wszelako szczerabata i wkurzająca… musi jakoś się umościć na świecie, musi się w nim zadomowić i jeszcze na dodatek wypełniać swoją ważoną powinność. Nie może powiedzieć nie, nie może też wyjechać na wakacje.

Wciąż ino ono mierzenie i ważenie.

Wciąż tylko to pilnowanie czy tamten lub inny się nie wychyla. A już Komik, kurde, ten to dopiero dawał jej do wiwatu. Niby wiecie, jak coś palnął na pogrzebie, czy w innej, kirowej scenerii, to wiecie, była przyzwyczajona, ale te ciągłe żarty, jego skarpety w dziwne kolory, z dziurami na piętach zdobionymi koronką…

Nosz ile można znieść?

Ona już miała dość. Chciała coś z nim zrobić, więc wiecie, starała się jakoś lawirować i smutkiem i tragedią, wszelką szarością i może jeszcze normalnością nudną, oną słotką nijakością, wiecie, czymś całkowicie ni takim ni innym ni nijakim, ale jednak, nie dawała rady. Chciała się poddać…

Tak bardzo.

Szczególnie po tych żabach w łóżku.

Pieczonych!!!”

(„Sklepik z Niepotrzebnymi” Chepcher Jones)

Plaża…

Skarpą paraduje, czy raczej tylko idzie, facet z gaciami w garści, goluśki.

Normalność.

Tak wiem, nie dla wszystkich. I nie, raczej nie jest to plaża, na której jest masa ludzi, lepiej, często jest to plaża… chociaż nie, zacznijmy od początku. Po pierwsze na prawo od stolicy i na lewo ciągną się piaszczyste, niesamowite, mięciutkie, czadowe plaże. I jest ich tak wiele, w znaczeniu i są szerokie dość i długie przecież, więc nagromadzenia człowieka na cżłowieku nie ma w ogóle. Kompletnie. Pewno, że możecie się dokoptować tam do ludzi, gdzieś blizej parkingu, czy coś, ale też…

Jeśli przejdziecie przez las, to wtedy możecie zwyczajnie połazić sobie po plaży samotnie. Być tam samotnie. Niespotkać nikogo. I kąpać się bez odzienia. I tak, bez odzienia można. Serio, całkowicie. I nie, nikt nie robi parawanów. I tak, ludzie przebierają się normalnie, bo jakoś nikogo nie interesuje cudza dupa, więc po co się gapić? A może chodzi właśnie o to, że pół kilometra w prawo i pół w lewo nie ma człowieka?

Nie wiem.

Wiem jednak, że to się smutnie zmienia.

Młodsi nie chcą już być tak wyzwoleni… ekhm, że użyję takiego słowa, bo… no właśnie nie wiem. Nie mają problemu z dziadkami robiącymi to, ale już oni sami, nie. Czy to coś oznacza? A może jednak chodzi tylko o nastoletniość i media społecznościowe? Nie wiem, ale przyznaję, iż ów skrawek plaży, gdzie golasowatość jest okay, ale nikt nie przymusza nikogo kompletnie.

Jak nie chcesz to nie… jest jakąś oazą.

Bo pływanie bez ciuchów jest inne.

I ten brak dbałości o dziwacznie wymuszone, drogie kostiumy. Nobody cares! Przychodzisz, kąpilujesz się i tyle.

Bez filozofii.

Dobra, tak, woda wciąż raczej chłodnawa.

Zresztą nie wiem, czy 14 stopni to zimna woda, czy nie. No dobra, czasem i nawet niżej niż te 14 stopni. Tylko prom przepłynie, a już fale i znowu zimiej jakoś, jakby z glębin wielkich coś przybyło i piernęło w innej temperaturze. No wiadomo, to w końcu morze, żywy mocno byt. Bardzo żywy!!! Ekhm. Nadmiernie czasem, szczególnie teraz na piasku, który w temperaturze w okolicach 30 stopni parzy.

Rany Julek, ale parzy!!!

No ale nic, widać onym wrednym muszkom w to mi graj.

Mi mniej, bo skurczysyńce gryzą boleśnie. Ale nic to, nic kompletnie, bo człek siada po onym spacerze przez las na białym piasku i widzi oną cudowną, fascynującą toń. One kamienie miejscami lekko neonowo poznaczone wodorostami, onymi chłodnolubnymi. I te błękity i ona czerń rozwalonych muszelek małży i perłowość piasku i jeszcze żółcienie i światło odbijające się z góry…

I połyskujące…

I te fale, dźwięk, zapach…

To wszystko jest po prostu cudowne. Jakoś takie czarowne. Pewne, że człek tutaj mieszka, ale wciąż mnie to jakoś zachwyca. Dobra. Pewno. Mogę i mam to codziennie, ale jednak… to nie znaczy, że moje życie jest łatwiejsze. Ceny kosmiczne, zarobki żadne, choroby obecne, szaleństwo jest, podatki cholernie wysokie, więc…

Dlaczego tak często słyszę: ale ty mieszkasz w takim miejscu, nie masz na co narzekać. A na przykład zły stan dróg? A atypowość dna morskiego, która może w końcu wybuchnąć, rąbnąć i będzie kiepsko, no Rosjanie i Niemcy poszaleli? I wywalili wszystko w Bałtyk? Nie no, pewno, nie musisz się tym martwić ciągle. Ale odpadami radioaktywnymi… dobra, odwołali, ale na jak długo?

A ta wycinka drzew, dzika róża?

Te wszelkie zieloności niszczenie…

Tutaj wcale nie żyje się łatwiej, widoki są po prostu piękne.

Czasem. Niekoniecznie wtedy, jak nagle z krzaków golas ci na drogę wyłazi. LOL No co, wolność to wolność, ale wiecie, czasem i ona zaskakuje. LOL

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.