„Zwyczajowa, normalna.
Choć może nie do końca o smaku w pełni znanym. Na pewno raczej mniej krwista, jakaś tak bardziej… wodorostowa. No wiecie, ale jednak jak nic kaszanka. Piach przemielony, a z nim brunatnice i do tego jeszcze wsio udeptane przez wrony. No koniecznie, inaczej na smaku traci i słoności nie ma odpowiedniej. I tak rodzi się Wyspowa Kaszanka. Jedyna w swoim rodzaju… chociaż, czy są inne jej rodzaje?
Czy są?
Bo wiecie, sama produkcja to pikuś, w końcu w Sklepiku z Niepotrzebnymi agentów do obróbki jelitka było sporo. Nie narzekali na brak rozrywek, a takie napychanie kiełby, wiązanie, frywolność wszelaka i falliczność oklapnięta z tym związana bardzo niektórych bawiła, więc… robili ją. Ale tylko na import. Potem wędzili lekko, żeby w transporcie świeżość morską zachowała, a później na statek w drewnianych, ślicznych beczkach po kocie. No wiecie, w końcu Fastelavn, to beczek na kota, po kocie i z kotem masa dookoła. Taka przecież tradycja!!!
Pan Tealight jej ni tykał, ale doceniał przedsiębiorczość. Wiedźma Wrona Pożarta za to robiła zdjęcia reklamowe, bo jej się tak bardzo one różne kolorowości kiełbasek podobały, że nie mogła się im oprzeć. I tyle… cała tajemnica dziwnego sukcesu. Ale wiecie, wyłącznie dla wybranych.
W końcu nie każdy może to przetrawić.
Ale na pewno nikt nie powie, że nie próbowali zaistnieć w świecie. Oj na pewno nie pokusi się nawet o wyartykułowanie tego.
Za nic.”
(„Sklepik z Niepotrzebnymi” Chepcher Jones)
Śnieg…
Szaro i wietrznie, więc człowiek raczej ogląda tylko przez kuchenne okno, bo jakoś stąd wygląda ten mały snestorm najlepiej. Może i topniejący, może i nie taki jakim się marzy, ale jednak. Snestorm. Drobina, ale też bal wielki, na którym tańczą śnieżynki. Jedne pojedyncze całkiem, drobiny właściwie niezauważalne, inne pozlepiane razem, niczym te toły balowe, przy których zebrały się starsze panie i obradują, którą tutaj młódkę, z którym kawalerem zkminić. Połączyć na zawsze. Wiecie, w celach w pełni matrymonialnych oczywiście. A wszystkiemu spokojnie jakoś tak przyglądają się zielone trawniki i zielone żywopłoty.
A śnieg tańczy.
Pchany wiatrem, w poprzek, wzdłuż, z góry na dół nie uznając, oczywiście, że tańczy w poziomie, bo przecież czemu nie. To w końcu Wyspa, tutaj każdemu wolno co mu wolno!!! Tutaj każdy po prostu jest kim jest, kim chce być, stara się… także i śnieg. Choć niezbyt mroźno, choć bardziej ciepło, to jednak chodnikowi i drodze udaje się lekko pobielić. I tak jak było wczoraj, biel zostaje. Ale na jak długo?
Bo ja bym chciała chociaż jeszcze jutro.
Choć trochę mrozu, choć trochę więcej ostrego światła, błękitu nieba, tego wszystkiego właściwego mroźnej, mocnej zimie. Tego silnego, przejmującego, który mami ci pod kopułą i sprawia, że tęcze są wszędzie. Że wszystko jest tak bajeczne, Narniowe!!! Że wszelkie mityczne stwory zostawiają na śniegu swoje ślady i już nie możesz wątpić w magię.
Po prostu i zwyczajnie nie możesz.
W domu robi się nagle zimniej i już nie możesz po prostu siedzieć i… nie mieć kocyka, bluzy i długich gaci na sobie. I skarpetek oczywiście. Nie zapominajcie o skarpetkach!!! A jednak i tak nie możesz się rozgrzać, bo ten wiatr włazi wszędzie. I chociaż super suszy Chatkę i oczywiście wystawione pranie, to jednak trzeba uważać!!! Nie dajcie się zwieść jego lekkości. Pilnujcie się i oblodzonych progów. Uważajcie na nie, bo przecież to one czychają tylko na wasze kostki, stawy i wszelakie skórne wybroczyny.
Artyści z nich jak nic…
Ale przecież możesz siedzieć w domu i malować.
Możesz wcale nie gapić się w te okna, nie słuchać wiatru i jego podśpiewywanek, nie słuchać fal… bo tak bardzo przechodzą przez ściany, jakby były tuż za rogiem, a są za dwoma rogami, a to różnica, naprawdę!!! Możesz to zrobić, olać naturę, a raczej możesz spróbować, ale nie oszukuj się, nie uda ci się. Tutaj jesteś częścią natury, jesteś naturą… i jeżeli wiatr będzie znowu tym pokręconym umysłowo, ty też to odczujesz…
Na szczęście na razie nie jest.
Na razie to przemieszczanie zbyt mokrych płatków śniegu. Na razie to obklejanie i obmarzywanie. Na razie to nie to, a jednak… czekam na właśnie TO. Chcę TEGO. Onego hałasu, obklejonych okien i drzwi. Trudności w chodzeniu z powodu nadmiaru śniegu i wszelakiej zimnowatości. Potrzebuję tego. Onej normalności przemijających pór roku i zdaje mi się, że ziemia też za tym tęskni. Ma dość tego orania jej teraz, gdy powinna odpoczywać. Co to za pomysły, orać ziemię, gdy powinna spać i śnić, odpoczywać, szykować się na ten rok…
Nie umiałabym żyć w świecie bez czterech pór roku. Bez onych wyznaczników. I choć tutaj tak naprawdę wyznacza się tylko je dwie, ciepłą i zimną, to jednak to wciąż odpowiednia szerokość geograficzna, ino Wyspa ma taki wiecie… klimacik i tyle. Ale ten klimacik dał mi osiem lat temu najzajebistszą zimę na świecie. Może da mi ją raz jeszcze? Bo wtedy byłam totalnie niemobilna i wiecie, zdjęć mam mało, zabawy też zbyt niewiele i wspomnień nie do końca wystarczającą ilość. Potrzebuję… więcej.
Czy to chciwość?
No pewnie tak?
Czy mnie to obchodzi? No, pewnikiem nie!!!
A tak w ogóle na Wyspie dzieje się strasznie wiele, więc postanowiłam onej wielości unikać. Sorry, dziś żadnych wieści o nagłych zgonach, cudach, nowościach sklepowych, czy też takich całkiem dziwnych, jak przejęcia firm i tak dalej. Są… odbyły się, ale nie chcę się w nie zagłębiać. Mam dość onych niepokojów i też dobrze wiem jak to będzie. Wytrzymają sezon i padną. Ale opiszą ich w gazetach jako bohaterów.
Jak zwykle.
Zawsze to robią.
Nieopisani nie istnieją.
… więc nie istnieję.
A co mi tam. Nigdy nie dbałam o głośność, ale… jakby co, kupujcie moje obrazki? Może na prezent, może dla siebie. I zdjęcia, które możecie wydrukować jak wam się podoba. Szukajcie ich na Facebooku, na moich stronach IBornholm, Kobaltowa Wrona i Miś Śnież – wolność dla pluszaków oraz blogach, do których linki macie na górze po prawej. Albo INSTAGRAMIE. Bo po stracie roboty oficjalnej klepię biedę… i suce one masaże bardzo się podobają.
Wkurza mnie!!! A Walentynki się zbliżają! Warto być oryginalnym!!!
I puste ściany są tak straszne!!! LOL