Pan Tealight i Fantom z rowera…

„Serio?

No oczywiście, że kilka razy o tym myślała, że pewne rzeczy ją do tego skłaniały, że one dziwnie się błąkające jednoślady, że te dziwnie kałuże, te siodełka, pedały, one zdobione koszyczki pasujące do murków… że wszystko to jest jakoś tak nie do końca, jak jej mówiono. Nie do końca tak, jak myślała, że jest, nie do końca. Naprawdę. Nie do końca tak, jak mówią inni…

I pewno miała rację. Zresztą, zawsze ją miała, co było cholernie irytujące, ale całkiem nieprzydatne. Całkiem, więc spoglądając na kolejna parkę zaczepioną kierownicami o dzikie całkiem, rozpostarte drzewka jarzębin, po prostu zmrużyła oczy i udała się w swoją stronę. A tam, żadnych ludzi, nikogo, kto by je pedałował, oczywiście. Gdy wracała, nadal tam stały, ale w innych pozycjach, lekko innych…

Czasem niektóre jakoś tak za nią jeździły. Dziwnie sie skradały, by w newralgicznym punkcie zwyczajnie opaść na trawę, albo podeprzeć płotek. Umiały to robić bez zmrużenia lampki, serio. Bez szczęknięcia opon i gruchotnięcia szprych. Były ciche i dziwnie nieprzeniknione, ale przede wszystkim… niczym one dzikie mustangi. Bezludzkie. Kompletnie niesiodłane. Kompletnie!!!

A może w rzeczywistości Wyspa pełna była takich rowerowych stad? Wiecie, takich maluchów niesiodłanych, takich dzielnie przemierzających ścieżki i trawniki, ulice, ale i skały… Dzielnych, dzikich, ale i dziwnie zafascynowanych tymi ludziami i tymi dziwnymi, przyjezdnymi, oswojonymi rowerami.”

(„Sklepik z Niepotrzebnymi” Chepcher Jones)

IMG_4506 (2)

Z cyklu przeczytane: „Między wierszami” – … Webber. Tammara Webber. W jakiś sposób udało się jej zdobyć popularność pisząc o kobietach i dla kobiet, a może raczej dla onej dziewczęcej części, nastoletniej cząstki nas, która nigdy nie odchodzi? Nigdy do końca?

Jej poprzednia seria stała się przebojem nie tylko nastolatek, ale i całej rzeszy kobiet, które wciąż wierzą w miłość. Co jednak najbardziej w jej pisaniu ujmuje? Cóż. Może to ta delikatność, może jednak owa prawdziwość, a może spoglądanie na sytuację ze wszystkich stron? Może? Tym razem oto opowieść o celebryach. Osiemnastolatku, który poznał już życie od tej najbardziej niegrzecznej strony i dziewczynie, którą pokochał, która o go rozumie. Reid i Emma. Świat filmu, reklam… brutalności międzyludzkiej, walki o każde ujęcie…

Czy możliwe wciąż jest człowieczeństwo między nimi? Zwyczajowe? Nastoletnie uczucie? Czy można cofną czas? A może nie warto? Może mleko już się wylało…

Może…

IMG_5638

Książki!!!

Bo przecież, bo czemu nie, bo każdy ma jakąś pracę, co nie… znaczy ekhm, pracę za którą coś więcej zarabia, niż satysfakcję naukową.

IMG_5634 (2)

Wieje.

Wieje Wyspa cudnie wieje. I dobrze, że wieje, bo wkurw maksymalny się nad nią wzbiera. Bo przecież kurde no! Bo przecież… aż nie wiem co powiedzieć! Bo znowu nas gnębią. Bo oszczędzać mamy, bo w ogóle kurna, no na co nam biblioteki? Bo przecież one są całkiem niepotrzebne, przecież kurna nikt z nich nie korzysta, a ci wszelacy ludzie, to zwyczajnie zabłądzili pewnie… Wiecie co, dla mnie to w ogóle wkurzająca gadka. Przede wszystkim pamiętać należy o jednym – książki tutaj, w ciągu pierwszego roku – mniej więcej – to koszt kilkuset koron. Można dostać się na fajną promocję… i złapać coś poniżej 200 DKK, można, ale dla większości zwyczjqaowych ludziów książka, to jednak cholernie droga sprawa. Dlatego biblioteki jako takie są niezbędne jeżeli chcecie państwa myślącego choć troszkę. Ale może i o to chodzi…

Wieje.

Widzicie, kurcze chłodzi nam czaszki, gdy nam przywalają z tymi bibliotekami, a potem informują, że kibelki publiczne też pozamykają poza sezonem. Bo kurna, przecież my tutaj serio nie sikamy. No w ogóle. Nasz mocz zamienia się w kryształki i diamenciki, którymi zwyczajnie wylepiamy ściany naszych magicznych chatek i tyle. Dzięki temu mnie płacimy za prąd i takie tam… Dobra, rozumiem, że utrzymanie sporej części kibelków poza sezonem to pusta kasa, ale zamykać te przy porcie? Znaczy co? Każdy z rybaków i tych szusujących na falach ma robić TO po staremu? Za burtę?

Oczywiście… tia, wszystko rozumiem, ale jak wydaje się na durne rzeźby, to jakoś kasa jest. No i na tych, o których mówić mi nie wolno, bo przecież współczesność charakteryzuje brak wolności słowa… Nie no, cholera jasna, nie rozumiem. Obserwuję powolny upadek onej turystycznej fasady Wyspy od około 2006. Różnica między 2003 a 2006 była ogromna. Jak skok w przyszłość… wszystko się rozwijało, cholerna złota era, a potem rok po roku kolejne upadki. Tej inwestycji nie będzie, tutaj zaoszczędzimy, a co najgorsze – wprowadzimy wolną rękę dla wszelakich oprysków i nieekologicznych hodowli i upraw!!! Serio? Szkoda, że podatku od eko nie obniżymy, jak już tak lecimy. Bo żebym pod nosem miała nowość taką, wiecie, uczyli się o niej w Portugalii, wielkie studia, ogromna kasa, by ino się powiadomić o tym, że chwasty wyrywac można ręcznie, a świnka chodząc po polu nawozi je i zjada stare pyrki…

Oczywiście…

Dobrze, że wieje, bo ja już niczego nie rozumiem.

IMG_0299

Wieje…

Miało popadać, ale jak zwykle nic z tego. Przyznaję, że nie mogę się doczekać jesieni i zimy. Ale pewno tylko ja, co? U nas pogoda może troszkę przykręciła temperaturkę, ale w okolicach południa nadal można spalić raka. Na plażach oczywiście już luźniej i doprawdy można się zabawić. Wiecie, na dziko tak!!!

Ogólnie mówiąc oto skończył się szczyt sezonu, oto nadeszły coroczne dni wszelakich przecen, tańszych wynajmów i takich tam. Wiecie, jak co roku, gdy przejdzie ta lipcowa fala, to ogólnie mówiąc sierpień to już te gorsze wakacje. Więcej Niemców i odrobinę wiecej Polaków, ale w tym roku serio nie dopisali. Uwielbiam ten czas zmniejszającej się liczby Turyścizny, a jednak wciąż jeszcze jej obecność. Wiecie, taka to niezamierzona świeżośc pewna, taka inność i odmienność, a jednak kurcze… niecodzienność. Nic na to nie poradzę, w końcu narodziłam się w sanatoryjnej sezonowości i ciągłej zmienności twarzy. I tak mi chyba lepiej…

Dlatego tylko teraz możemy skorzystać z tego, co codziennie jest wyłącznie otwarte dla Turyścizny, a jednak smaczne i zabawne. Wiecie… taki rybek w czipsach, czy coś mniej więcej niewędzonego. Bo wędzone to można dostać dłużej i częściej, ale smażone już kurcze nie… cholerne diety narzucone no! Nic ino jabłka, co Winni? Nic ino zieleniny. Nic to, że nie z Wyspy, nic nawet, że nie z Danii… ech! Bez urazy fairtrade, ale to akurat sensu nie ma żadnego, by pyry sprowadzać z RPA!!!

Nie no… serio wkurzają mnie te polityki i dziwne wybory osobników w garniakach. Sorry, ale Polska nie ma monopolu na wariatów w tych rejonach. I na ceny jak z kosmosu. Czasem mi się wydaje, że bliżej nam do Afryki spoglądając na nalepki na warzywniakowych stoiskach, niż do tej dziwnej Polski, czy nawet Niemiec. Czasem serio już nie rozumiem, ale wieje…

Dobrze, że wieje!!!

IMG_0264

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.