BAJKA O SMUTNYM MISIU…

W jednym z tych ogromniastych sklepów, co to jeździ się takimi śmiesznymi ruchomymi schodami, na których człowiek więcej czasu spędza niż na właściwych zakupach… w takim wielkim pełnym cudów miejscu…

Pewnego dnia urodził się Miś.

Był to całkiem fajny, ciepły dzień, gdy słońce prześwietlając kolorowe okna rzucało miłe, choć i dziwnie nietypowe refleksy, wśród których bawiły się wszystkie zabawki. Bo Miś urodził się w Wolnym Dniu. Kiedy nikt zabawkom nie zawracał głowy. Nikt ich nie rozdzielał i… nie przebierał w nich, szukając tych najweselszych. Nie było gromad ludzi ściskających i przekładajacych pluszaki.

Kupujących.

Dziwnych.

Tak, Kupujący byli dziwni. Rzadko zdarzał się pośród nich ktoś, kto kupiłby bardzo smutnego łosia, czy płaczącego szmaciaka, któremu ktoś przyszył oczy tak, że przez cały czas wydawało się, jakby ten miał je pełne łez…

W takim to dniu i w takim sklepie urodził się Miś. Mały Miś w odróżnieniu od Mamy Misia, Taty Misia i wielu Kuzynów, Wujków, Ciotek Misia, którzy byli dziwnie do niego podobne. Ale tylko podobne, nie identyczni. Bo Mały Misio był niestety smutną zabawką. Niby wszystko było w porządku, niby się uśmiechał, ale w oczach czaił się bezdenny smutek, mimo że te oczy były takie jak u wszystkich Misiów tej serii. Mama i tak kochała Misia, ale ponieważ był taki, jaki był, o wiele wcześniej wbiła mu do głowy jedną rzecz: „Jeżeli kiedykolwiek ktoś cię kupi maluszku, i będzie ci się to podobało, pamiętaj zniszcz paragon…”. Niestety Mamę kupiono o wiele wcześniej niż się tego spodziewała i Mały Misio nigdy się nie dowiedział co to jest ten „paragon”.

Zresztą Małego Misia też kupiono szybko. I było to naprawdę wielkie wydarzenie, które komentowali Sprzedający. Nikt z nich nie myślał, że w ogóle ktoś będzie chciał tak Pogrzebowego Misia, tak na niego mówili i z ulgą pozbyli się go z półki, na której od razu rozpanoszyły się bardziej radosne zabawki.

Misia kupiła Dziewczyna i od początku, żegnając się z Rodziną Miś wiedział, że będzie mu u niej dobrze. Dziewczyna mieszkała sama w ładnym, choć nie tak dużym sklepie, z którego nikt nic nie zabierał i, do którego rzadko kto zaglądał. Przez całe dnie Dziewczyna pisała coś w dziwnym czarnym pudełku, i przez cały czas coś do Misia mówiła. Ale Miś nie odpowiadał, bał się po prostu… Pamiętając jednak słowa Mamy wieczorami wyskakiwał ze swojego poduszkowego łóżeczka koło Dziewczyny i szukał… Paragonu jednak nigdzie nie było.

Zresztą jak tu szukać jeśli się nie wie czego się tak naprawdę szuka?

A przez to szukanie Miś wcale, ale to wcale nie mógł się nacieszyć swoim życiem. Bał się cieszyć spacerami, nowym plecakiem, do którego Dziewczyna zawsze zabierała Misia… Bał się pokazać, że tak naprawdę to pluszowe misie żyją i… mówią. Bo tak było naprawdę. Co prawda misie mówią tylko poprzez usta swych Kupujących, albo w ich głowach, ale jednak mówią. Cóż, niewielu z Kupujących tak bardzo pokochało swojego misia, by to usłyszeć, a ci, którzy tak zrobili wiedzieli, że raczej nie powinni się tym chwalić.

Dziewczyna kochała Misia i była z nim zawsze, ale Miś ani razu się do niej nie odezwał, nawet wtedy, gdy pod choinkę dostał swojego małego misia. Bał się, choć jednocześnie był też szczęśliwy. To życie mu się podobało. Było mu dobrze, tylko ten paskudny, męczący pluszowe ciałko strach nie chciał go opuścić.

Mijały dni i Miś ciągle nie mówił i ciągle, ale to przez cały czas szukał paragonu, aż pewnego razu, w bardzo słotny i ponury dzień, wsadzony do plecaka zauważył, że idą do Sklepu. Do JEGO SKLEPU. Czyżby Dziewczyna chciała go jednak oddać. Może miała dość smutnych oczu?

Przestraszył się wtedy. Oj przestraszył się tak mocno, że aż zamknął te swoje przesmutne oczy. Chyba zasnął, bo gdy poczuł, że ktoś go dotyka było już ciemno. Wiedział, że to w końcu będzie musiało nastąpić, więc otworzył oczy.

Był w sklepie, ale w sklepie zwanym domem, w tym samym, w którym mieszkała jego Dziewczyna i on sam. Najpierw Mały Miś nie mógł uwierzyć, rozglądał się i zobaczył nowy ołówek i nowego misia, a potem… głośno krzyknął.

Oczywiście, że go usłyszała, pierwszy raz, ale nie zdziwiła się… no za bardzo.

– Paragon, ale ja go wyrzuciłam, od razu, jeszcze w sklepie… –

I by pokazać jak bardzo Misia kocha, Dziewczyna napisała dla niego „Bajkę o Misiu”.

Chepcher Jones/Marzenia Kowalska


Dodaj komentarz