Pan Tealight i Miłość Rzeczywistości…

„Lekki wietrzyk, słonecznie, cienie…

… przemykający się bez przeszkód powiew, w większości nader wyraziście, miejscami boleśnie (gdy właśnie nagle zachce ci się siku, wpychasz dupsko za omszony, porośnięty porostami kamień, a tam mimo braku wszelako wyuczonej piętrowości leśnej, coś cię w gołą żga) iglastym lesie, w którym drzewa gałęzie poniosły wysoko, by jak najbardziej blisko mieć niebo i słońce… Tam, rozrzucone po szerokiej, kamienistej, mało skomplikowanej połaci, stoją wychudłe, dziwnie żółkniejące jednak na czas, jakże poprawnie brzózki. Samotne pośród owych wysokich, smukłych, dziwnie w dolnych rejonach gołych, iglastych panów. Skrywają owych zakochanych w sobie, co to nigdy tak naprawdę nie dostąpią zjednoczenia. Nigdy się ze sobą nie pomacają do znudzenia, nigdy nie zatańczą przytulanego, nigdy…

… mają tylko ten czas, tylko ten wiatr, tylko tę szansę. Ten jeden podmuch, który zrywa z nich samotnie pląsające w powietrzu liście. Jakże zagubione, lekko przelęknione, kierujące się instynktem szaleńca, szukającego czegoś, kogoś? Jednak raz na jakiś czas się udaje. Raz na wiele żółtych, napowietrznych łódeczek staje się cud i tańczą obok siebie. Stykają się ogonkami, muskają, głaszczą swoje wysuszone, obgryzione wzrostem boczne koroneczki. Muskają się nerwami, stykają żółcieniami. W owym tańcu, owej chwili od wzlotu ku upadkowi dwa liście przechodzą wszystko. Zakochują się i wstydliwie po raz pierwszy muskają swoje członki. Zaczynają od owych rumieniących blaszki słów i spojrzeń, by zaraz wzlecieć w górę i wezbrać erotycznym napięciem. Spełnić się cieleśnie, pokładając się powietrznym tańcu jeden na drugim, to od prawej, to od lewej, to z góry, to od dołu, jak podwieje, zyskają chwilę by dojrzeć seksualnie. By poznać co kochają, a za czym nie przepadają, by przejść przez bazianie się kremikami z owockami i zrozumieć, że smarowanie się masłem z dodatkiem orzeszków, w rzeczywistości wymiaru seksualnego, cóż no może być bolesne. Czasem i to bardzo, jak wpadnie w jakąś dziurkę… By pokochać te swoje łodyżki, wiedzieć co dokładnie, w którą wygryzioną zmyślnym robaczkiem dziurkę włożyć…

… opadają. Nie zdążą zalegalizować swojego związku, nie doczekają się dzieci, anie wszelakiej rutyny. Ale jednak spotkały się. Były i tańczyły razem… Były. Czasem to właśnie ma znaczenie. Już tak blisko ziemi, on muska ją, scałowuje ów dziwny pyłek, który przyczepił się jej do rąbka ciała, poznaje smak, trzeszczy. Tam na ziemi, w trawie gęstej, albo pomiędzy wielkimi głazami, znowu się zgubią, on o tym wie, ale okłamuje ją, że tak będzie zawsze, że będą tańczyć, wywijać piruety, że ten wiatr nigdy nie ucichnie, że będzie zawsze wznosił ich i upuszczał, a oni nie mają choroby morskiej, powietrznie wietrznej czy wszelako lokomocyjnej, nie pozwalając jednak im odejść, nigdy, rozminąć się, nie być razem… i kłamiąc tak, pocałunkiem ostatni ukręca blaszki listek listkowi z miłości. Bo wie, że w trawie znowu się rozdzielą i gnijąć myśleć będą tylko o tym co było, bo nic już nie będzie…

… a to tak bardzo, wilgotnie i słono, smutne…”

(„Sklepik z Niepotrzebnymi” Chepcher Jones)


Z cyklu przeczytane: „Ostatnia królowa” – intrygująca, fascynująca, z jednej strony historyczna, z drugiej lekką ręką rozrzucająca fantazję… powieść o kobiecie. Joanna Szalona. Któż by pomyślał, iż była tak STABILNA na umyśle, tak bardzo wpuszona w maliny. Tak dziwnie zniewolona. Ale z drugiej strony, może tak właśnie było? Bo przecież w kim z nas nie ma owego szaleństwa, gdy życie nagle wywraca się, a potem toczy dziwnie nie tą stroną ulicy?

Czujemy się oszukani… może więc powinna się nazywać Joanna Oszukana? Powiedziano jej, że jako księżniczka nie może chcieć, że nie może pragnąć, ale może mieć nadzieję i ona ją miała. Pokochała by zostać zranioną, a potem stała się macicą, która nie miała już złudzeń, ale postanowiła walczyć! Za Hiszpanię. By być jak matka. A może jednak być czymś więcej?

Nie rozumiem feministek, bo ich idee zdają się mieszać z błotem takie kobiety jak ona. Odbierają im całą ową walkę, siłę, którą musiały się wykazać, odbierają im odznaczenia przyznane przez historię… zasługi. I o tym jest ta powieść. Historyczna i fantastyczna, prawdziwa, ale i lekko przycięta, przygięta, by pasować do ram. Bo i czemu nie? W końcu o to chodzi, by historia była żywa, by spoglądać na nią z różnych stron, by wyobracać małpę jak się da… a to co się zdarzyło, cóż, dla nich, wtedy, było prawdą. Dla nas jest nauką, rozrywką, przeszłości tchnieniem… Wspaniałą powieścią, świetnie spisaną, pamiętnikiem kobiety, która jednak nie była szczęśliwą.

Recenzja: „Postrzelony”

Wlokę się po lesie, który wygląda jakby przeniósł się z nadel dalekiej przeszłości i na dodatek nie był zbytnio człowiekiem macany. Podłoże szeleści liściami, a mi zaczyna robić się dziwnie… bo ten szelest, który kiedyś przerażała, bo też co mi niby liście zrobiły, że je tak moje kroki i gramolenia w podłoże wciskają… tak teraz zdają się być zboczeńcami. Pragną tego deptania, pragną jak najszybszego sproszkowania, zespolenia się z glebą, jakby czekało tam na nie coś…

… coś o czym nie mam pojęcia. Owa tajemnica, do której mnie nie dopuszczono, choć zdawało się, iż posiadam dość wysokie kody dostępu do Wyspy? A może czasem lepiej nie wiedzieć? Nie zdawać sobie sprawy z owych liściejowych jęków i posykiwań, z owych okrzyków i dochodzeń, z owych poceń się łodyżki, soków ostatnich ściekających, z owych cielesnych perturbacji?

Z leśnych otchłani znikają niebieskie tojtojki. Znaczy się obecnie jak sikać, to ino w plenerze. Nie ma mocnych, bolesne zetknięcie z przesuszoną naturą. Rany w miejscach, do których zwykle słonko nie dochodzi, bo też dlaczego by miało dochodzić spoglądając właśnie tam? Ot zboczone by było słonko…

… kryjąc się za omszałego głazu przestworem stara się człek być maleńki, ale rozbłysku dupska nie ukryje. W końcu to jedne jak musi, no powstrzymać się nie da. Trzeba, więc potrzeba. A tutaj strumyczek, potoczek, strużka i ciurkania, szelesty kropelkowe, trącania, muskania, dreszczyki i podwiewy, dmuchnięcia i poszumy, lekkie kapania i wszelakie inne wilgotności, no nie da się!!!

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.