Pan Tealight i Pani Ciszy…

„Pojawiła się cicho.

No a jak miała się pojawić? Nie znała innej drogi, ni innej formy. Po prostu była tylko i wyłącznie… ciszą. Milczeniem. Wszelakim bezgłośniem. Brakiem dźwięków wszelakich. Nawet wiecie, tych naturalnych, nawet tych, które zwykle nazywa się ciszą, jak poszum drzew, czy wzrost traw, tudzież cichutkie ptasie świergoty.

Dlatego pojawiła się cicho, ale nie niezauważalnie!!!

O nie.

Mogła sobie być cicha i wszelako całkiem niewielka, ale korpulentnością przekraczała granice wyznaczone przez Wiedźmę Wronę Pożarta i inne z Pieca, więc… i jeszcze ta tiulowa, wielowarstwowa, wielokolorowa, długa spódnica, którą miała na sobie, do tego przykrótka koszulka, która mocno odsłaniała jej wdzięki i na górze i na dole, no i… nie obuwia widzieć nie widzieli, ale całą resztę tak. Rude, kręcone włosy zdobione taką ilością wszelakich dzwoneczków, kokardek, kamyczków półszlachetnych, lub i azaliż takie udających… że Ojeblik – mała, ucięta główka omal nie sfajczyła się z zazdrości… I ta tiara. Oj tiara to musiała być naprawdę diamentowa…

I do tego ta cisza.

Wiecie.

Taka kompletna, idealnie pełna, doskonale skomponowana, skomplikowana, a jednocześnie tak logiczna, jasna i jawna. Bo przecież tym właśnie była, a jednak spoglądając na nią, na te wisiorki, naramienniki, jakieś ręczniki wetknięte za pasek wcinający się w nieistniejącą linię talii, na bransoletki, te długie rękawiczki koronkowe zdobione różnymi sreberkami i cekinami… zawieszkami, które powinny obijając się o siebie wzajemnie wydawać dźwięk, a jednak…

Była tylko cisza.

… i Cisza.”

(„Sklepik z Niepotrzebnymi” Chepcher Jones)

IMG_1561

Mniam mniam mniam… nowiutkie jedzonko. A na takim głodzie byłam, że nie macie pojęcia.

IMG_5874

Ale w końcu jest!!!

I jak pachnie!!!

IMG_5655

Bzy pachną.

Szalenie pachną.

Może i nie wyrosły wielkie jakieś, może i te wszelakie chłody trochę je nadgryzły, ale pachną. I nawet da się gdzie niegdzie znaleźć konwalie. Ale nie w dziczy. Ino tak wiecie, w ogródkach. Przekwitną zaraz i zostaną wszędzie ino te zieloniutkie liście, ale na razie człek wącha ile wlezie. Wącha, aż czuje je gdzieś w płuckach. A potem krztusi się płatkami i tymi maciupkimi listeczkami i osłonkami… zeżarłby je, ale przecież, no bez przesady. Wychowaniem jakieś ma.

No i jeszcze maki.

A tak… już są maki, ale nie te.

Nie te czerwienie szalone w polnych zagłębieniach, ale one dzikuski mniejsze, bardziej pojedyncze. Żółte, jasnożółte i cieniutkie, delikatne oraz pomarańczowe, pomarańczowe jak te najlepsze, dzikie pomarańcze. Żadne tam wiecie sklepowe, ale te co na drzewach pod Jerozolimą rosły. Takie naprawdę pomarańczowe. Jasne, delikatne, ale też i niesamowicie przenikliwe. Chwiejne, poddające się wiatrom, ale też i silne. Tak bardzo silne. Tak bardzo rzadkie też. Tak bardzo tutaj pasujące do tych starych desek płotu, do skał i traw w oddali szumiących, układających się w fale prawie morskie. Do tych kałuży słonej wody w skalnych zagłębieniach, które odbijają wyłącznie to, co niebiańskie. Co wyższej klasy, co skrzydlaste i w pełni boskie. Ale czy nasze boskie, czy ich boskie?

Nie wiem…

IMG_1319

Pinseferie przebiegły spokojnie.

Trzeba przyznać, że ludzi przybyło niewiele. Najwięcej chyba Niemców. Dziwnie brutalnych, po raz kolejny udowadniających, że to oni są panami tego świata. Nie wiem co się dzieje z tymi ludźmi, ale serio, co w was wszystkich tyle wściekłości? Poza parą siedzącą na piasku wszyscy zdają się być tacy strasznie wkurzeni, jeżdżą jak potłuczeni, albo wloką się, albo nie wiedzą o co w ogóle chodzi z tymi znakami, albo…

Czy teraz serio każdy dostaje prawo jazdy? A może jednak po prostu nikogo to już nie obchodzi? Wiecie, czy ktoś zginie, czy nie?

Chłód na dworze sprawia, że wszystko nie do końca rośnie.

Rzepak już przestał być żółty, zboże zdaje się nie do końca rozumieć o co chodzi. Susza wyżera każdą drobinę wilgoci z ziemi. Nic już nie płynie, nic nie szumi poza nikłymi falami na morzu. Wszystko się zieleni, ale jakoś tak na siłę. Wypełnia. Wszędzie znikają gałęzie, wszędzie zamazują się ścieżki. Może nawet w tym roku nie przytną zieleniny przy ścieżkach rowerowych i chodnikach. Bo wiecie, podobno to marnotrawienie pieniędzy. A kurna na wycięcie pięknego drzewka i umieszczenie tam szpetnej rzeźby, co ja mówię, durnej instalacji rdzewiejącej, to kasa jest? Kurna no!!! Oczywiście, że ludzie się buntują, no sami spójrzcie na to piękne drzewko, dosadzić ino trochę kwiatków i sztuka sama w sobie, ale nie… tutaj nikt nie słucha ludzi.

Naprawdę.

Dziwny jest ten świat.

Pojebany wszędzie równo!!!

A uberów u nas nie będzie, jakby co!!!

IMG_1320 (5)

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.