Spowiedź Pożartej…

Otóż wyznaję, bez skruchy aczkolwiek z lekko zapotniałymi oczętami i rumieńcem spłoniona, niczem dziwożona, żem uzależniona…

No miałam napisać całkiem coś innego, ale po nocy spędzonej z „Wampirem z M-3” Andrzeja Pilipiuka jakoś mi wiecie, no do śmiechu. Ale spowiedź winna być poważna i do końca prawdziwa, więc powinnam wyznać, iż… nie spodziewałam się, że uzależnienie od książek będzie niezależne od tego czy ich język rozumiem czy też nie. Odkrycie, że to wcale nie historie, ale one same, książki, byty tak materialne,  zdolne do tworzenia owych niematerialnych wyobrażeń… te, poprzez które szeleszczę, są mi do życia tak bardzo niezbędne…

To, że posiadają one jeden jezyk tak naprawdę, niezależnie od zawartości zawsze dla mnie zrozumiały… to wszystko…

Oszołomiło mnie.

Wydawało mi sie, że chodzi no wiecie, tylko o to dziwaczne „czytanie”. Że to „czytanie-połykanie” jest mi do życia potrzebne… i tak jest, jak najbardziej, ale one, owe książki, niestety też 🙂 Ciągle chce mi się nowych. Jakbym wilczym głodem, słyszalnym dla wszystkim tomów, jakoś je zwoływała. Tak jakoś dziwnie zwykle się czuje przechodząc koło biblioteki. Czuję, że one wiedzą, że ja wiem… że wiemy, iż nie możemy żyć bez siebie.

No wzajemnie!!!

Każda z nich, przy pomocy przypisanych im duszków, trolli i przeróżnych bytów, zwyczajnie musi być czytana. Czasem wydaje mi się, że nawet nie dbają o to czy je rozumiem. Jak koty domagają się głaskania. Wdychania ich zapachu… rozróżniania przesłania nawet bez czytanie.

Ot po prostu… bliskości.

Kim są tak naprawdę książki?

Czym są dla mnie, wiem. Matką, Ojcem, Bóstwem i rodzeństwem; przeszłością, teraźniejszością i niepewnością każdego, danego mi jutra. Stworzycielem i tym, co utrzymuje mnie przy życiu, na powierzchni świata. Zmuszającymi mnie do oddychania – przy ciągłym sprzeciwie tego, co stworzyły… Z tego chyba nie są zadowolone…

Ale są…

R E L I G I Ą…

PS. Moja nierecenzja z „Wampir z M-3” oraz link do recenzji „Mariola, moje krople” 🙂

Mój Powszechny Spis Książkowej Ludności chwiejąc się, jęcząc i ksztusząc z nadmiaru kurzu, oraz po drodze z perfidią ubijając małe byty, dotarł do pozycji numer 1419.

Nie jest źle… kurcze, jeszcze tyle książek przede mną 🙂

W planach nawet mają przyjść jakieś 3 paczki?!?!?!?

Oj to lubię, mieć na co czekać, się znaczy na listonosza, choć może być i kurier, no z paczkami!!! A w środku niech będą książki i pluszaki i książki i krówki i książki 🙂 Kurcze, ale jak mnie ktoś wpuścił w maliny i znowu powiedział, ze wysłał a nie wysłał to pogryzę!!!

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz