Pan Tealight i Wiedźma Podłamana…

„Jakoś tak.

I fizycznie i psychicznie, i w ogóle. No wiecie, i genetycznie przecież, bo bez tego byłaby tylko li ino cieniem siebie samej, a to miejsce było już zajęte. Cień Wiedźmy nigdy nie da się zwolnić z tak porąbanej fuchy!!!

I chyba dlatego Pani Wyspy nakazała Zimie ferie… znaczy wiecie odpoczynek. Bo z Wiedźmą Wroną Pożartą było źle… Wyspa pragnęła ją jakoś wyodpoczynkować. Jakoś tak mocno, na amen. Wiecie, nakazać jej wywczas… Taki totalny. Najpierw więc zwaliła na nią jakiegoś mikroba, potem lekką zarazę, potem poleciała dżumą, ale nic z tego, nie udało się. Po krótszym, lecz mocnym namyśle, postanowiła więc pójść innym tropem. Wiecie… marchewką, ale i tak nic z tego nie wyszło, ta nadal pracowała. No to doszło do rozwiązań siłowych, ale Wiedźma zaczęła płakać tymi łzami misiowymi tymi, onymi perełkami z oczęt niewinnych istot, wiecie, liliowych i litosowych płatków, no i oczywiście onych bieluńskich z kwiatów moreli… więc po prostu odpuściła. No wiecie, czasem się nie da, więc trzeba się jednak poddać i…

… dlatego przybyła Zima na Wyspę.

I zawiała trochę i całkiem nieźle przychłodziła. Oczywiście nie mogła zasypać legalnie przecież całej ziemi śniegiem, bo wszystko by zdechło, no i smutkowo by roślinkom było, ale coś mogła. W końcu była… Zimą. Dlatego posypała. Niewiele, właściwie tylko dookoła niej, wraz z falami szumiącymi, wraz z niebem dziwnie błękitnym z jednej strony i ciężkimi, brzemiennymi chmurami z drugiej. Posypała. Może i bardziej silnie, może i prosto w oczy, ale jednak… posypała. I pochłodziła… oj milusi chłodek, to było coś, co sprawiło, że Wiedźma Wrona trochę odżyła, ale i tak nie do końca. Jakby coś jednak w niej tamowało jakąkolwiek radosność…

Ale co?”

(„Sklepik z Niepotrzebnymi” Chepcher Jones)

IMG_3329

Z cyklu przeczytane: „Piekło pocztowe 1” – … aluzja do NordPost? No co? Po tym, jak Dania dała ciała sprzedając swoją pocztę i wszystko się wali, jakoś tak zdałby się nam taki osobnik by uratować poczty! I mieć znowu znaczki fajne i listy!!!

Niestety Wyspą nie włada tak intrygująca postać jak Patrycjusz, więc pewno mamy przegibane i tyle. Ale książka jest niesamowita. Cudowna, wciągająca, romantyczna lekko, prawdziwa, dosadna i… jedna z moich ukochanych!!! Obydwie części. Opowieść o nawracaniu złoczyńcy na pozytywna stronę, do tego kulturalny strażnik, powalone szpilki – ups sorry – intrygująca kobieta, chociaż na nią to chyba nie ma określenia, no i sekary. Oczywiście i sekary.

I zmarli…

Ta książka powala na kolanach, otrzepuje, a potem daje w mordę i oczywiście robi wam jeszcze tę cudną linię rwania. Szpileczkami. Bo to opowieść nostalgiczna, o sprawiedliwości, o tym, że czasem powolność też popłaca, a listy są niespieszną cudownością, o której we współczesnym świecie zapominamy. Oną dokładnością, filuternością i pięknem… Szkoda, że tak niewielu z was pisuje listy. No choć kartki. Kiedy ostatnim razem wysłaliście coś ze znaczkiem – nie skarbowym! Coś, nad czym trzeba było popracować, przemyśleć słowa i napisać je ręcznie?

IMG_9552

Poferiowo.

Trochę ciszej.

Ale tylko odrobinkę ciszej. To w końcu połowa kwietnia, maj zagląda już w okno, kwitnie wszystko. Może i ferie były trochę deszczowe i powolne, ale co w tym złego. Te ferie były trochę jak listy. Wiecie. Niedostarczone do końca. A teraz mamy sezon. Znaczy taki przedsezon sezonu letniego, ale już ludzi troszkę więcej i aut na ulicach, więc nici z bezpiecznie robionych zdjęć w dziwnych miejscach. Co prawda jeszcze nie gorąco, ale na plażach siedzą rozgolaszeni, jakby chcieli sami siebie przekonać, że to słonko grzeje wystarczająco mocno, by ich opalić i ogólnie mówiąc…

… no wiecie…

Na niektórych gałązkach wciąż jeszcze kolebią się piórka, ale jajka raczej poznikały. Dobrze zbierali. Bo wiecie, u nas zbierają jajka. Taka tam zabawa dla dzieci i tych dorosłych, co mają dzieci, ale wiecie, chcą poudawać, że oni wcale im tych jajek potem nie wyżerają. W gazetach kolejne skandale, jakbyśmy nie mieli dość problemów. Świat oczywiście ma to wszystko gdzieś i dalej sobie kwitnie, przemienia się, zrzuca płatki, zbiera listowie do kupy i zajmuje się owocami. Nie da się tego powstrzymać. Nawet jeśli staniesz, to ten czas zwyczajnie będzie dalej pędził by wszystko się płodziło i produkowało.

Mam dość. Chyba mam problem z płodzeniem.

IMG_3323

A tak w ogóle… wiosna.

I lody są otwarte, więc wieczorem człek może się przejść i pożreć trzy gałki z bitą śmietaną. Coś, czego nie mógł robić przez prawie pół roku! Ha ha ha!!! Biorąc pod uwagę to, że kurcze by dojść do sklepu trzeba najpierw pod górkę, potem z górki, potem znowu pod sporą górkę, więc wiecie… coś się tam spali. A reszta, wiadomo, pójdzie w boczki. I co z tego? Przecież tutaj kurcze to naprawdę nie ma znaczenia.

Cisza na zewnątrz, aż słychać jak trawa rośnie. Niedługo wyjadą znowu kosiarki pożerając stokrotki i dekapitując innych. Z nowości… mamy w ogródku stadko srok. Jakieś takie młode i szalone są. Jakieś takie czarownie nie do końca przerażone. Pewno, że to nie pieseczki do głaskania, ale patrzenie na nie to cudowna przyjemność. Serio! Na te ich piórka się mieniące, na oną białość bielszą niż śnieg. Na wszelakie ich ruchy, niby ostrożne, niby dostojne. Jakby nie do końca wiedziały co wybrać. Czy to, że są piękne i dostojne i wiecie, władczynie onego trawnika i robaków w nim zawartych, czy jednak wciąż jeszcze są niepewne? Podobnie zresztą czasem kroczą młode wrony. Bo te starsze to wiecie, dobrze wiedzą, że one tutaj rządzą.

A wróble?

Nadal pracują nad potomkami.

Gdzieś mają mazurki i inne jaja…

IMG_3234 (2)

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.