Pan Tealight i Morski fryzjer…

„Poczesać, przyciąć, a może masażyk zatok?

Albo modelowanie, mokra włoszka, malowanie? Oferujemy też masaż twarzy oraz delikatny pilling cebulek włosowych! Nowość i w promocji. W końcu wielu donosi nam o dziwnych skutkach ubocznych, no ale… możemy spróbować najpierw na nogach lub w okolicach bikini! Bez urazy, ale w naszym zawodzie ciało, to tylko ciało. Wyłącznie włosy się liczą. Wyłącznie one. Nie obchodzi nas gdzie, ale jakie. Kręcone krótkie, dłuższe i proste, cudowne fale, z grzywką, czy bez, prostą, czy pokątną…

A tak!

Rzeczywiście! To nowość!!! Spójrz tam, po prawej, na rozstawionych koziołkach drewnianych, heblowanych, ale nawet nie tkniętych lakierem. No spójrz. Są tam przecież. Piękne, lekko szarawe, a może i nawet całkiem srebrne? No i te jesienne, rude, rdzawe miejscami, dziwnie matowe, a jednak jak mocno bawiące się ze światłem. Tak cudownie grające z niebieskościami wody… które wybierzesz. Powiedz, które wybierzesz? Które będą twoje? Bez dopłaty ufryzuję, umodeluję, tylko tak po prostu wejdź do wody, zostań w niej na dłużej… wejdź!!!

Niech cię otoczą setki moich macek, niech cię poruszą, pomacają, po prostu niech się poruszają, płynął, muskają, kręcą i prostują. Tutaj przytnę, tam dodam, tu ujmę, tam tylko skrócę. Bo przecież jestem Morskim Fryzjerem.

Że oddychanie? Ale co to jest oddychanie?”

(„Sklepik z Niepotrzebnymi” Chepcher Jones)

IMG_8664 (2)

Z cyklu przeczytane: „Hania B. Magiczny weterynarz. Syreni ogon” – … znacie Hanię? Czy nie? Na rynku dostępne są już chyba cztery książeczki opowiadające o przygodach Hani Bielickiej w krainie czarownej zwanej Belluą.

I oto mamy kolejną przygodę. Jest rodzina, brat i szkoła, problem, który znamy z poprzedniej książeczki i oczywiście… wezwanie z magicznej krainy. Zwyczajność przemienia się w czarowność i znowu jest pięknie. Niesamowicie i bajecznie, ale też i groźnie. Bo przecież życie, to nie tylko dobre dni i niespodzianki.

Oto śliczna, zdobiona skromnymi rycinami opowieść o byciu dzieckiem. O uczeniu się i rozumieniu, o obserwowaniu świata i pomaganiu słabszym. O wszystkim tym, czym jest szkoła… szkoła życia.

IMG_5656

Tak, nadal gorąco.

Doprawdy komuś się coś pokręciło w onym termostacie w Niebiesiech. Wrząco tak bardzo i mocno, parzy i wszelako potliwie, a jednak czasem w cieniu dziwny mróz gryzie człeka w elementy odsłonięte, no i człek już nie wie, golizna, czy nie golizna? Ściągać wszystko, czy jednak ryzykować przegrzanie, a potem się miło chłodzić? No jak żyć?

Jak?

Staję na wiadukcie i spoglądam w morze. Płaskie jakieś takie ostatnio, lekko tylko atlasowo się muskające, jakby właśnie stwierdziło, że wyłącznie takie, spokojne pieszczoty mu przynależą. Bo przecież morze to seks! Ciągłe, zmysłowe się ocieractwo. Ciągłe tykanie się, muskanie, lekkie masaże i wszelakie się fal na siebie stykanie, tykanie, potrącanie, aż w końcu… i nakładanie się jednej na drugą, jednej na dwie, trzech na jedną… ekhm, no sorry no, ale serio jest gorąco!!!

Gorąco.

Nadaktywne słońce nieźle pali każdą roślinność. Robalom za to odbija nieźle i wciąż znajduję motyle w pokoju? Ale dlaczego? No wiecie, bez urazy, ale nie jestem chyba tą, za którą baranek, a przed którą motylek, więc raczej to chyba nie ja? Łzy nie zmieniają mi się w diamenty, czy inne tam groszki, a pierdy… ekhm, no takie życie. Człek oddycha wielostronnie. Niestety!

Stoję na wiadukcie i spoglądam na te domeczki w dole. Takie kurcze klocki lego, takie to wszystko bajecznie nieszkodliwe. Jakby u nas nie popełniano żadnych zbrodni, jakby wszyscy wciąż łazili dookoła nażłopani herbatką z kocimiętki, czy innego tam zielska, jakby… tak naprawdę może nikogo tutaj nie było? Można odnieść takie wrażenie. Na przystanku starsza para zapatrzona w siebie wzajemnie, autobus zaraz ich zabierze do osobistego Nigdynigdzie… ale co poza tym?

Nikogo.

IMG_6993

Gdy sezon milknie, jakoś tak wszystko pustkuje, pustnieje, jakoś tak nikogo. Nie, wcale nie narzekam, po prostu co roku przeżywam mały szok, gdy nagle z dzikich tłumów nie ma już nokogo. Prawie nikogusieńko. I uderza człowieka aura lekkiego powietrza, w końcu możesz wysikać się pod krzaczkiem wiedząc, że raczej nikt cię nie zaskoczy. I wiecie, poczuć się jakoś tak wolniej, swobodniej, jakoś tak bardziej wyspowo!!!

Zapatrzyć się w kolory można i obłowić się jabłkami, bo wiele ich, śliwkami nielicznymi – czerwoniutkie takie, przesmaczne, jakby połączenie śliwki i czereśni – znacie? Kurcze, przesmaczne!!! Większość jabłek oczywiście posłuży dziczyźnie wszelakiej. Może nie temu jeżowi, który przechadza się ostatnio niezależnie od pory dnia i nocy – nocą zwykle go słyszę tylko – ale te dwa zające się do nich dobierają. Bażanty wrzeszczą, wrony skupiają się w ogromne grupy, plemienia nawet i o czymś bardzo po wroniemu dyskutują. Głożno oczywiście. I pełnia… Może to wszystko przez nią. Ono lekkie podenerwowanie w powietrzu, to dziwnie niezastanawianie się, ona niespokojność? Ech, kto tam wie kurcze, kto może być pewnym?

Stojąc jakby nad Wyspą, nad wszystkim tym kolorowym… człowiek czuje się zarazem na niej, w niej i całkiem zagubiony. Jakby nie było mapy dla tych, co mają trochę powietrza pod soba, jakby coś się zmieniło, jakby szosa przynależała do innego wymiaru? Jakby… kurcze, lepiej zejdę z wiaduktu, stanę sobie koło dąbczaka i popatrzę przez liście. Może ujrzę… normalność? Brrrrryyyyy!!!

Albo nie…

… pójdę na skały, zwiszę się z nich nad białymi kominami, jakos tak pobędę mewą przez chwilę. Wiecie, taką co to leci, leci, stara się nie wcelować w nic, a tu nagle człowiek, więc pac gówienkiem i zmienia kierunek. Kurcze, te mewy serio są zmyślne. Może i zdają się być obrzydliwe, ale to wiecie, zwykła awionautyka! Proste jak… hmmm, co tak naprawdę jest proste? Bo chyba nie życie, nie lataie i nie Wyspa… która taka strasznie gorąca, aż wydaje się, że te smakowe czerwono-ceglaste dachy to fryteczki skąpane w przyprawach orientalnych i sosik do nich jeszcze i może rybka?

Może?

IMG_6988

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.