Pan Tealight i Niezauważanie…

„To właśnie starała się robić.

Niezauważać.

Nie widzieć kończącego się roku, czasu zapierdzielającego tak szybko, że podejrzewała w tym kolejny spisek światów, słońca wiszącego w dziwnym miejscu, jakby pochylonego, choć to przecież niemożliwe i w ogóle… po prostu starała się nie widzieć całego tego innego shitu, który obrazował się dookoła niej. Kolejnych wyciętych krzaków i drzew, ziemi spływającej, bo nic jej nie trzyma i oczywiście zmian. I tego, że wciąż była w czarnej, wielkiej i pryszczatej dupie i zabrakło jej baterii, ale też… wschodu słońca, który udało się jej złapać.

A przynajmniej tak o niej myślał Pan Tealight.”

(„Sklepik z Niepotrzebnymi” Chepcher Jones)

Wydaje się, że zima to takie dziwne, śniące i pełne wydumanego hygge przeczekiwanie ostatnio tutaj. Przeczekiwanie od wiatru do wiatru. Od jednego szaleństwa do drugiego. Słońce świeci po naszej stronie właściwie tylko przez kilka godzin od ósmej do pierwszej, a potem przychodzi zmrok i tyle. No chyba że załapiecie się na wschód słońca, ale w tym roku nie ma różowego nieba, nie ma onych kolorów…

Nie ma.

Ludzie się chowają. Coraz mniej ich wychodzi, jakby tracili nadzieję, ale nie wiem na co, bo przecieæ tutaj się spaceruje niezależnie od pogody, a może… a może to właśnie się zmieniło? Nie wiem. Nie mam pojęcia. Za bardzo się ich boję. Przeraża mnie i listonosz i to, że babka roznosząca gazety musiała akurat stanąć tuż przy moich drzwiach. Pewno nie miała w tym żadnego powodu, ale jednak, oto mój fear factor. Zbyt banalny dla normalnego człowieka, może denerwujący dla tych lubiących porządek. Dlatego mieszkam na wyspie. problem w tym, że to jest Wyspa! Stworzenie opętujące cię mackami i zmuszające do ciągłego macania, bycia pośród drzew, wszelkiej natury, a nie tylko wietrzenia…

Nie ma…

A jednak ostatnio wszystkiego jakoś mniej. Niby gazety podają o nowych nagrodach, które zdobył ktoś od nas, niby wszystko okej, nowe książki, pomysły, ale przecież wiem, że to znowu wszystko będzie trwało sezon. Jedni pojadą do Kopenhagi i tam znikną, inni znowu nagle stwierdzą, że nienawidzą gotowania i przeniosą się na Wyspy Owcze krasnale ichnie doić. Bo tutaj można. Doznać nagłego oświecenia w wieku bardzo pośrednim i po prostu stać się kimś innym. Czasem mi się wydaje, że oni wszyscy tutaj są płynną masą, nieukształtowaną. Zdolną przyjąć każdą postać i być każdym, a jednak…

Przecież to nie powinno być możliwe?

A może tutaj jest?

Może to jednak z tych rzeczy, których jeszcze nie wiem, albo, których nie jestem w stanie przyswoić do swojego zbyt zastałego łba? A może zbyt lubię to, co mnie pasjonuję i nie widzę się w roli kucharza? Yyyy… nienawidzę gotować!!!

No ale nic.

Mamy zimę!!!

Tia… mamy zimę i 7 stopni, albo i więcej, czasem trochę mniej, ale przymrozki poranne się skończyły. Właściwie w ogóle nie ma śladu po jakimkolwiek zimnie. Wpakowałam się z morze i rzekę i powiem wam, że gdyby nie wiatr i fale, to zwyczajnie można pływać. Temperaturka całkiem całkiem. A ten biały piasek tak kusi!!! Hihihi!!!

Ale mamy zimę.

W sklepach już sprzątają święta, choinki zaraz znikną, tylko się obrócę, no i wiecie, będzie po. Zacznie się styczeń i będzie dziwnie. Jak zwykle gdy wszyscy ci wmawiają, że zaczyna się coś nowego, a ty wyglądasz przez okno i wszystko jest po staremu. Stary znajomy wiatrak i biały dom, znajome żywopłoty i ścieżki i jeszcze te drzewa… no dobra, tutaj są zmiany, ale to już ludzkie porąbaństwo. Jak mogą nie myśleć?

Mogą…

No dobra. To zima. Spora część ludzi pracuje wyłącznie w sezonie, więc teraz mogą odpocząć. Mogą wyjechać na wakacje, w ciepłe kraje i tak dalej. Ale większość zostaje. Chyba? A może w rzeczywistości mimo zapewnień rządu już zamieniliśmy się w letniskowy kurort, w którym poza sezonem mieszkają wyłącznie psychiczne odludki, krasnale, trolle i gnomy? No i jeszcze ten Olbrzym, nie zapominajmy o Olbrzymie! Wiecie, ten co kulami wiatru rzuca i woli jednak mniejsze wysepki, więc siedzi na Christiansoe.

Zima zimą… ale czy w ogóle będzie jakiś śnieg? Mróz i szczypanie? Bo ja bym chciała wiedzieć. Bo mnie korci Norwegia zaśnieżona, nic to, że za Finlandią, no ale. Krci mnie to wszystko. Czy pojechałabym, gdybym miała odpowiednią kiesę? Tak. Wiecie, żeby pomacać śnieg, najeść się go i zmarznąć porządnie. Bo ja muszę. No taki typ!!! Oczywiście, że wiedziałam iż tutaj rzadko się zdarza śnieg, ale potem był 2009 i 2010 i jeszcze ten śnieg w marcu chyba pięć lat temu?

A może cztery?

Nie pamiętam…

Mam przydział na śnieg, niczym odcinek na kartce żywnościowej, więc kiedy dowiozą do Dagli czy Kvickly, bo raczej nie do Netto?

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.