Pan Tealight i Agenci Jątrznięci …

Pan Tealight to myślał przez całe swoje życie, że nigdy nie uderzy kobiety. Nawet takiej wiecie wielkiej i z wąsem i z petem w gębie, co stoi mu na drodze do toalety i wymachując tłustymi, zbrojnymi w czerwone pazury łapami, no i ta złota obrączka w rozmiarze opony do tira to też mus… no więc, że nie uderzy, nawet jak w godzinie prawdy najprawdziwszej przypieczętowej skrzyżowanymi odnóżami i trzęsącym się głosem szklącym bólem nieoczy, macha, że nie ma wydać z papierka, a jej się nie przekupi. Że ona to od takich zagramaniczniaków nie przyjmuje…

Tia, Pan Tealight przez całe swoje DOTYCHCZASOWE życie myślał, że nigdy nie uderzy kobiety. Nie wliczając potknięć się o dziwy panujące w Białym Domostwie, ale wiecie… to coś innego. Nic jak ta para wygarniturowanych osobników, którzy obecnie się wędzili w ciepłocie i aromatach Smoka z Komina. Całkiem nieubrani! I dokładnie oparzeni, znaczy bezwłosi. No nic jak oni nie sprawiało…

… że chciał jej przypierniczyć. Przyserniczyć i przytortowić!!!

W końcu oni przyszli do niego. No może i się zabłądzili jakoś tak, a może jednak poprowadziły ich dziwne okruszki, bo wiecie, ostatnio podobno znowu w Gudhjem nocą wyrastała Chatka z Piernika i dzieci jakieś wabiła do siebie okruszkami, darmowymi cukierkami i obietnicą nowej szczęki, oraz życia wszelakiego i długiego w formie bardzo naftalinowej i formalinowej. Wiecie, niektóre chatki miał to do siebie, że bywały na diecie, ale wciąż eksperymentowały…

Bo przecież homunkulusy, które dobrze czyściły rury też doskonale sprawdzały się w formie suweniru!!!

Ale oni byli dorośli.

Wychudzeni i dziwnie znajomi. Bynajmniej Wiedźma Wrona Pożarta, jak tylko jej pokazał, co złapali na ulicy i co z tego już zrobili dostała nagłego ataku panicznego rechotu i… chyba omdlała. Nie ruszała się, choć może oddychała, dziwnie spoglądała na ścianę i krzywiła usta… Bo chyba nie mogło chodzić o to, że oni byli w jakiejś tam Kanadzie, zdążyli to wydukać przez oprawieniem, przy filmach, czy kosmitach, czy czymś tam, no i serio wcale nie wierzyli w magię u UFO. No i wiecie, Alieni Ostatecznie Domowi bardzo się zdenerwowali na takie słowa, no i wyciągnęli te próbówki, probniki, owe rurki, kabelki, stoik ze srebrzystego, mocnego, ale lekkiego metalu… ssawki, no i jakoś tak trzeba było… posprzątać!!!”

(„Sklepik z Niepotrzebnymi” Chepcher Jones)

IMG_3297

U nas są takie fajne napisy czasem, w stylu: dzieci niepilnowane zostaną porwane przez potwory z głębin, albo dziecię lepiej mieć na smyczy… wiecie, w końcu woda dookoła, lasy i puszcze, potwory, które z chęcią połasiłyby się na owe krótkie, pulchne nóżki. W sosiku na przykład, albo w galacie, no potwory też muszą coś jeść! Więcej empatii! I ja to rozumiem. Znacyz dokarmianie potworów jak najbardziej rozumiem. To, że ludzie się rozmnażają może mniej, ale biologia i chemia z łatwością to wyjaśniają… a jednak czasem po prostu był założyła wielkie buciory i gniotła te rozwrzeszczane, roszczeniowe…

… a to wszystko z powodu mydełka.

Może się Wam obiło o uszy, może i nie, ale gdzieś tam ktoś próbował uratować dziadka ze szponó kopiącego go bachora. W odwecie bachor naskoczył na niego i… właśnie, co teraz? Kiedyś, znaczy jak byłam młodsza, można było oberwać przez tyłek, dziś się to nazywa molestowanie… więc facet, zaatakowany, polazł do sklepu, kupił mydło i nakarmił bachora! I wiecie co! Facet został ukarany! Za obronę osoby starszej, a próbę nauki smarkacza, no i za czystość pewno też?

Chociaż, czy mydełko miało atest?

Tia, nie tylko zakochałam się w Wyspie wiele lat temu, nie tylko wyłącznie tutaj poczułam, że może istnieć na tym świecie jakiś mój dom, ale przede wszystkim ujął mnie porządek, cisza, spokojność i dzieci, które… nie były takie obrzydliwe. Niestety to się zmieniło, a już w okresie wakacji, gdy przybywają dzieci wychowywane z stolicach i to całkiem bezstrsowo… boję się. Przeraża mnie to, że coraz częściej ludzie mają w dupie znak: psy trzymać na smyczy! Że napadły na mnie piekielna brytany – przy moim półtora metra, to naprawdę nie było fajne – a właściciel ino stwierdził, ze to chyba moja wina, bo one tego nie robią zwyczajnie. Oj pewno, że moja… Oj tosz baba ze mnie, Szatana nasieni, przesrane masz świecie!!! Ale dzieci… widzicie psów się można bać, ale dzieci nie. I tak jak psa nie uderzysz, no bo to serio wiesz, wina wychowania, durnego człowieka i tak dalej, tak dziecku byś przypierniczył. Ale co zrobić z wyrośniętym dziesięciolatkiem, co ma nóż? Złamiesz mu rękę, będzie, że wykorzystałeś swoją siłę, nie złamiesz… po prostu i zwyczajnie, sam nie żyjesz?

IMG_2570

Nie mam dzieci. Nie planuję, nie chcę… powodów jest cała masa, nie tylko takie w stylu: nie stać mnie, nie czuję tego, tudzież moja pula genowa serio nie nadaje się do ponownego przetwarzania, nie tylko choroby własne… ale przede wszystkim fakt, że nie umiałabym go odpowiednio wychować. Dlatego mnie intryguje, jako naukowca, jak wszyscy ci rodzice mogą o tym nie myśleć? O wychowaniu? Przecież zrobienie i urodzenie, to jeszcze nie człowiek. Człowieka się robi, maca, kształtuje, lepi, maluje… uczy… Ale chyba o tym już nikt nie pamięta, czyż nie?

Często słyszę: ale u Was to jest inaczej, bo ty to żyjesz w innym świecie, innej rzeczywistości. Aj pewno, że żyję. Zapytajcie mojego psychiatry!!! Każdy sobie sam tworzy świat i tyle, tylko większość z Was zwyczajnie boi się o nich opowiedzieć. No weźcie! Na przykład ilu ma na końcu języka, że lepiej nie poznawać autorów książek, które sie kocha? Albo nie wiedzieć jak były zrobione filmy? Jakoś tak owe dodatki, ta cała internetowa otwartość, strasznie odziera wszystko z magii. Serio! Dlatego nie, nie mam idoli, a nawet jeżeli mam, to sorry, ale od dawna nie żyją! Nie chcę wiedzieć jak wyglada moja ulubiona autorka, czy autor! Serio! Nie chcę, by mi to zepsuło ogląd fabuły, czy raczej jej przeczytanie. Zwyczajnie pragnę tworów, ale nie twórcy. Wiecie jak bardzo można zabić jedną z ulubionych powieści, gdy się nagle okazuje, że ulubiony pisarz, to zwykła ŚWINIA! I nei taka z tłustymi mile owłosionymi boczkami, z której zrobisz wędlinki, no i girki w galacie… i chrumka, ale zwykłym ŚWINIEM człowiekiem. Podłością i wulgarnością. Podobnie z piosenkami. I obrazami… nie chcę wiedzieć kto co namalował, nie chcę człowieka, ale… pragnę owego czegoś innego, coś ponad ludzkość. Duchowy wymiar dwunożności. Czy naprawdę jestem taka dziwna? Bo właśnie mi uświadomiono, że teraz chodzi tylko o celebryckość i wszelkie się człowieczeństwem – w wymiarze co zjadłem, jaką kupę zrobiłem – ze światem.

Pewno dlatego dupa ze mnie nie artysta! Ech!!! Cóż, zawsze chciałam być dziwakiem! Nietypowym pośród atypowych typów… co w gruncie rzeczy wyjdzie, że normalnym? Ekhm?! Mniejsza!!! Na Wyspie pada deszcz, potańczyłam sobie w nim trochę. Wiecie jakie to niesamowite? Takie samo jak tupanie bosymi nogami w świeżych kałużach!!! Wolność! Gdy tylko się zapomni, że współczesność wmawia nam, że przyroda nas zje… znaczy wiecie: pszczoły, kleszcze, wampiry, wąpierze, wiły i wije i… złe i bardzo naburmuszone bachory, które mogą cię zabić, a ty im nie zrobisz nic.

A dlaczego tak marudzę? No o dzieciach? A dlatego, że kurcze sobie właśnie uświadomiłam, że jak jesteś bezdzietnym, lubiącym pracę ateistą, to serio masz przesrane!!! I na dodatek niepalącyn, no w ogóle przesrane!!!

PS. Mała nowość z rynku nieruchomości!!! Jeżeli udowodnisz wielką przynależność do Danii możesz sobie kupić sommerhus! Ha ha ha, czyli jak często przyjeżdżasz zjesz worek lakridsów i ogólnie mówiąc popływasz poza sezonem w otwartych falach!

IMG_2563 (2)

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.