MALEŃKI KRÓL GRUDZIEŃ

Nie warto być dzieckiem, czyli pochwała fantazji!

Pragnienie nie dorośnięcia, tkwiło we mnie od zawsze. Jako jedyne dziecko, nie byłam zainteresowana dorosłością. Uciekałam od dzieci, które chciały być dorosłe i do dziś nie rozumiem ich pragnienia… Dlaczego? Bo chyba wciąż jestem dzieckiem, z tą różnicą, że sama płacę za swoje zabawki!

Wyobraźcie sobie jednak świat, gdzie bycie dorosłym, czyli dużym, to tak naprawdę początek życia, a narodziny, to obudzenie się w wielkim łóżku i pójście od razu do pracy. Świat, w którym dojrzewanie oznacza bycie coraz mniejszym, a to oznacza powolne czekanie na koniec. Ale koniec w tej krainie, to coś, na o się czeka z radością, czego się nikt nie boi. Czeka z nadzieją, bo oznacza on powrót do pięknej krainy, gdzie wszystko jest możliwe. Do krainy ze snów, które tutaj stoją na półkach w każdym, wciąż malejącym domku.

Taki jest właśnie świat króla Grudnia II – wielbiciela żelkowych miśków. Mieszkającego tuż obok nas, a dokładniej za ścianą mieszkania pewnego autora. Tego samego, który zgodził się nam opowiedzieć tę historię. Historię tylko na pozór będącą kolejną bajką o strachu przed śmiercią. W pewnym sensie raczej opowieścią o świecie utopijnym, gdzie nie trzeba wybierać, gdzie człowiek rodzi się z potrzebną mu wiedzą i tak naprawdę, nie ma problemów.

Odwiedzając naszą rzeczywistość król Grudzień nie potrafi zrozumieć ludzkich rozterek. Naszego ciągłego zmagania się z wyborami, zamartwianiem się prawie wszystkim. Nie rozumie, że tutaj sny umykają, nie pozostają zawsze duże, by móc wciąż do nich powracać. Także po śmierci, jak w jego świecie. Nie rozumie, ale stara się uświadomić to swojemu dużemu przyjacielowi. W najdziwniejsze sposoby.

Powieść Axela Hacke, intrygująco ilustrowana przez Michaela Sowę, ma w sobie coś z Piotrusia Pana i jego pragnienia wiecznego bycia dziecięciem. Jest tu też coś z Alicji, która przekracza bramy swojego świata, by poznać inny, mniejszy; ale też odnajdziemy tu pragnienia Małego Księcia i skorupki świata Dziadka Do Orzechów, bajkowego, lalkowego. Jest tu odrobina smutku, który przynosi nasza rzeczywistość, pozbawiona wyobraźni, ale też słowa nauki, mówiące o tym, że zbyt łatwo i zbyt szybko… zapominamy.

W jednym z odcinków „Star Treka”, załoga przenosi się na planetę, na której postanawiają ochronić przed śmiercią dzieci. Nie rozumiejąc, iż są to staruszkowie, których życie się skończyło. Że teraz muszą się przenieść w inny świat, we własne przeznaczenie. Tej futurystycznej wizji, daleko do książkowego skarbu, perły wydawniczej, jaką jest „Maleńki król Grudzień”. Do jego dowcipności i bogactwa symboliki, bajkowości, ale też wspaniałej treści, która dociera najbardziej do dorosłych. Może i do tych, którzy zapomnieli, że nie tylko pieniądze są szczęściem, ale czasem wystarczy po prostu żyć i czasem przegryźć żelkowego miśka.

„Maleńki król Grudzień” Axel Hacke, (Marzena Kowalska) recenzja publikowana na merlin.pl

Dodaj komentarz