ZAWSZE PRZY MNIE STÓJ

Umarłam, wróciłam… co zmienię?

Czasem tak już jest, może to wpływ świata i naszego nastawienia owej wzrokowej łapczywości, a może zwyczajnego przyciągania przedmiotów… czasem po prostu najpierw jest okładka. Zauważamy subtelny splot barw, jej przenikliwość, w tym przypadku lekkość, pewną niewinnność, ale też wyraźny niepokój i nastrój oczekiwania. Bo okładka tej książki jest niesamowita.

Podobnie rzecz się ma z zawartością.

Nie wiem jak u Was, ale jeżeli posiadam Anioła Stróża (podliżę mu się wielką literą?), to chyba mi go szkoda. I bardzo go przepraszam. Życie ze mną na pewno nie jest łatwe… jednak jeżeli już owe anioły istnieją na świecie, tuż obok nas – co by zresztą wiele wyjaśniało – to jaki jest ich świat? Jak to jest być aniołem? Na dodatek swoim własnym aniołem? Umrzeć się, obudzić, a potem powrócić. W tej dziwnej, powłóczystej szacie, ze skrzydlami – no nie do końca skrzydłami… i właściwie wyłącznie jedną umiejętnością – kochania. W końcu kochania samej siebie. Bo jak się okazuje życie zobaczone z perspektywy życia skończonego, jest inne. Owo istnienie zdaje się wtedy pełne tylu możliwości, wyborów i ścieżek, które kuszą i mogłyby zmienić to, co było… tylko na drodze staje człowiek. Z wolnym wyborem, zagwarantowanym i ustalonym, z ową krnąbrnością, której i aniołowi nie braknie, ale też chwilami zawierzenia czemuś/komuś Najwyższemu.

Bohaterka książki po swojej śmierci nagle zostaje własnym aniołem. Ponownie spogląda na swoje życie od samego początku. Poznaje po raz pierwszy siebie w całości, zaczyna rozumieć swoje zachowania i słabości… swoją niepewność, owe demony targające jej duszą. Ale jako anioł musi walczyć z nimi bardziej namacalnie. Margot i Ruth, Ruth i Margot. Jedna osoba, a tak niezbyt odmienne życia. Morał opowieści? Przeznaczenie i los istnieją i mają się całkiem dobrze, a słuchając serca dojdziemy dalej. Upadki nas wzmocnią, ale to nie prawda, że bez nich jesteśmy słabi.

Czy byłam sceptyczna sięgając po ten tom? No pewnie. W literaturze anioły królują głośno i nader dumnie od prawie 10 lat, no i mają się całkiem nieźle… niekoniecznie chciałam przeczytać coś z nimi w roli głównej. Ale ta okładka i… może intuicja? W ten sposób wkroczyłam w świat jakże intrygujący. Pełną odkryć podróż przez życie, które się skończyło, ale które anioł i człowiek mogą przebyć ponownie. Bo czas to tylko pewna iluzja. Podobnie jak skrzydła. Także to, co się wydarzyło, to też nie do końca pewność. Możliwe iż zmiany są wskazane. Spoglądając na siebie, będąc aniołem, do czego spróbowalibyście się zmusić? Czego uniknąć? Co zmienić?

Ruth – anioł, która za życia była Margot, nie oprze się pokusie uratowania swojej podopiecznej, czyli właściwie siebie samej, od wszelkich niebezpieczeństw. Lecz czy jej się uda? Czy będzie potrafiła wyciagnąć wnioski z tego, co zobaczy i czasem robić nic? Czy zapobiegnie zbrodni… czy zwyczajnie przeżyje swoją śmierć?

Może wszystko zmieni i doczeka starości z tym, którego kocha?

Może?

Książka fascynuje. Sam pomysł, by w głównych rolach obsadzić właściwie tą samą osobę, to kapitalna intryga. Pełna literackich zakusów, ale autorce udało się z nich wybrnąć. Nie raczy nas też bogobojną, i biblijną wizją świata, nie męczy wiecznym potępieniem… wprost przeciwnie, daje nadzieję. Bo jej anioły są… możliwe. To w powieści Carolyn Jess-Cook najbardziej ujmuje. Bóg jest, ale gdzie? Samemu aniołowi też do posłusznego baranka wiele brakuje. Wprost przeciwnie. Bohaterka ma w sobie tą iskrę. Wciąga nas do swojej opowieści niczym bajarz. I niczego nie ukrywa. Tłumaczy się z błędów, ale też prowadzi przez niezbyt odległą, ale jakże inną przeszłość Irlandii, USA i Australii. Przez życie, którego elementów nawet ona sama była niewiadoma. Bo co tak naprawdę pamiętacie z pierwszych lat życia? Tyle ile opowie Wam rodzina… Co z tego jest prawdą?

Sprawny, prosty język, wprost filmowe tworzenie obrazów i cudowna niepewność do samego końca, a potem na dokładkę pakt z demonem. Tego po aniołach się człowiek nie spodziewał. Choć, kto je tam wie…

„Zawsze przy mnie stój”, to na pewno lektura dla wrażliwych. Tych szukających jakiejś nadziei w życiu, którzy wciąż chcą wierzyć. Ale też dla tych, którzy zwątpili, bo Autorka ma zdolność przekonywania. Ciepła, subtelna i piękna historia o człowieczeństwie, wyborach, ale przede wszystkim o tym jak jeden człowiek może zniszczyć wielu. Jak słowo, wypowiedziane w odpowiednim momencie może zabić dzieciństwo. Jak bardzo potrzebujemy jednak… Anioła Stróża. Opowieść ucząca, że zawsze warto spróbować ponownie. By żyć.

„Zawsze przy mnie stój” Carolyn Jess-Cooke, Wydawnictwo Otwarte 2011.

Dodaj komentarz