No i dzieci zeżarły moje cukierki. Nie wiem czemu, ale czuję się dziwnie. Może to owo dziewictwo po raz pierwszy obkradzionej wiedźmy, co to cuksy kamuflowała na zimę? A może boję się, że napadną na mnie jeszcze jakieś inne bachory i zamiast dać się zapakować do pieca, będą wołały o cukierki… a tak serio to już nie ma. Była tylko ta jedna torebka w ramach dekoracyjnych. No co, stara jestem, nie gyzę już karamelków, zresztą były ohydne! Nie ma to jak porządne czekoladki…
A gdyby tak zeżreć te dzieci? Ile weków by się zrobiło na zimę…
Staffnąc bachory czymś intrygującym, no i do piecyka 🙂 W końcu i tak nie rozumiem co do mnie mówią, jak będą krzyczały tym bardziej! Toż dogodność mieszkania na Wyspie, na której nie rozumie się ni słowa… Żeby 3 dialekty na takiej skałce sobie wymodzili… Szaleńcy. Ale i tak kocham moją magiczną Wyspę! Mimo że z tą magią coś nam ostatnio nie wychodzi…
Ech! Okutna umiem być tylko w wyobraźni. Nie będzie weków z dzieciów. Co za braki w genetyce wiedźmowej. Dobrze, że choć zaklęcia odnowione, moze nic złego się nie przypałęta, oby coś dobrego… Zamawiam cud od jutra, mogę poczekać te kilka godzin!
Ale potem chcę cudów. Spełnienia marzeń w Nowym Roku, magicznie Nowym Roku! Chcę… proszę, błagam… przecież już z dupy nic mi nie zostało od tego kopania. A głowa waląca w mur zaczyna się przyzwyczajać, odciski z tynku i cegiełek wpisują się w malowniczą strukturę mojego nosa. No litości!!!
DZIECI ZEŻARŁY MI CUKIERKI!!! BUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUU!!! JAK MOŻNA TAK OKRADAĆ STARĄ WIEDŹMĘ? 😉