Pan Tealight i Szłowikowa…

Baba Szłowikowa była odbiciem wszelakich myśli, wyobrażeń i tego, co wtłoczyły w Wiedźmę Wronę Pożartą Przez Książki Pomordowane one bajeczki rosyjskie oglądane i czytane za dzieciaka. Wiecie… chustka, pasiasta spódnica, biała bluzka, kamizelka do tego, druga chustka na ramiona potem jeszcze fartuszek. Niby przygięta do ziemi, ale jednak aż nazbyt rześka i ruchliwa. Zdolna zrobić wszystko i zapewne skrywająca Harry’ego Pottera w kieszeni oraz jej własną przenośną chatkę na łapce… no i to drzewko, co te jabłuszka trza mu było zerwać i piec, który trzeba było wyładować, bo aż cierpi od onego ochlebienia…

No wiecie.

Stereotyp.

I fajne to było.

W końcu coś normalnego. W końcu coś znajomego… i jeszcze na dodatek namiętnie piekła różnego rodzaju ciasta, ciasteczka, wszelkie rolady i inne takie, faworki smażyła, pączki, pierogi lepiła…

No po prostu skarb nad skarbami, a że banshee do tego, no jak rany, kto nie ma jakiejś wady niech pierwszy puści bąka!!! Te przypadkowe oczywiście się nie liczą i jeszcze na dodatek cichacze też nie. No sorry, jak już, to wyprodukuj jakąś taką małą bombkę atomową, zgrabnego grzybka…

He he he!!!

Ale nic to.

Szłowikowa się pojawiła. I chyba miała zostać. Przynajmniej na razie, wściekła na brak zimy jak sama Wiedźma Wrona, naprawdę nie chciała się ruszać ze Sklepiku z Niepotrzebnymi. Nie żeby była niepotrzebna, bo takiej kucharki, to serio, wiecie, pewnikiem ze świecą szukać, ale jednak…

Ale jednak…

Nie chciała iść do tego świata.

I bezy były w piekarniku, a że krzyczała sobie przy tym.

Wiecie, jakoś żadne ciasto nigdy jej od tego ie opadło, a że się komuś zgon jakiś zaliczył, no rany, może było mu to pisane!?”

(„Sklepik z Niepotrzebnymi” Chepcher Jones)

Dlaczego ludzie przeprowadzają się na Wyspę?

Serio?

Jest cała grupa, nawet mają jakieś takie zjednoczenie, grupę utworzoną, no wiecie, stowarzyszenie… Nie wiem jak to funkcjonuje, bo gdy myśmy się przeprowadzali, wszystko robiliśmy sami, a raczej Chowaniec to robił. Genialny człowiek. Ale wiecie, jak coś ma być zrobione, to zwyczajnie lepiej jak zrobisz to sam i tyle. Podobnie z tym, gdy zlecasz coś komuś, to i tak sam czytasz wszystko…

Nie ufasz?

Nie wierzysz?

Nie, po prostu wiesz, że każdy to człowiek i tyle. Że lepiej więcej oczu na jedno niż zaufanie komuś, kto nie jest tobą, komu właściwie nie zależy. Dla kogo to tylko praca, nie życie, więc… no więc teraz jest to całe zgrupowanie i już. Zgłaszacie się, oczywiście po angielsku, nie oszukujcie się, że duński wyuczony gdzieś indziej przypasuje onemu świętemu bornholmskiemu…

Nic z tego.

Dostajecie spokojnie zaproszenie do szkoły, za darmo oczywiście i tyle. I niekoniecznie musicie umieć pisać i czytać. Tego też nauczą. Właściwie na początku przeprowadzą z wami wywiad i wtedy pokazujecie dyplomy i takie tam. No i oczywiście pokazujecie się sami. Ja puściłam pawia przed, ale wiecie…

To ja.

Czy to w ogóle ma znaczenie?

Nie wiem.

Ale dlaczego ludzie przeprowadzają się na Wyspę?

Są rodziny, które chcą wychowywać dzieci w spokojności.

Znajdziecie ich blogi i Instagramy spokojnie. Malownicze zdjęcia, ona natura wszędzie, ciągłe spacery… he he he!!! Nie, nie mówię, że pokazówka, ale z czasem, z czasem… z czasem wiele się zmienia.

Gdy nagle wasze dziecko zaczyna chorować, gdy dorasta i chce więcej, albo wy nagle rozumiecie, że do IKEA trzeba przez morze, bo nie wszystko można on line, zresztą przecież jakieś 10 lat temu nam poczty zlikwidowali, kilka lat temu w ogóle sprzedali pocztę duńską Szwedom, więc wiecie… teraz już pojawiają się one pudełka, które mają zlikwidować pomarańczowe samochodziki i będzie trzeba zapierdzielać do skrzynki po pocztę pod sklep… ale… żeby nie było. Wiecie, że ja nie mam telefonu. Po prostu nie mam… a te cholery otwierają się na jakąś rąbaną aplikację.

I jestem w zadku.

W ten sam sposób nie mogę korzystać z autobusów. Bo wiecie, rozkład jazdy jest też na kod… kurna. Nic ino się czipnąć?

No ale… jeśli nie wystarcza ci natura z onymi swoimi szaleństwami, to sorry, nie masz tutaj czego szukać. Bo dopadną cię tu i wiatry i sztormy i zbytnia cieplność. W sezonie nadmiar ludzi, a poza nim, choć nagle obiecują i bilety tańsze, to jednak przecież, jeśliś nie świetnie zarabiający blogger, vlogger, czy cokolwiek, to… praca, znalezienie jej tutaj, to problem. Zresztą, ostatnia afera z bidnymi Youtuberami, którzy w Danii są tak bardzo przepracowani i zestresowani i w ogóle biedni i… tak dalej, to nie wiem czy to dobry pomysł.

Chociaż…

Tutaj dbają o ciebie…

Jeśi się w Danii urodziłeś.

Nigdy nie pozwolą ci o tym zapomnieć, więc po co? Tak naprawdę? Po co? Bo kiedyś tu mieszkałeś, bo dziadkowie, bo za rok i tak możesz wrócić gdzieś indziej, bo… wymówek jest wiele. Mnie Wyspa opętała.

Choroba bornholmska, nie mylić z tą już istniejącą.

Albo egzorcyzmy trzeba…

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.