Pan Tealight i Ścieżki Rzepakowe…

„Niczym te kręgi mityczne, pojawiły się w żółtych, mocno woniejących polach, ścieżki. Wąziutkie, takie na pół stópki, ale jednak i kręte i rozdzielające się. Zarazem rozdroża o dwóch końcówkach jak i te, co miały ich trzy, ale nie więcej.

Dla kogo?

Dla czego?

A może jednak… po co?

Wiedźma Wrona Pożarta była dość zaskoczona. Nie były to zwyczajowe ścieżki traktoów, czy inych maszyn, nie były to dróżki wózków polnych trolli, nie były to też krasnale podwózki. Nie było znaków na poboczach, ni nawet jakiegoś odwodnienia. Tylko takie puste miejsca. Nie pogięte rośliny, ale właśnie dość równe, wyraziste, puste ścieżki. Ale, czy już używane, czy jednak czekające na kogoś? Drogi maciupkich Majów, co to koła nie znali, czy jednak oni… no wiecie, ci szarawi z wielkimi głowami i oczami, o ciałach idealnych modelek – no kosmici!!!?

A może jednak było to calkiem coś innego? Jakieś znaki dla tych z góry? A może wiecie, coś, czego nawet Wiedźma nie była w stanie ogarnąć umysłem? Ni Pan Tealight, który nie chciał nawet przyjść popatrzeć. Stał teraz na brzegu pola, odwrócony protestująco plecami do żółcieni, a pyłki latały i wbijały się w oną jego łapczywą szarość. Już po chwili wyglądał jak wyrzeźbiony z twardego żółtka… Nie baczył na to. Musiał pilnować swojej wiedźmy, ale nie musiał brać w tym udziału.

Nie musiał.”

(„Sklepik z Niepotrzebnymi” Chepcher Jones)

IMG_4756

Z cyklu przeczytane: „Potworny regiment” – … do woja marsz! Do woja!!! Bo wiecie, czasem tak jakoś trzeba, czasem nie ma innego wyjścia, a czasem się chce, czuje powołanie, ma to we krwi, by bronić, chronić i wybawiać.

A czasem wszystko jest inaczej.

Powiedzenie o tej powieści, że jest feministyczna, to niedopowiedzenie. Ona jest kwintesencją kobiecości. Pełnią jej wstydów, pragnień i sił. Niespodzianek i całkiem niesubordynowanych odzywek. Ale po pierwsze jest to opowieść o wojence. I o kobiecie, która chce nosić spodnie. I o Autorze, który się zmienił, który dojrzał? Który może i stał się poważniejszy? A jednak przecież wciąż bawi i humor wycieka stronami… a jednak tak wielu uznaje tę powieść za słabą, a dla mnie to bardzo ważna książka. Nie jest łatwa, ale ludzie, gdy trzeba czegoś się nauczyć, nie każda mikstura pachnie truskawkami!!!

Oto jest ona.

Książka, która może się wam nie spodobać. Ale czy się odważycie na własną opinię? I szczególnie dziś pamiętajcie: bez i jajko na twardo!!!

IMG_9562

Kukułka bzowa…

Znaleźli 3 i rozpętało się szaleństwo botaniczne. Cóż… po godzinie była ino jedno bo paszczur jakiś cholerny dwie zerwał i położył… Bo przecież. Tumany kurzu niemyte. Bajer jednak w tym, że gdy tak na nią patrzę, to u nas na Gråmyrze takie rosną. Znaczy no kilka takich jest od kilku lat, ale widać nie wiedzą. Myślicie, że powiedzieć? Że wytłumaczyć, iż robienie wielkiego HALO nie przystaje potem żywotności roślinek? Że przecież jak ludzie łażą to rzadko spoglądają pod nogi i wiecie, może niech lepiej nie wiedzą? Hmmm? Orchidea bzowa. Kurcze, niech rośnie. Niech myślą, że tylko na Hammerknuden była. Może w ten sposób przetrwa? Bo widuję ją od kilku lat i coraz jej więcej. Tu jedna, tam jedna… lepiej nie mówić ludziom.

Lepiej nie. Niezależnie od kraju.

Jakby co, ja o znalezionych przez siebie nic nie mówię. Ale zrobiłam im zdjęcia. Zgodziły się. Dobra, ten jeden może trochę protestował, że światło za mocne, że jednak kurcze on by wolał z prawej, ale tam brzoza, po lewej sosna znowu, a się nie lubią i nie chce mieć jej za tło… no wiecie, z kwiatków też diwy, tym większe, jeśli mówimy o orchideach.

A mówiąc o kwiatach, to one sławetne żółte dzikie tulipanki w tym roku nie poszalały, a już armia bab zrywających je z rowu wprawiła mnie w choleryczny nastrój, ale z drugiej strony to cebulkowe, więc… a może kłączowe? Kurcze nie wiem. Ale są. Co dziwnie, razem z kwitnącymi jabłoniami oraz perwiosnkami. Ludzie… pierwiosnki w maju? What is wrong with this picture? Oczywiście kasztany i bzy nawet jeszcze nie zaczęły. Pogoda niby upalna, ale różnice w temperaturze między Rønne a Gudhjem ogromne. Kurcze, może jednak wybrać się popływać? Jak myślicie? W końcu jak tak dalej pójdzie, to może nie być szans. Brak wody w morzu, zarosty i obrosty i wszelkie kwitnienia. No wiecie, kurcze może być ciężko.

Potrzebujemy deszczu!!!

IMG_8672 (2)

A w ogóle, to gorąco.

Turyścizna z kolejnym rokiem znowu mniej miła. A może i ludzie kompletnie zatracają umiejętności czytania i rozpoznawania symboli i znaków? Nie wiem, wiem, że mój strach przed dziwnymi osobnikami, co to nic do roboty nie mają, powrócił. Jak co roku. Tylko czekać września. Jakoś damy radę, co nie? W końcu to chyba ma też jakieś dobre strony, czy nie? Bo ja chyba ich nie widzę. Niszczą zielone, natura kwiczy, kasy nie zostawiają i ciągle jęczą…

No i gorąco.

Bleeee!!!

Wiecie co, po takim okresie chłodów, nagłe dwa dni ponad 20 stopni są strasznym szokiem dla organizmu. Nawet tego, co się zdążył w Szwecyi Wielkce Północnej ocieplić nadmiernie. Czyli dla mnie. Ech, nie oszukujmy, po prostu nie znoszę lata i tyle. Nie rozumiem go. Znaczy pewno że kumam dojrzewanie i zbiory i całą wegetację, ale brak wody z nieba spadającej sprawia, że coś we mnie wysycha i żadna ilość herbaty tego nie zapełni. A może Rosjanie jednak nas kupili, czy raczej Dania nas sprzedała i zaczęli te swoje wiercenia pod ten rurek z gazikiem? No wiecie, to coś, co do Polski nie dojdzie… nie wiem, ale morze jest dziwnie spokojne w swej niespokojności. Odstąpiło od brzegów, pokazało kamienie, których od dawna już nikt nie widział, obniżyło poziom wody w portach, że widać zbyt wiele. No i się zaczyna grzać.

Oby nie zakwitło! Choć popływać bym chciała!!!

IMG_6522

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.