Pan Tealight i Pan Podglądacz…

„Na omszałej ławeczce, na skraju lasu i pola, z widokiem na morskość… siedzi Podglądacz. Siedzi i patrzy. Ma nawet i lornetkę i statywek i patrzy, i nikt mu nie przeszkadza, bo to przecież starszy pan z brodą długą i siwą, ubrany w wielowarstwowe, barwne ciuszki, w kurteczkę i blezerek, koszulę i kamizelkę i podkoszulek i portki, szalone skarpetki i wielkie, brunatne buciszczaki. I jeszcze rękawiczki… wiecie, takie bez palców. Serio, jaki jest sens w takich rękawiczkach, jeżeli kurcze najbardziej człowiekowi marzną palce? No serio, co to za wynalazek? Wiem, że ma ułatwić klikanie migawką, tudzież trzymanie pędzla, ale jak kurcze nie jesteś w stanie robić tego w normalnych rękawiczkach, to sorry, ale cienias z ciebie i powinieneś siedzieć w domu i tam się swoimi palcami zabawiać.

Serio…

No więc on tam siedzi i niby patrzy i niby nie patrzy, z krzaków po lewej podgląda do Wiedźma Wrona Pożarta, bo wiecie, ona jest takim na kolory się rzucaczem. No po prostu szaleńcem. Ja tylko widzi, to chce sfotografować. Nie może się oprzeć. Tak naprawdę człowiek jej nie obchodzi, jego patrzenie też nie, tylko te kolory, te kształty ciuszków, te wszelakie tekstury. One cudowności marszczenia się… ale przecież to Podglądacz?!!! Czyż nie powinien być czymże bardziej intrygującym? Czymś właściwie złym? A może nawet zagrażającym? Ale przecież patrzył na ten białym dom, na trawy, na drzewa i morze, więc… czego miała się bać?

Co jednak, jeżeli nagle obróci lornetkę?

A co, jeżeli tak naprawdę ma oczy z tyłu głowy, a co jeżeli… jeżeli… A co tam. Nie ważne. Ważne są tylko te jego kolory, te szaty czarowne, dające i ciepło i przewiewność. Ale też ta broda, która zdaje się skrywać w sobie coś więcej? Może i nawet kogoś więcej? A może nawet więcej niż jedną bytność? A może i coś innego? Ale przecież się do niego nie zbliży. Przecież za bardzo się boi, a tak naprawdę chciałaby dotknąć tych ubrań, które zdają się być warstwami świata, jakby sam Dziadzia Czas po prostu przysiał sobie i patrzył, jak… upływa. Jak przemija, a jednocześnie wie, że zawsze będzie tym samym… czasem. Tylko i wyłącznie sobą.

Tylko, czy to on?

Naprawdę?”

(„Sklepik z Niepotrzebnymi” Chepcher Jones)

IMG_9168

Z cyklu przeczytane: „Helisa” – … no tak. Było „Black Out” i „Zero”, więc czas zająć się genetyką. A to problem, który serio mnie ostatnio przeraża.

Mocno.

Wyobraźcie sobie świat, w którym dzieci się programuje. A może raczej nie wyobrażajcie sobie, bo przecież to już się dzieje. Chcecie dzieci z takimi oczami, dostaniecie, a może mądrzejsze, głupsze, z lepszymi włosami… bez chorób, bez ułomności, bez wszelkich cielesnych błędów. Mądrzejsze, szybsze, lepiej przyswajające żywność i wiedzę. Geniusza, czy sportowca? A może dwa w jednym? Kto nie chce mieć zdrowego dziecka? Każdy… ale kto nie marzy o dziecku, któremu ciało da wszystko to, co może ofiarować mu szczęśliwe, bezproblemowe życie? Bez chorób. Bez zmartwień. Z możliwościami robota… Tylko, czy to wciąż człowiek? A może homo novus, to tylko kwestia czasu… ale kogo będzie na to stać? Na super potomka?

Oto sensacyjna opowieść o doktorze Frankensteinie i jego potworkach, które… są różne. O małych dzieciach wyglądających jak dorośli, a jednak wciąż dzieciach. Oto opowieść o manipulacjach, jakim człowiek poddał cały świat. GMO, sztuczne zapłodnienie… czy ktoś w ogóle jeszcze to kontroluje? Czy ktoś jeszcze wierzy w to, że robią to wyłącznie dla naszego dobra? Dla dobra ludzkości? Bo te doskonałe dzieci chyba w to nie wierzą. Gdy wszystko wychodzi na jaw, świat zaczyna płonąć. A wplątane w to kobiety wątpią w we wszystko. Bo, czyż matka nie pragnie najlepszego dla swojego dziecka? Ale… czy najlepsze, nie otworzy drzwi ku końcowi świata?

Dobra powieść. Przyciężka miejscami, otwierająca oczy, lekko naukowa, prawdziwa. Tylko kto z was w nią uwierzy? A kto wsadzi w szufladkę opisaną słowami: „teorie spiskowe”? Bohaterów cała masa, jak to u tego autora, łatwo się zagubić, łatwo się zniechęcić, ale warto przeczytać do końca. Naprawdę. I przemyśleć. Może to nie wielkie dzieło, ale jedno z tych, które daje do myślenia.

IMG_6446

I pada.

Nagle w nocy słyszę huk, dziwny poszum i wszelakie łomotanie. Które trwa. Oto i deszcz… porządny i wszelako mocny, a jednak dziwnie niewidoczny. Zaraz po chwili znika, a cały ogródek wygląda, jakby od dawna nie zaznał wody. Ona mokrość, która przez dłuższy czas charakteryzowała Wyspę, w końcu gdzieś zniknęła. Kolejna sobota płacze, ale zachód słońca przepiękny. Nie wiem jak to możliwe, ale wiecie, słońce ma swoje umiejętności. Pochmurny dzień kończy się niesamowitym zachodem. pomarańczami i fioletami, różami na niebie wszelako niebieskim, błękitnym, a w jednym paśmie nawet lekko seledynowym. Dziwne to i piękne. Spogląda człek na ten świat pod sobą, bo doczłapała na pagórek i kocha ten świat. Nie, nie jest w stanie się do tego przyzwyczaić. Nie, nie mogę tak po prostu uznać tego, za coś codziennego.

Coś… wiecie, nudnego.

Wyspa się nie nudzi. Wprost przeciwnie wciąż jest w stanie się zachwycać. nawet onym chłodnym, wieczornym zapachem rybim w porcie, gdy to skrada się do sklepu w celu nabycia żółtego sera, bo wiecie, znowu kurcze braki w sklepach. Jak tak dalej pójdzie, to będziemy w seryjnej dupie. W tym tygodniu listonosz był dwa razy!

Ech… dwa.

Od razu rano, gdy tylko słońce wyłazi, wytrzepujesz się z piórek kołderki i wylatujesz w oną naturę. W te plaże zmienione, które nagle się zapiaszczyły i te, którym nagle zabrakło sypkiego. Spogląda na odkryte głazy, które fascynują kształtami… ekhm, może i serio jakaś bazyliszka w naszym świecie mieszka. No wiecie, a może i meduzica? Bo te kamienie wyglądają tak bardzo ludzko. Albo te chmury nad nimi, które układają się w maskę z filmu Mumia i której usta się tak roztwierają i roztwierają i roztwierają… i omal nie wpadasz na zdechłą, prześliczną, rudą wydrę. Piękną niesamowicie, chociaż totalnie sztywnę. W blasku słońca jej futerko lśni jak odmiana fioletowo-różowej tęczowości. Wiecie, niby tęcza, ale kolory z trochę innego pakietu. Niby zdechły zwierzak, a oczu od niego oderwać nie można. Straszne to i piękne zarazem.

IMG_6344 (2)

Wybierasz się na spacer i wracasz na miękkich nogach.

Leziesz i leziesz i jakoś serio przestać nie możesz. Żadna osoba cię nie mija, auta możesz policzyć na palcach jednej ręki. Cisza, spokojność, ptaszki ćwierkają. Wiosna gębą całą, aczkolwiek wiecie, z temperaturką nie przesadza. Mieliśmy nawet trochę śniegu z deszczem. Nie mam nic przeciwko takim chłodnościom.

Ale pewno ino ja, co nie?

Słońce nas na razie nie zmusza do wszelakiej aktywności nadmiernej i możesz się pocić na gimnastycznych spacerach w sposób umiarkowany. A fajnie jest się tak spocić. Tym bardziej, gdy uświadomisz sobie, że za dwa tygodnie zacznie się zwalać Turyścizna. Na razie ino wszelako rodzima, może garść Polaków, których zatrudnią już do jakichśtam remontów jednoczesnie jęcząc, że przecież kurcze te Polaki to są jakie są… Sklepy nie przesadzają ze świątecznością, więc tak serio można by je przegapić. Dzwony żadne nie biją, nikt do postów nie zmusza, ani palmami nie napierdala… ale jakby co, to bazie już wyłażą. Cholerne paskudzielce. Tak, jak co roku przeżywam moją fobię. I nie, to, że sobie wsadziłam je w uszy ponad 30 lat temu, wcale jej nie osłabiło. Sorry. Pewne koszmary nie mijają. Niektóre wprost przeciwnie… wzrastają. A ja zwyczajnie od razu czuję pociąg, by sobie bazię w ucho wsadzić.

No krejzolka, no!!!

A i rybki zdechły.

Z dość najnowszych wieści… zdechły rybki. I to zdechły na gotowano, więc nie do końca wiem, czy zdechły, czy raczej seryjnie, ktoś chciał sobie zrobić zupkę rybną, no wiecie… ekhm. No co? Czyż różnicą w tym momencie nie jest ino to, że jedna była kotna, czy raczej rybna, a może ikrowa? Nie… różnicą w ugotowaniu rybek w akwarium PRZEZ CAŁKOWITY PRZYPADEK, bo ktoś kurki pomylił jest CENA!!! Rybaski kosztowały sporo tysiączków, więc wiecie, jest afera. Na dodatek ugotowały się u pewnej persony wyspiarskiej, więc może nawet będzie jakieś śledztwo? Kto to tam wie? Jeża niegdyś sekcjonowali… znaczy sekcili?

No sekcję mu robili!

Rybkom pewno też się da?

IMG_9184 (2)

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.