Kręcą nas kryminały…
… dobry mord, fabuła trzymająca w napięciu, nadzieja na to, że może nasz ulubiony, śledzący bohater, wyjdzie z tego wszystkiego cało i może jeszcze dorzucona będzie nam na strony jakaś szpiegowska nuta? Albo śledztwo dziennikarskie? Tudzież podtrzeganie zwykłej pani zza firanki, jakież to urokliwe. Wciska nas to w fotele, mota z planem dnia, zupa wykipiała, ogólnie świat zdaje się przemykać gdzieś dookoła nas, ale nie w nas, bo my czytamy.
Chyba o to chodzi w kryminałach, czyż nie?
I jeszcze o owe tajemnice, zatarte czasem ślady, owe szkielety wyskakujące z szaf, które wrzeszczą i pomstują, dopóki nie oddamy im głosu. O owo podglądactwo, jakże właściwie ludzkiej naturze…
Alfred Siatecki poszedł na całość. Mamy i biednego denata i nadzieję na więcej… mamy specyficznie podejrzanych i zabawę we współczesnym świecie polityki i tego: co ludzie powiedzą, no i są jeszcze rodziny i całe to ględzenie o dobru nie ogółu, a i oczywiście jest śledczy. Były gliniarz, obecnie dziennikarz, który włazi jak niewidoczny cierń w co boleśniejsze miejsca politycznych. I wiele więcej… Właściwie przyznaję, że nie rozumiem dlaczego tak mnie wciągnęło. Ani zagadka nie była trudna, ani właściwie cały ten mord zbytnio ciekawy, choć przyznaję próbowałam sobie tak pokierować lufą, coby mi pośladkami wyszło… Oj pochłonęły mnie osobowości. Kobiety pewne swego, zawsze dążące do celu, oraz zahukani trochę mężczyźni. Te wszelkie szarości życia codziennego i leciutkie popukiwanie w szafach ze szkieletami. Postacie, które albo wkurzały, albo rozśmieszały, na pewno nie były nijakie, może to to? Nie wiem… ale powieść zaskakująco nie była kiepska. Jakaś taka pozbawiona znanych schematów, nadgorliwa w prawdziwości, specyficznie arogancka.
Może i „Postrzelony” nie powala i nie wali obuchem, raczej podstępnie wdziera się w człowieka, zmusza go do podejrzliwego spoglądania na okoliczności codziennych wypadków życiowy… jest dziwnie swojski i zaskakująco gwiazdroski jednocześni. Jest inny, ale i jakoś tak znajomy. A sam denat?
Kryminał?
Cóż, no jest, zagadka się rozwiąże, ale całe podglądactwo, wierzcie mi, jest o wiele bardziej intrygujące!