Pan Tealight i Wszystkożerna Skrzynka Pocztowa…

„Kłapała…

Serio.

Co większy wiaterek, ot większe pierdnięcie i tak dalej, wzniesienie prądów w powietrzu, tudzież cięższy obiekt z plemienia Turyścizny i ona już kłapie. Chociaż. Tak naprawdę to on. Niby skrzynka, a jednak męska!!! Skrzynek? A może Pan Skrzyń? No mniejsza, nie lubił przecież rozmawiać, tylko kłapał, warczał i… nawet szczekał. A jednak nie każdego listonosza łapał za rękaw. Jakby wybredny był, małostkowy może nawet, może w rzeczywistości nie chciał smakować każdego, a może tylko kolekcjonował palce? No mniejsza, ale cały problem w tym, że Wiedźma Wrona Pożarta kochała dostawać pocztę, więc… miał sporo okazji.

O poranku, mniej lub bardziej definicyjnym, srebrzystość na łapce, może i kurzej, może strusiej raczej, kłapała i czekała na nibypożywienie. Na gazetki reklamowe, wieści bankowe, rachunki i wszelkie inne niespodzianki. Czekało, a raczej czekał, na swoją powinność. Zabrać, schować w sobie i nikomu nie oddać. Nikomu, kto oczywiście nie posiada klucza… klucza splamionego krwistością świeżą… albo tylko farbką, no wiecie jak to jest. Taka stylówa no!!!

Czy pożerał listonoszy? Czy to było jego prawdziwe zadanie?

A może tylko listonoszki? Może to dlatego ta niska, śliczna blondynka, już się nie pojawiała? A ten kurier co tak śpiewnie walił w odrzwia? Czy to nie on zostawiał ostatnio jakieś zawiadomienie? Hmmm… czym żywią się pocztowe skrzynki tak naprawdę? I gdzie chowają wyssane kości?”

(„Sklepik z Niepotrzebnymi” Chepcher Jones)

IMG_0374 (2)

Z cyklu przeczytane: „Przeklęta laleczka” – … i Meksyk. Trzy młode kobiety, wszelako idealne, piękne i wykształcone znajomy w rurkach… kurcze, no nie wiem. Ale miał być Meksyk, a ja mam w sobie specyficzne miejsce dla zabytków tego rejonu, więc się skuszę! No przecież…

I tutaj popełniam pierwszy błąd. Bo sorry, ale Meksyku tutaj jak na lekarstwo. Niby każdy rozdział rozpoczyna się opisem miejsca, a jednak, wcale tego nie czuję. Nie widzę koloów, brakuje mi opisów i wkurzają mnie bohaterki. I sorry, ale całe morderstwo mam głęboko gdzieś. Gubię się pomiędzy gościem, co to zawsze w ręczniku i seksualnością, która niczego nie wnosi. Wkurzam się, gdy słyszę, że mokry koleś wciągnął na siebie rurki! Próbowaliście kiedyś? Ja tak… i gdzieś w połowie przypominam sobie, że przecież tutaj był trup. I jakoś… nie wiem, nie obchodzi mnie to.

Męczę się, docieram do końca i obiecuję, że nigdy więcej. Nazbytnio zaspokojona owa młodością idealną i piękną, polskością… ową… hmm, może to jest ta „warszawka”, którą zawsze mnie straszyli, z którą podobno zderzyłam się na studiach, ale nie zauważyłam tego zbyt zapatrzona w książki… Nie dla mnie powieści, w których nie ma obrazków, a są tylko ludzie i dialogi… nie dla mnie.

IMG_6848

Pamiętam pierwszą noc na Wyspie.

Pod namiotem, w mocnej zieleni powakacyjności, i wszelkiej spokojności września. Było tak… inaczej. Nie chodziło tylko o to, że człowiek po raz pierwszy rozkłada się pod ową nikłą warstwą kopułki poza krajem zrodzenia. I nawet nie chodziło o to, że tak serio, to w ogóle go nie było stać na tą podróż, ani na owe chrupki, co je ze sobą przywiózł i nawet na ciepłą wodę pod prysznicem… dlatego na tym silnie sobie człowiek przyoszczędził, w końcu miał morze za progiem… No i przecież nikt nie umarł jeszcze od małych, zimnych pryszniców, co nie? Aczkolwiek od dziwnie, mistycznie nawet, zagubionego śpiwora, mógł. Na szczęście przeżył i nawet nie padało, za to wszystko szumiało. I wiecie co? Myślałam, że to drzewa, a to było morze, a może jednak było odwrotnie?

Widzicie… leżąc na Wyspie człowiek najpierw uczy się spać. Uczy się spać od nowa i tak do końca. Pamiętam, że ten pierwszy tydzień, to przespałam. Przespałam noce i poranki, południe czasem a i popołudnie, a nawet wieczór i znowu noc. Spanie z przerwą na jedzenie i trochę spacerów oraz kąpiele. Zwyczajność, a jednak coś nadprogramowego. Nie było wielkiego zwiedzania, człowieka nawet nie było stać na zakupy, a jednak coś się w nim zmieniło. Od razu może, a może jednak powoli tak, stopniowo? Z każdym snem? Może w rzeczywistości Wyspa wpuszczała we mnie powoli jakieś taaakie obrzydliwe wiecie robale jak z XFilesów? Może chodzi o to, że to inna planeta…

Pierwsza noc była jak totalny odlot, tyle z niej pamiętam, nic więcej. Nawet nie pamiętam tego, że wiecie… się obudziłam.

IMG_6698 (2)

Noce na Wyspie to nigdy mi nie spowszednieją.

Dnie też nie! No bo serio. Tutaj nie można być pewnym pogody, gorzej, nawet kurcze aury… listonosza. Widzicie, czasem na środku pada i zimno jest, a na obrzeżach słonko, albo odwrotnie. Śnieg mają czasem spory kilometr ode mnie, ale… czy ja się dziwię? Nie! Po prostu przyjmuję wszystko, dzięki temu, zawsze mogę miec nadzieję na lodowiec za zakrętem. Bo chciałabym mieć lodowiec! Z morenami taki, wiecie, stara szkoła. Jak takiego pieska. Chodziłabym z nim na spacery i w ogóle.

Grzeczny by był…

Budzisz się czasem ze słonkiem, a potem pyk i juz go nie ma, za to wiatr nadchodzi, chmurzysko piękne, wroniaste się rozciąga nade mną, a potem, zaraz z boku znowu słonko i żar, albo mglistość taka mroźliwa. Wiecie, co kto lubi, zawsze tutaj znajdzie!!! Kurcze… czasem myślę, że serio niczym ostatni psychiczny dziwak… wszędzie indziej by mnie zamknęli już dawno, nałożyli nowomodną koszulkę z wiązanymi rękawami i karmili miękką łyżeczką… No bynajmniej jako dziwak cieszę się wszystkim. Niczym pustak totalny i tak dalej. W końcu kto tam w dzisiejszych czasach docenia zwykłego, definicyjnego, starej krwi dziwaka?

Czy moja Wyspa ma metkę?

No wiecie, made by, tudzież made in, albo wiecie, coś w ten deseń. No ten kawałek szmatki taki haftowany, kurcze, który sprawia, że ludzie się o niego zabijają? Bo jeśli nie, to chyba nam potrzeba! Serio! Mają zamiar zwiększyć ilość durnych koszmarnych nawozów. Tak, tych szkodliwych. Cytuję, tłumaczą: Wyspa jest twarda i to przetrzyma. No tak rolnicy gromadnie powiedzieli, jak się ich inni spytali. Kurde, a jeśli to sprawi, że nie będzie już nocy na Wyspie? A może znormalnieję?

Albo gorzej… zacznę nosić szpilki i się malować?

A tak… też ma problemy.

IMG_0337 (2)

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.