Pan Tealight i Jajonc…

„Wykluł się był on dwa dni temu chyba, może trzy, z takiego starego, czekoladowego jajeczka z rzezaniem takim wprost koronkowym, sreberkiem nałożonym, próby najwyższej, i malowanym i zdobionym, i klejonym i jeszcze oczywiście bardzo mocno wiekowym, więc nikt od dawna go nie ruszał. Może i dlatego takie jest teraz? Wiecie, jajeczka nikt nie macał i głaskał ino patrzyli, a kto to lubi poza tymi głodnymi paparazzi celebrytami, czy innymi zboczeńcami? 

Może i dlatego to wszystko.

No wykluł się marudny, dziwnie łysawy i ze złamanym uszkiem. Na szczęście trzecim, więc wiecie, chirurgicznie się go na dwa przerobiło… i jakoś i Jajonc się lepiej poczuł i świat dookoła, bo już dość miał tych wszelkich mutantów. Może i moda na nich teraz wielka, jakieś iksmeny czy coś, ale jednak… on nie chciał być aż tak inny, wystarczyło, że wykluł się z jaja! A oni tak nie mają…

Znaczy, moze w zwykłym świecie?

Bo czasem, to Wiedźma Wrona Pożarta myślała sobie, że to wszystko dookoła, w czym jakoś ostatnio się dziwnie rozpływała, zanikała, zasysała… nie było prawdziwe i zwykłe, zwyczajne, czy nawet NORMALNE. Ale dla niej było to jedyne środowisko, które była w stanie jakoś… ogarnąć.

Jakoś… ale teraz ten Jajonc?”

(„Sklepik z Niepotrzebnymi” Chepcher Jones)

Noże i mleko.

Wiecie, jakby nie patrzeć i to i to potrzebne.

No, przynajmniej niektórym. Ale tak bez noża? No widzicie, u nas bez noża. Nie można posiadać zbyt długiego przy sobie, a już wszelkie zakupy… ostatnio masowo są przechwytywane przez policję. A już taki sprężynowy, to ręka noga mózg na ścianie!!! Oczywiście nadal można sobie wykupić dyspensę, no ale, to jednak kosztuje i ktoby się tam w to bawił… co nie… tak, to sarkazm.

Co do mleka, to problemy są natury ekologicznej. Zresztą, ostatnio dołączyły lury i przyznaję, że zaczynam się w tym gubić. Dla mnie logicznością były kurniki i wybiegi, ale wiadomo, kurza kupa smrodliwa i toksyk, kura jako zwierz dziwna i kamienie żre, więc opiekowana być musi, a już na zimę miejsce wygodne na słomie konieczne, więc… więc no nagle nie wiadomo czy to ekologia, jak kura zamknięta? Eeeee… niby logiczne, ale widzicie, dzisiejsze czasy logiki nie uznają.

Z krowinami podobnie, więc…

… więc dlaczego nie puszczać ich wolno?

Nie wiem, wydaje mi się, że są to tematy, które tutaj szczególnie wracają co kilka miesięcy niczym wypełniki wieści braku – co dobre, bo no news to good news – ale jednak, człek jedzący tylko zaczyna myśleć, że powoli, to kurna już nie ma co jeść!!! No naprawdę. Żarcie z Chile? Tutaj? Serio? A Polska czy Niemcy za daleko? To naprawdę im się opłaca? I czym to faszerują, by wciąż wyglądało?

Strach myśleć.

Ale, wyboru nie ma.

Powietrzem się nie najjesz, choć ostatnio zgęstniało, a te przebiśniegi i stokrotki całoroczne, trawy zielone i coś tam na polach, to chyba niezbyt…

Co nie?

No mniejsza, problem jest, a jeśli serio wsio ma być eko sreko – bo nie oszukujmy się, eko to dziwne i wybiórcze i negujące strefę, geograficzną, ale… co ja tam, a kurna właśnie, że się znam! Nosz do kapcia!!! Ciekawe jak to się potoczy. Te elektryczne auta przymusowe albo nic, te kurna pola, lasy… eee?

Serio?

Piaski Sahary.

A no właśnie, co do powietrza, co to zgęstniało. No to ono nie tylko zgęstniało, ale i dziwnie się zabarwiło i na brzoskwiniowo, a i zielonkawo nawet. Taka wersja zombie apokalipsy dookoła człowieka i w nim.

A on nie może nic zrobić.

Z jednej strony intrygujące, ale z tego co pamiętam takie coś zdarzało się niegdyś raz na ruski rok, a teraz, raczej dość cyklicznie. Czyżby na Saharze piachu przybyło, rozsyłają go darmowo? A może jednak wiatery się pozmieniały, prądy powietrza na diecie są ino piaskowej? No wiecie, wsio możliwe, świat dawno już oszalał i nazwał to swoją nową, ulepszoną i wielce modną normalnością przecież.

Dziwne zjawiska atmosferyczne, światła jakieś, jego brak, one kolory…

… czyżbyśmy jako Wyspa naprawdę aż tak promieniowali? No bo promieniujemy, tego raczej nie da się ukryć, fakt naukowy granitowy. Zachrowalność na nowotwory w pewnych rejonach powalająca. ulice rakowe też na Wyspie istnieją, ale Sahara? Znaczy co… ta susza zeszłoroczna, to już będzie tak zawsze?

W końcu zamienimy się cali w lekko wyboiste Dueodde?

No nic to, na razie próbujmy z dnia na dzień, znosząc jakoś utrudnienia w ruchu drogowym, bo tutaj coś wymieniają, tu kleją, tu poszerzają, a tam znowu szykują się już na kolejny Folkemodet i znowu będą kontrowersje i broki. No przecież być muszą. Bo nagle nikt już na nikim nie zarabia i w ogóle, to czy to potrzebne i czy nie jest to tylo pokaz reklamowy, i jeszcze…

… ech, strach myśleć jak to będzie w tym roku.

… więc jedźcie ostrożnie. I pooglądajcie sobie światełka w stolicy, bo jeszcze ich nie zdjęli. W Tigerze wciąż niezbyt jajecznie, jakby ktoś pytał, w Sióstr też nie. Ogólnie, ostatnio sklepy u nas stronią od świąt wszelakich. Kurna, jakby się nam konsumpcjonizm nie należał, albo coś… a może się mszczą za to, że onych obleśnych czekolad mikołajkowych nikt nie chce WCIĄŻ, kupić choć są za pół ceny?

Pewno tak.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.