Pan Tealight i Tęsknota…

„Jest w Wiedźmie Wronie Pożartej Przez Książki ta tęsknota za Pewnym Miejscem, Tym Drugim Miejscem i jest ona wielka i bolesna nadzwyczajnie… No po prostu ona musi tam. Ona chce tam, ona potrzebuje tam… ale co zrobić? Jak zapłacić za te podróżowanie? Jak sprawić, jak zaspokoić tęsknotę chociaż na chwilę… choć na trochę może i dłuższą?

A może…

Może jednak jeszcze więcej winno się zmienić?

Może znowu czas… ale przecież, przecież tak wiele się wydarzyło, dopiero co, więc dlaczego, jak, po co, czemu…

Ale ona Tęsknota. Tak wielka, wzburzona, puchnąca, męcząca. Wszelako niesamowicie niszcząca każdą chwilę… jak to tak? No weźcie, no! Jak oddychać, jak patrzeć, jak wstawać i kłaść się, jak? I ono Miejsce… czemu tak woła, krzyczy nawet, wysyła monity, listy pisze, myślomyśli mąci, na kamykach na plaży układa wiadomości, w liściach szemrze, strumykami nuci… nawet wiatr, nawet Księżyc, ale ten to kurna zawsze przeciwko Wiedźmie Wronie, więc…

Co zrobić?

Przecież się nie da… nie ma możliwości!!!”

(„Sklepik z Niepotrzebnymi” Chepcher Jones)

Z cyklu przeczytane: „Karpie bijem” – … nowy. Nowiuśki.

Zbimbrowany.

Po prostu hot dog po piesku sortu lubelszczyźnianego…

Czy dostałam to, czego oczekiwałam? Raczej tak, no wiecie, zwyczajową rozrywkę. Znajomego Wędrowycza, chociaż… kurna, no nie do końca, bo jakby, jaky było go mniej. Jakby Semen chciał przejąć jego schedę, jakby staruszek był gotowy na odejście? Bo bez urazy, ale sporo z tych opowiadań to takie miniaturki, miniaturowe bardzo. I wszystkie właściwie wykorzystują znane nam już motywy.

Nie ma jakiegoś dreszczyku…

Nie ma tego czegoś.

Nie wiem, z jednej strony nie żałuję, ale z drugiej… coś mi się wydaje, że wszystko kiedyś musi się skończyć. Ale jakoś, nie no, nie chcę by to się kończyło no. Bajer z Karpim Królem naprawdę intrygujący. Wstawki Semena miejscami aż nazbyt nachalne, a poza tym… to co się stało z jego rodziną? No serio? Kiedyś mieszkał u siebie i tak dalej…

Ale… dla wielbicieli i tak powiem, że warto.

Dla mnie to wciąż Wujek Józek w natarciu.

Świętej pamięci, żeby nie było.

Gdy człek nagle się gdzieś przenosi, zdarzyć się może, że… nie będzie miał internetu. No i nie mamy internetu. Oczywiście, że można coś kupić, korzystać z tego telefonowego, ale bez przesady, kogo na to stać? No więc… od nowa chcemy ten nasz zwyczajowy bornhfiber, ale… tia, czas oczekiwani na koparkę i całą resztę to jakieś 6 tygodni, więc wiecie, jeśli wciąż się wam wydaje, że internetu tu jest dla wszystkich, no to…

Nie.

Przez ponad tydzień czekaliśmy żeby koleś przybył i postawił kropkę, na szczęście tego, co zaznaczył na ścianie miejsce, w którym mają wiercić został zamówiony miesiąc wcześniej, ale to oczywiście nie wpłynie na oczekiwanie… na wkurzanie wpływa za to doskonale. Serio!!! Żeby przyjechać i zrobić jedną nalepkę, potem kolejny co robi kropkę, potem przy będzie ten z koparką, a potem ten z kabelkiem, a potem jak już dostanę szału… albo i nawet później oczywiście… przybędzie ten, co wkręci w ścianę pudełeczko.

Szczerze?

Dlaczego nie można wszystkiego od razu?

Żeby nie było, jest odpowiedź w przypadku kontroli przeciwpożarowej i ubezpieczenia. Dziunia w telefonie poinformowała nas, że wakacje ludzie mają. Nosz kurna rondelek, popierdoliło was? Jak urlopy, to się załatwia zastępstwa. A jak nie ma zastępstw, to urlopy się nie mają prawa zazębiać, nosz kurde no.

Przecież to ważna sprawa.

Jakby nie mieć chirurga na oddziale!!!

No ale, widać, że nie tylko nie ponosi.

Właśnie nasi kierowcy autobusów strajkowali.

Oczywiście grzecznie, oczywiście, ino jeden dzień, milusio w okresie powrotu dzieciaków do szkół? Miodzio!!! Oczywiście się dogadali z rządzącymi dość szybko, więc na razie będzie spokój, ciekawe na jak długo. Na pewno im nie zazdroszczę roboty przy tym natłoku ludzi, przy tych pierniczonych korkach.

Kurna, przecież u nas nie bywa korków no!!!

3 auta w rządku to maks!!!

Poza korkami giga wypadek w Svaneke. Niby nie do końca strasznie źle, ale jednak zniszczenia na kopę kasy. I tyle. Znowu będzie jęczenie, ale czy ktoś zwróci, uwagę na to, że tam na zakręcie należałoby wprowadzić jakieś ograniczenie ruchu? Może w sezonie górą w prawo, a dołem w lewo?

No wiecie, tylko na 2 miesiące?

No nie wiem.

Tak czasem mi się wydaje, że serio dziw wielki, że jeszcze nic się nie stało na przykład u nas. Bo przecież ta główna droga w Gudhjem to proszenie się o śmierć. Serio. No i jeszcze te smutne miejsca na wynajem… czy to jeszcze ma szansę, by się ruszyć? Może jakaś dotacja? Bo ja mam obrazy i zdjęcia na sprzedaż!!!

Ja bym chętnie, ale wiecie, ceny powalają.

A Turyścizny ma być jeszcze więcej i to jeszcze więcej rok cały, więc tak serio zaczynam odczuwać lęk. Na spacerze ostatnio, krótkim wszelako, byłam jakieś 2 tygodnie temu. No zgroza no!!! Ale te tłumy, rowery olewające jazdę gęsiego…

Nie na moje nerwy.

Tego roku sezon jest przerażający.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.