Co cztery łapy, to nie cztery ludzie!
„Dziwiłem się, że ludzie gniewają się na jakiegoś psa, lecz nie wiedziałem na jakiego i z jakiego powodu, bo przecież każdy pies jest tylko psem i robi to, co psy zawsze robią.” (str. 77)
To musi być fascynujące i oszałamiające. Chociaż pewnie dla psa to kość codzienna. Tak biec przed siebie, żeby tylko biec, albo biec, bo na terytorium własnym spojawił się kot… albo zwyczajnie się bawić i biec! Z tym nosem tak blisko ziemi, gdzie wszystko ma swój aromat, nie no pewnie, że nie zawsze najwspanialszy, aczkolwiek ciekawy na pewno. Tutaj kanapka nie zabrana do szkoły, sierotka, którą warto się zaopiekować, tam znowu obiad, który ktoś komuś przyszykował – a wiadomo, że należy się psu – albo to tutaj, to, co przemieszcza się, aj! zakupy cudownie pachnące wędzonką…
Życie czasem pachnie tak doskonale. I nie rozumiem, dlaczego inni tego nie czują? Dlaczego ich to niefascynuje?
„Problem w tym, że na spacerze ludzie zawsze chcą iść nie w tym kierunku, co rzeba. Czy możecie mi na przykład powiedzieć, dlaczego – jak zobaczą kota – to szybko ciągną mnie w przeciwną stronę, zamiast gnać razem ze mną na przełaj przez trawnik, ulicę, dwa płoty i rów z błotem? Czy to normalne udawać, że nie widzi się kota?” (str. 45)
Postanowiłam więc od dziś wziąć przykład z Wintera, bohatera książki „Pamiętnik grzecznego psa” i zmienić punkt widzenia i wąchania! A wszystko przez niewielką opowieść, ot godzinkę czytania. Rok z życia psa niezwykle zwyczajnego. Szczeniaka, który otrzymuje nowy dom i wraz z nową rodziną przeżywa upadki i wzloty. Trochę stłucze, potem poliże i życie od razu jest lepsze! I choć cała historia przeznaczona jest dla czytelnika 7+, to ja – osobnik badziej „na plus” – bawiłam się doskonale. Z niektórych kawałków czytanych własnemu Mężczyźnie, rechotaliśmy aż nazbyt donośnie… bo powieść Katarzyny Terechowicz i Wojciecha Cesarza, to właśnie taka historia, do czytania sobie wzajemnie!
To naturalna, zlepiona z krótkich rozdziałów, czytanka wzajemna. Świeża, dowcipna, ale i specyficznie znajoma. Coś, co zrozumie i dziecko, ale i pod nosem zarechocze dorosły – zwykle nie przyznający się do dokarmiania pupili pod stołem – bo my przecież jesteśmy ci dorośli! A opowieść Wintera, to historia wielu z nas. Tych, co zwyczajnie jakoś bez czworonogów nie wyobrażają sobie rodziny i nigdy się nie przyznają, że ich pies wymaga wychowania!
Nasze zwierzaki są zawsze przecież najgrzeczniejsze, czyż nie?
„Pamiętnik grzecznego psa”, to mądra opowieść, historia z poziomu bliżej gruntu, która prostotą, naturalnością, no owym jakże intrygująco bliskim nam, psim punktem widzenia – powala!
„Pamiętnik grzecznego psa” Katarzyna Terechowicz, Wojciech Cesarz, Wydawnictwo Literatura 2011.
Wewnątrz książki śliczne ilustracje autorstwa Joanny Rusinek!
Rozbawiły mnie straszliwie, zresztą lubię akurat taką specyficzną kreskę… Cała książka dzięki nim nabiera statusu dzieła sztuki. Czegoś, co zmieni nudę w szczery rubaszny śmiech!
Pingback: Pan Tealight i kryminał z Krasnalem w tle… | Chepcher Jones
Pingback: Pan Tealight i Makowa Panienka… | Chepcher Jones