Każdemu marzy się spadek…
Któż z nas nie marzy o spadku? Chwili, w której ściskając kopertę, odbierając może telefon, czujemy radość z powodu… czyjejś śmierci. Przejmujemy cząstkę, może i dawno nie widzianej, może nieznanej, osoby. Te finanse. Owe domy, nieruchomości, skarby, ale przede wszystkim te tajemnice. Ułamki przeszłości, które nagle stają się częścią naszej własnej teraźniejszości…
Oto opowieść o takim spadku. Choć, czy do końca?
Poznajcie Megi. Sceptyczkę, lekarza, młodą kobietę o w miarę ustabilizowanym życiu singielki. Spotykamy ją w momencie otrzymania zaskakującej nowiny. Oto, wraz ze śmiercią ciotki, której właściwie nie znała, stała się właścicielką pięknej kamienicy w Krakowie. Miejsca pełnego możliwości, dla którego chyba warto zmienić dotychczasowe życie. Tym bardziej, że spadku nie można odsprzedać. Można wynająć w nim jedynie maleńką powierzchnię i… trzeba w nim mieszkać.
Zdecydowalibyście się?
Nasza bohaterka podejmuje ten krok. Po pewnych perturbacjach rozpoczyna nowe życie i… co nie zaskakujące, znajduje też bratnią duszę, oraz specyficznych przyjaciół. Bo widzicie, z kamienicą wiąże się nie tylko wiele historii, ale też dziwnych dźwięków, niepokojących, niewytłumaczalnych – choć nasza bohaterka sceptyczka spróbuje – wydarzeń. No i jest jeszcze klucz, Anioły, herbaciarnia i sny…
Przyznam, że tak jak „Spadek”, nie wciągnęła mnie dawno tego typu powieść. Pochłonęła na tyle, bym olała codzienność i pozwoliła sobie na cały dzień z książką. Bo autorka nie tylko opowiada historię, ona ją maluje, sprawia, że odrywając oczy od strony widzimy kamienicę, trzymamy w dłoniach klucz spoglądając na Anioła. Czujemy aromaty, smaki, chłoniemy atmosferę Krakowa. Pozwalamy duchom przesączyć się do naszej codzienności. Jesteśmy jej częścią, łacznie z gęsią skórką na ramionach – a mnie tak łatwo się nie daje przestraszyć duchami!
Wydawałoby się, iż temat oklepany. Ile było tych opowieści zaczynających się od niespodziewanych spadków, ale J. D. Bujak ma ową lekkość pióra, która porywa – co więcej, ona daje nadzieję na to, iż to jeszcze nie koniec. Bo tak naprawdę zamykając „Spadek” czuję się trochę oszukana… TUTAJ MUSI BYĆ JAKIŚ DALSZY CIĄG!!! Dodatkowo bohaterowie do końca trzymają swoje tajemnice w zanadrzu, skrywają sekrety, a główna bohaterka pozostaje sobą. Co czasem aż denerwuje!!! Megi, no jak mogłaś nie wierzyć! A wątki poboczne – miodzio!!!
Tylko czym tak właściwie jest „Spadek”? Cóż… mieszanką powieści obyczajowej grozy z dodatkiem paranormalnych wtrętów. Historią dziejącą się może gdzieś niedaleko nas, bo przecież takich kamienic jest wiele. A może opowieścią, która czeka na Ciebie. Oj, mimo wszystko, któż by się oparł kamienicy w Krakowie!?
Pingback: Pan Tealight i Very Weki Time… | Chepcher Jones
Pingback: Wiedźmus Wronus Pożartus Medytatus… | Chepcher Jones