Moje światy…

Zawsze coś było nie tak z moim światem. Wydawało mi się, że wszystkich otacza to co jest tak znajome mi. Nigdy nie uznawałam siebie za coś specjalnego… dopiero powoli przekraczając kolejne granice czasu i przestrzeni, zaczynałam powoli, może i zbyt wolno, rozumieć, że normalność powinna być inna. Że dla wielu JEST inna. Ale mojej rzeczywistości/normalności nie udało się jakoś nagiąć do narzucanych mi definicji. Nie udało się, ale próbowałam wciąż… i znowu i ponownie.

Nie udało się.

PRZESTAJĘ!!!

Czy żałuję? Nie wiem, może czasem wydaje mi się, iż ta owa normalność byłaby łatwiejsza? W eksploatacji 😉 Ale chyba nie żałuję. Zresztą nie wiem. Wiedźma też zmienną jest i to jeszcze jak!

No tak. Wiedźmą jestem od zawsze. Przyznawanie się do tgo zwykle przyjmowane jest z uśmieszkiem. Nikt nie wierzy. Może to i dobrze? Chociaż… nie wiem. Zbyt wielu rzeczy nie wiem, ale owa błoga nieświadomość wcale mi nie ciąży…

Przeczytałam „Wilczy miot” S. A. Swann. Sympatyczna opowieść o miłości. Zaskakujące, ale tak. Oto nowela z XIII wieku. Prusy, dzieci – wilkołaki. Dzieci zabójcy. I Lila. Dziewczyna, która sie zmienia, dojrzewa, ucieka… i znajduje chłopca. Naznaczonego przez przeszłość. Przez dramat i śmierć. Tak jak i ona. Jak wiele ich łączy i czy nie zbyt wiele dzieli? Czy mogą żyć w świecie starych bógów i tego okrutnego nowego?

Zaskakujące! Książkę napisał mężczyzna. I to autor o nadzwyczajnej wrażliwości. Nie tylko zdolności gromadzenia wiedzy, działania zgodnie z historycznymi ramami, ale też porafiący opisać konlikt człowiek – drzemiące w nim zwierzę.To niby powieść fantasy, niby historyczna… ale wiele w nim człowieczeństwa, co sprawia, że książka jest piękna. Taka ulotnie urokliw jak zapomniane, zarośnięte ruczaje, gdzie drzemie stara magia… i woła nas cichutko.

Polecam. Serio, a sama biorę się za „Odnaleźć swą drogę” A. Ruda.

Muszę dotrwać do czasu aż jedna z moich ulubionych autorek w końcu zostanie wydana 😉 Maria Ulatowska, ta od pani Eustaszyny – zaprasza do swojego „Sosnowego dziedzictwa”. Wydawca Prószyński i Ska, już w lutym! Szykuje się cudowna dolina zapmnienia i spora studnia, z której wiadrami można czerpać nadzieję, nadzieję na to, że ten świat nie jest taki straszny, że czasem przydarza nam się wiele dobrego, Naprawdę dobrego.

Po wszelkie granice!!!

No i oczywicie jest jeszcze nowa książka Małgorzaty Gutowskiej-Adamczyk!!! Tym razem to Świat Książki wydaje jej opowieść, którą poznałam wcześniej – razem z całą niepewnością samej autorki z serii: czy to w ogóle ma być wydane 🙂 Sympatyczną, zwariowaną, taką full wypas historię z PRLu, co pozwala mi myśleć o Gosi jako o „Pilipiuku bez magiczności”. Bo humor mają obydwoje, specyficzny, może i nie do końca przewidywalny… ale porywający!!!

„Mariola, moje krople!” w księgarniach!!!

A na razie cieszę się z wygrania pewnego konkursu i nie mogę się doczekać aż Wydawnictwo Niebieska Studnia prześle mi wygraną: „Zaginiona księga z Salem” Katherine Howe. A dlaczego wygrałam? Zobaczcie, no i sami może spróbujcie? Co myślicie… wystarczy jedno, tylko jedno zaklęcie!

Oto moje:

Dzisiaj „Zaginioną księgą z Salem” zostało nagrodzone to imponujące zaklęcie:

„Wychodzę w noc, gdzie obmywa mnie blask pełni
Poddaję się magii srebrzysto-mlecznego światła
Oddaję się Bogini Wyspie, bo wiem, że ona mi pomoże.
…Tylko ona zna mnie do końca.
Tylko jej zaufałam.
Tylko ona wie, ze moje pragnienia są prawdziwe, że nie ma we mnie zawiści.

Stoję na plaży, gdzie wiatr wygrywa pieśń kamieniami.
Kucam i sięgam, wiem, że trafię na ten, który jest mi przeznaczony – kamiennego posłańca.
Ściskając go wyjmuję zapałki. Bo moja magia to żywioł ognia.
Moja magia to sól z morza i zagubione siły powietrza… Moja magia to kamień, owa perła narodzona z łkającej ziemi.
Sięgam i zapalam zapałki.
Trzy. Trzy płomienie, trzy pragnienia…
Zdrowie. Miłość. Dom.

Parzę sobie palce, a potem jeszcze pomarańczowe główki wciskam w piasek plaży. I czekam… którą z nich fala zabierze pierwszą. Które pragnienie zostanie spełnione? Zanurzam palce w morzu, nie zwracam uwagi na zimno i pozwalam czerwonej nitce nasiąknąć. Czekam aż żywioły dadzą mi siłę… I wiem, że cokolwiek się stanie, co przyniesie przyszłość, Ona i one będą mnie chronić. Plączę supeł pierwszy, drugi i trzeci, opasuję lewy nadgarstek i wiem…”

„- wypełniam w każdy sabat, a szczególnie w noc z 31 na 1 listopada; to z jednej strony wróżba, z drugiej zaklęcie ochrony, ale też pomaga spełniać marzenia oraz zrozumieć, czego tak naprawdę chcę… wracając do domu zapalam świeczkę, by pozwolić światłu krążyć, by magia wiedziała, że czuwam… poświęcam płomień Bogini i wierzę…”

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz