Wyspa na błękitnie…

„Czasem wszystko jest błękitem. Absurdalnie wprost błękitne niebo zdaje się przenikać nieroztropnie porzucony papierek po błękitnym cukierku, i nadmiernie wtapiać się w błękitne pranie. Błękitne domy wtulają się w błękitne drzewa, a nazbyt intensywnie błękitne kwiaty, zdają się puszyć owym jedynym odcieniem. Błękitni turyści zapatrzeni w dziwnie błękitne fale, zapisują w sobie błękitne wspomnienia, a autochtoni, obznajomieni z tymczasową błękitnością, pozostają w chmurze błękitnego zniewolenia.

Pozwalają sobie na błękit…

Bo błękit jest jak narkotyk. Wciąż sobie wmawiam, iż wcale go nie potrzebuję, że kocham szare fale i szare niebo, ale dopiero po chwili zauważam, ze kropla, która spadła na moje ramię, deszczowa kropla jest błękitna. Błękitna jak sierść przechodzącego kota, który nazywa siebie Białym i kość trzymana przez przechodzącego goldena. Błękitna jest i smycz i sznur, którym przymocowano błękitną łódkę do błękitnego nabrzeża.

Podnoszę ręce do góry i wiem, że słońce nie jest jasne, żółte czy białe, ale jest tylko błękitne. Błękitne jak powietrze, które wdycham, jak moja skóra i trawa, na której stoję. I tylko moje oczy nie są błękitne. Nigdy nie były…”

(„Słuchając Wyspy – nie słuchając ludzi” Chepcher Jones)

PS. Jestem po prostu w pełni apetyczna… w końcu udało mi się zdobyć książki, które wiecie, no chcę przeczytać najbardziej, a przy okazji wypróbowałam amazonka.pl. I muszę Wam się przyznać, że rzucam merlin.pl na korzyść amazonki. Nie dość, że realizują przesyłkę w ciągu 24 godzin, mają kapitalne promocje, to jeszcze przesyłka dobrze zapakowana i wysyłka UPSem dociera w cągu kilku dni – a mówimy o miejscu, które opisuje się jako „odległe, gdzie przesyłki nie są dostarczane codziennie”.

No i dorzucili zarębistą torbę. Kocham te torby 😉

Tak więc możecie sobie wyrysować mnie, tak jakbym siedziała przed sporym, zastawionym pysznościami stołem. Wiem, że to jedzonko na długo nie starczy, ale ma być smakowite. I ze smokami 😉

A w międzyczasie wpadłam w amok i namalowałam… to chyba przez obsydian.

Bo migiem, magicznie dotarł do mnie obsydian – wymarzony, ochrona i przewodnik. Grot strzały i trochę piasku z pustynii Nowego Meksyku.

A wszystko od WhiteDoveTreasures. Przemiła i pełna sił kobieta. Tych sił, które przypominają mi jak prosta i naturalna jest magia… ale jak i niebezpieczna.

PS. Recenzja „W północ się odzieję”.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz