Pan Tealight i Kocia Opera…

„Pośród wichury i ulewy, gdy wszystko jakoś tak lata, unosi się i nie dba o grawitację… one urządziły koncert. Pewno coś z akustyką im pasowało, może i wilgoć dobrze wpływała na struny gardłowe, no ale… przecież to nie marzec.

Oczywiście, że obudziły Pana Tealighta! No a jakże mogłoby być inaczej. Właściwie, to widzicie, on miał ich dość od Starożytnego Egiptu. Serio. Od tych czasów, gdy były władcami i bogami, gdy każdy je czcił poza tymi, którzy woleli żuczki… ale i nawet oni jakoś tak spoglądali na nie z obawą. Widzicie… wszyscy się ich bali. A cześć związana ze strachem zawsze była oną najmocniejszą… więc gdy tylko koty za oknem zaczęły mącić wczesnostyczniową noc, wkurzył się. A wkurzony Pan Tealight to nie jest coś, co wiecie, zdarza się często. Serio. Spływają o nim największe afery, a nawet brak herbaty! Raz zbili jego ukochany kubek i nastała cisza, ale… nie wyglądał wtedy jak teraz. Tak dziwnie wielce ogromnie, tak zaskakująco gigantycznie i nader groźnie.

Kocia opera obudziła oczywiście i Wiedźmę Wronę Pożartą, ale ta tylko zaklęła, rzuciła czymś przez okno – zamknięte, na szczęście Chatka była na to gotowa, więc jakoś but wrócił na swoje miejsce nie niszcząc nikogo i niczego po swojej drodze i… ona zasnęła, ale on nie. Nie mógł. No nienawidził tych gadzin! Wyszedł z Domostwa i powoli, dziwnie dostojnie krocząc udał się na miejsce i przerwał daną muzykalność kiepską. Nie mógł dopuścić, by ponownie wydarzyło się to, co wtedy… Marzec to marzec, ale styczeń, oj nie. Tylko nie styczeń…

Nie może się powtórzyć ona noc nad Nilem… nigdy.”

(„Sklepik z Niepotrzebnymi” Chepcher Jones)

IMG_3380

Z cyklu przeczytane: „Naznaczona” – … czwarty tom. I wiecie, wychodzi na to, że to jeszcze nie koniec, choć spoglądając na worki z krwią, znaczy tych no tam… ludzi, to chyba nie mają się najlepiej. Nie w tym świecie. A mogło by tak fajnie, gdyby tylko ludzie, jak zwykle, nie zapragnęli wszystkiego dla siebie.

Wszystkiego zniszczyć…

Tymczasem Dziedziniec i świat z nim powiązany szykuje się na najgorsze. Wizje są coraz częstsze, przeczucia męczą, wieszczki łkają… Wiadomo, że to wszystko nie skończy się dobrze. Ale czy przetrwają choć niewinni? A może pierwotne siły tego świata postanowiły zmieść wszystkich? Wszystkich, którzy nie są terra indingena? Simon się boi. Oczywiście, że nie o wszystkich ludzi, ale o nią… bardzo. Bo dla niego i innych mieszkańców Dziedzińca życie bez Meg nie istnieje. To ona ich związała i zmieniła. Uczyniła lepszymi i mądrzejszymi, ale to co cassandra sangue nosi w sobie, nie jest łatwym brzemieniem. Czy mu podoła? A może przegra? I co z tym wspólnego mają tajemnicze karty?

Dobra… jestem totalnym dzikusem. Nie pojmuję miłości ludzkości do wielkich budowli i betonu. Kocham drzewa i kamień, więc dla mnie LPiNW to zwyczajne skurwy… Czuję ulgę, gdy im się obrywa, ale też się boję ilu niewinnych zginie, nim ktoś zareaguje. Nim Natura odpowie. Bo ona w końcu odpowiada i otrzymujemy spójną, powiązaną z poprzednimi tomami idealną kontynuację historii tego cudownego świata. Może i okrutnego, ale taka jest Natura przecież. Świetnie napisaną, bo Anne Bishop nie potrzebuje wielu słów by oddać piękno i głębię, ale nadzwyczajnie umiejętnie potrafi ich używać. Nie wiem jak to robi, ale czułam i śnieg na skórze i deszcz i krew z ciała, które już nie żyło. Przemoc i miłość, wilcza dzikość, piękna i nienasycona, oraz ludzka delikatność, ale i obrzydliwa przebiegłość. W tej historii nigdy nie jestem jednym z ludzi. Raczej jednym z tych, co potrafią przyjąć ich kształt, ale zupełnie ich nie rozumieją…

Pamiętajcie, że ten cykl trzeba zacząć czytać od początku, ale ostrzegam… zaczniecie inaczej spoglądać na ekologię, dzikość oraz naturę. Po tych tomach nie ma już powrotu do betonowych miast bez dziwnego łkania w piersiach. Bo powieść, choć pewno na taką nie wygląda, inteligentna jest i przemyślana.

Zaczepiście mądra.

IMG_5338

Hmmm…

Idzie człowiek na spacer i zlizuje z gałęzi zamrożone kropelki. Wiecie, tak tylko niewinnie i lekko zamrożone… dziwnie miękkie, dziwnie nierealne, dziwnie nietwarde. Bo w końcu lekko buja się temperatura powyżej zera, a śnieg, ech pozostały po nim tylko czapy. I co zaskakujące, to więcej dookoła Gudhjem, niż w innych częściach Wyspy. Ale nic to. Może jeszcze napada, bo słonko, które waliło o poranku, nagle się schowało, zniknęło, jakby wiecie dostało wpiernicz od tej dziwnej, ciężkiej chmury… śniegowej takiej. Może więc lepiej zrobić zakupy? No wiecie, jakby nas znowu miało odciąć od świata, to lepiej mieć co jeść w domu. No chyba że znowu prąd zniknie, to kurcze na sucho będziemy makaron wcinać. Ciekawe, czy wtedy lepsze rurki, kolanka, czy jednak nitki?

Hmmm… no nie wiem?

Wiem za to, że trzeba sobie coś skołować, co choć zagotuje wodę na herbatę. Wiecie, podgrzewacz w wersji mini. Taki co wodę na herbatę i może jeszcze wiecie, zupkę chińską, którą akurat w moim przypadku lepiej zagotować niż ino zalać. No zboczenie takie. Ino nie gaz. Błagam, ja z czasów, gdy butla gazowa była obowiązkiem posiadania, uraz mam. No ale… na razie lepiej wiecie, się zabezpieczyć żywieniowo…

Lezie więc człek do sklepu, a tam co?

A bryndza. I to wiecie ona bryndzowa bryndza. Najpierw zagląda do Lidla, bo przecież mieli warzywka, a tam nic. Kurcze, totalne nic! Serio, puste półki, aż człowiek ma jakieś takie przebłyski z przeszłości. Tutaj żadnych warzyw owoców, kilka cytryn i limonek w maciupkiej skrzyneczce… serio? O co chodzi? Przecież morze spokojne, cudownie płaskie, na brzegach fioletowo-błękitne, w mokrości szarawe, a tutaj nic? W naszym sklepie tez bryndza, dopiero gdzieś w centrum Wyspy człek znajduje jakąś względną zieleninę. Nosz kurcze, bycie niemięskim jadaczem to koszmar totalny. Ech!!! A jeszcze takim, co etykietki czyta, to już wiecie, totalnie ma się przesrane. W dzisiejszych czasach głupota i analfabetyzm wzmagają spokojność w ludzkości. I wiara w jakiegoś boga… albo kilku, a jeśli o tym mowa…

To…

IMG_6935

Mamy nowy kościół na Wyspie!!!

Zwie się to Vineyard Church, coś o czym nie miałam pojęcia, więc wiecie, se wygooglałam. I dziwne to trochę, chyba lubią śpiewać. Ale, oczywiście nie oznacza to nie wiadomo jakiego budynku, a raczej dwójkę ludzi – kapłanów – on i ona plus ich trzy córki. I wiecie, pewno zaczną różne tam… pewno everybody welcome, ale…

W sprawie kościołów to wiecie, no są, znaczy na Wyspie. Kilka nawet do zwiedzania, a raczej wszystkie. Większość oczywiście ma przy sobie jakiś tam cmentarz, ale nie każdy. Dlaczego? A bo u nas kościół niekoniecznie oznacza budynek sakralny a i dom nie do końca niesakralny być musi… wiecie. Religią na pewno tutaj jest natura i Wikingowie. Młot Thora jest istotny i obecny, tym bardziej, że niektóre to kopie znalezisk z Wyspy, mam je na szyi i w innych miejscach… bo przecież czemu nie. Wchodzisz między wrony to kraczesz, aczkolwiek w moim przypadku, to kracząca byłam już wcześniej. Poganie są raczej codziennością. Nikt się nie afiszuje, nikt nie szaleje. Po prostu chodzą, dzikusują się i tyle…

Jaka będzie przyszłość nowego kościoła? Spoglądając na wyblakłe napisy na niektórych domach, to może być marna. No chyba, że serio będą tańce, śpiewy i ciasto. Jak będzie ciasto i pićku, to ludzie przyjdą. To cudowny przepis na zagonienie Tubylców w jakieś miejsce. Oczywiście wszystko musi być za friko. No sorry!!! Ale jeżeli ktoś myśli o przeprowadzce na Wyspę, to lepiej bez chrześcijaństwa. Serio, jeśli o to chodzi to nej, tak. Zwyczajnie nie lubią. Może i mają uraz, może i jakieś atawistyczności po przodkach, może kiedyś ktoś tam bubu, a może wiecie, moja teoria o tym, że Północ tak naprawdę nigdy się nie schrystianizowała ma rację bytu? Zwyczajnie pytanie o to, gdzie są msze po polsku, ekhm, no sorry, ale mnie zawsze coś świerzbi i reaguję tak jak ona dziewuszka z Egzorcysty. Lepiej zwyczajnie nie. Ale wolność mamy. Nie no, oczywiście że jest wolność wyznania, ale jednak lepiej wiecie, wyznawać Wyspę gdy na Wyspie. Bo to zwyczajnie mało uprzejme… tak z innymi bogami się tutaj pakować.

Zresztą…

Wyspa nie lubi nazbytniej konkurencji.

A raczej mocno jej nie toleruje.

IMG_6942 (2)

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.