Opowieść o wrotach, czyli jak trudno czasem coś zamknąć…
„Boję się śmierci Boga. Boję się, że ta wiedza Go zabije, a ja… ja po prostu Go kocham.”
Wiedza. Z jednej strony tak bardzo pragniemy poznania, z drugiej jakże przerażająco zmienia się świat, gdy baśń, mit czy legenda… stają się prawdą. Czy można być spragnionym poznania, a jednocześnie pełnym wiary? Czy to, co niewytłumaczalne jest w stanie zniszczyć to, co kochamy?
Gdy pewnego dnia dwójka przyjaciół: Bernardo – stary żołnierz i Nuno – trubadur wybierają się w poszukiwaniu jednorożca, tak naprawdę nie są w stanie zrozumieć, pojąć, jak wiele może się w ich życiu zmienić. A przecież są osobami doświadczonymi, adeptami Zakonu Świętej Cekliny, miejsca, które zezwala i na wiarę i na poznanie. Przestrzeni, która wypuszcza ludzi zwanych często czarownikami. Ich spokojne życie nagle styka się z tym, co niemożliwe, baśniowe i pełne magii. Z dziwnymi stworami oraz piękną dziewczyną, o imieniu Yerba, którą śmiało można nazwać wiedźmą. Ze światem, którego wrota są tak szeroko otwarte… jednak czy dla każdego?
Piękna, elegancka specyficznie, z jednej strony przepojona prostotą, z drugiej jakże pełna… „Porta Coeli” to legenda. Pieśń trubadura wiążąca to, co się wydarzyło i to… co mogło być prawdziwe. Sieć zarzucona na tych, którzy wierzą, że bajki i opowieści, są prawdziwe. Że nie ma tego, co niemożliwe.
Historia trójki przyjaciół połączonych tym co nieprawdopodobne, osadzona została w fantastycznych realiach dawnej Hiszpanii. Świata pełnego legend, ale też tych którzy postanowili zbadać ten świat. Nam dane jest obserwować go poprzez pryzmat zakonników, zakochanych w tym, co mają na wyciągnięcie ręki. Badaczy, którzy trafiają na coś, czego nie potrafią wytłumaczyć. Księgę, która ofiaruje im jeszcze więcej… Czyż owo „więcej” to dzieło Szatana? Czy poznanie jest cyzmś dobrym, czy złym? Czy zło w ogóle można określić, opisać? Czy przedmiot lub roślina mogą mieć „szatańskie zabarwienie”? A może tylko postępowanie człowieka decyduje, po której stornie się opowiedzieć?
Przyznaję, że początkowo wydawało mi się, iż historia Susany Vallejo jest nazbyt prosta, może nawet przewidywalna… ale wraz z kolejnymi stronami zapadałam się. Pod moimi powiekami otwierał się inny świat – podobny do tego znanego, ale jakże bardziej barwny, przepełniony emocjami. Poznanie bohaterów, tak bardzo strzegących swoich tajemnic, demonów przeszłości, było wspaniałą przygodą – a zakończenie niespodzianką. Bo wielką zaletą „Porta Coeli” jest naturalność. Wydaje się, że nic tutaj nie zstaje wymuszone, a tylko toczy się własną drogą. Wytyczoną może przez Przeznaczenie a może i Boga? Ta powieść przepełniona jest pytaniami, które zadaje sobie prawie każdy. Pytaniami o istotę dobra i zła, religijności i sił natury. Ale co więcej, „Porta Coeli” pozwala też sobie na nie odpowiedzieć, nie narzucając własnych terminów.
Jednak przede wszystkim powieść Vallejo to przygoda. Pożywka dla snów, ale też własnych poszukiwań. By w tym, co magiczne i baśniowe, odnaleźć samego siebie… pozwolić sobie uwierzyć, że są rzeczy, których nie da się wytłumaczyć… i tak naprawdę wcale nie trzeba…
Przyznam się do jednego – DOBRZE, ŻE WŁAŚNIE MOGĘ OTWORZYĆ DRUGI TOM 🙂
„Porta Coeli. Brama światów” Susana Vallejo, Wydawnictwo Jaguar 2011.