ROGI

Był King czas na Hill’a…

Właściwie… niektórzy wybierają „moralniaka”, ale można i tak…

Właściwie nic się takiego nie wydarzyło, można powiedzieć, że każdemu czasem przytrafia się problem nadmiernego spożycia alkoholu… No i żyjemy w czasach, w których modyfikacja ciała to naprawdę nic wielkiego.

Właściwie…

Jednak budząc się i spoglądając na rogi, Ignatius Perrish czuje się bardzo nieswojo. Nie rozumie, co się stało z jego ciałem, szuka ogona, a na dodatek nie pamięta, co tak naprawdę się wydarzyło. Zresztą, w takim stanie jest już od dłuższego czasu. Od jej śmierci. Odejścia miłości, która przez większość jego życia była dla niego wszystkim. Intrygującym wyzwaniem, niezrozumiałym zapatrzeniem, euforią młodości… miała być też częścią jego dorosłego życia. Ale tak się nie stało. Ona nie żyje, mija rok, a ludzie dookoła wciąż mają go za mordercę. Może to zrobił? Przecież rogi są dowodem czegoś… Choroby, może tak byłoby najlepiej, szaleństwa, czy też zemsty ciemnych mocy, które roszczą sobie prawa do jego duszy? Mocy, które przejmują we władanie jego dłonie, sprawiając, iż z każdym dotykiem wdziera się w niego przeszłość i prawda ludzi, których wydawało mu się, że zna. Ludzi, których uznawał za dobrych, przez których cierpiał.

Ignatius Perrish miał dziwnie spokojne życie. Miał rodzinę i przyjaciela. Rok temu wszystko się zmieniło. Brutalne morderstwo poprzedzone gwałtem, zniszczenie jego marzeń, drogi i przyszłości, którą wybrał… Nie ma dla czego i kogo żyć. Jednak wciąż istnieje. Mimo wszystko i pomimo wszelkich zakusów innych ludzi. Rogi, ale przede wszystkim moc, z którą nagle się budzi sprawia, że wkracza w życie innych ludzi poza jednym. Poza tym, którego uważał za przyjaciela. Człowieka nawróconego, dobrego i szanowanego. Jego samego wszyscy uznali za diabła.

Mordercę.

Czy jest nim naprawdę?

Jaką tajemnicę kryją zmasakrowane zwłoki jego ukochanej Merrin, gnijące w grobie od prawie roku?

Jakie tajemnice kryją ci, których uznawał za rodzinę?

Kim są ludzie, z którymi żył, mieszkał i świat, w którym dorastał?

Kto jest tak naprawdę „diabłem”?

Joe Hill znany jest z, wydanej także w Polsce, powieści: „Pudełko w kształcie serca”, oraz licznych opowiadań fantasy. Starszy syn Stephena Kinga, w rzeczywistości nazywa się Joseph Hillstrom King, ucieka od nazwiska ojca i podobnie jak matka, zdaje się kryć w jego cieniu… Niesłusznie, bo jest dobry. Gorzej, bardzo dobry. Stworzone przez niego postacie, język, jakiego używa, cały tok powieści, wszystko jest spójne, plastyczne, opisowe. Prosta historia niewyjaśnionego morderstwa okazuje się być fascynującą podróżą w głąb człowieczeństwa. Odkrywając zło w każdym z nas. Wydobywając na zewnątrz to, co niewypowiedziane, odrzucając ugrzecznione wychowanie, podając prawdę na tacy. Oczyszczając stosunki, ale też będąc historią jednego chłopca/mężczyzny. Tego, który pokochał, ułożył sobie życie i wszystko stracił. Który umarł pewnego słonecznego dnia, nad rzeką… i może nigdy tak naprawdę nie powrócił do świata żywych?

Autor nie stroni od symboliki ani filozoficznych, przenikliwych wywodów. Rozprawia się z mitem wyższej istoty, przeciwstawia dobro złu i stara się zrozumieć, dlaczego tak bardzo boimy się prawdy. Dlaczego tak często przed nią uciekamy i niszczymy swoje życie? Wyjaśnia dlaczego kłamstwo, zaprzeczenie swojej osobowości, potrafi zniszczyć nie tylko jednostkę, ale też i rodzinę.

W książkę się wkracza, nie zwyczajnie czyta, ale wchodzi całym sobą w fabułę. Przenosimy się do normalnego, amerykańskiego miasteczka, pełnego zwykłych problemów, tajemnic… zakłamania. Dobrze przetłumaczona, pozbawiona denerwujących literówek, sprawia, że nagle wyrwani z toku czytania unosimy się pod sufit i boleśnie uderzamy głową. Ale zamykając ją nie przestajemy o niej myśleć. I to jest najważniejsze. Książka rodzi pytania i zmusza do udzielania odpowiedzi. Wkracza w nasze człowieczeństwo i wprost neguje wybrane przez nas postępowanie. To co nie przemyślane, robione pod „publiczkę”, bo takie są reguły dziwne, narzuconej, nienaturalnej etyki, wyśmiewa.

Największą zaletą tej powieści jest jednak to, iż Ignatius nie jest zwykłym głównym bohaterem, jest, tylko i aż, katalizatorem wydobywającym z innych ich przewinienia. Małe i wielkie grzechy. Prawdę, która nie musi dawać ulgi, musi ranić. Ranić jego, zmieniając codzienność innych, odkrywając się powoli, przy okazji opowiadając o ludziach niewielkiego miasteczka. Symbolicznego schronu, ale też miejsca, w którym wykluło się prawdziwe zło. Zło, które zdemaskować postanowił on sam: rogaty, ogoniasty, symboliczny… monopolista.

„Rogi” to powieść, którą warto przeczytać i przemyśleć. A takich nie ma nazbyt wiele…

„Rogi” Joe Hill, Wydawnictwo Prószyński i Ska, recenzja napisana na konkurs, ale nie wygrała 🙁

Dodaj komentarz