Chowając nogi pod kołdrę, wierząc, że w szafach, we wszystkich kątach, w cieniach i pod łóżkami kryją się złe stwory i wszelakie demony… Powiem Wam jedno: ŻYĆ ZNACZY CZYTAĆ!!! I wiem, że wielu tego nie zrozumie, wielu puknie się w czółko – ino se krzywdy nie zróbta!!! Ale dla mnie serio w deseń, no czytać się znaczy oddychać, trawić, a nawet wdalać i wydalać!!!
Nie, no oczywiście są jeszcz jakieś inne potrzeby – durna biologia! ale czytanie być musi i tyle. Inaczej mi się wena dusi, zmysły wiedźmowe szaleją, no i dochodzi do ogólnego popierdolenia tożsamości. Tożsamości, która nomen omen i tak kupy się nie trzyma od… właściwie to chyba zawsze!
Bynajmniej jak się czytać musi, to trza byc zwartym, gotowym i szykowanym na każdą okazję. I dlatego mam taki bajer. No mówię Wam gratka i cudo. Czytać można, pisać można, a i pobawić się… w doktora można 😉 No w gardło zajrzeć – ludzie, o czym Wy ciągle myślicie, nie dziwota, że jak mówię o macaniu aniołków i diabołków w celach czysto empirycznych, to dookoła takie oburzenie.
Nie wiem serio co ze mną dzisiaj, chyba to wpływ grzesznego Naczelnego pewnego 😉 albo tej wiecie… BIOLOGII 🙂
„Trudno być książką, serio i w deseń.
Nie bacząc na kosz pełen miłych zgrzeszeń.
Trza dbać by jednak nazbyt nie zawilgnąć,
wodą nie przysiąknąć, pleśnią nie zielniąć.
Wiecie są jeszcze te kłaczki,
no i te robaczki,
dobierające się wszędzie mole…
trudno być książką, ja pinkole.
Bo jako książka mówię Wam,
życie nie regał, porządku brak!
I ci co wyżej, zawsz mają baczenie,
by tam nie zaszło Wasze mniemanie, ale może przyjmą…
mienie!”