MEFISTO I JA

Mefisto – przyjaciel czy wróg?

Zawsze jest tak samo. Najpierw spoglądam w prawo, potem w lewo. Odwracam się i badam drgające powietrze za sobą, by potem spojrzeć w przyszłość. Bo wiem, że on tam jest. Mój czarny, upadły charakter. To nie prawda, że „gdzie diabeł nie może tam babę pośle”. To tylko taki nasz slogan. Wymyślony, by żaden z was nie podejrzewał, iż każda z nas ma z nim konszachty. Z diabłem. To zwyczajna część kobiecości.

A jednak Harriet nie wierzy w diabła, czyli jest typową kobietą swoich czasów. Właściwie to aż nazbyt typową. Pełną bólu, zgorzkniałą, którą na dodatek właśnie wyrzucono z pracy. Potraktowano jak „stary model”, gdyż akurat pod rękę nawinął się nowy i lepszy. Przede wszystkim młodszy, obdarzony urodą i dłuższymi, szczuplejszymi nogami, które bez żadnej wstydliwości wysuwają się ukradkiem, przez przypadek pod spojrzeniem szefa… dalej i dalej… Harriet oddałaby wszystko, by jej życie potoczyło się inaczej. Nie było najpierw boleścią grubej, brzydkiej dziewczyny, której nikt nie chciał, która została zmuszona, by zmienić swoje marzenia, a potem cierpieniem dojrzałej, inteligentnej kobiety – bibliotekarki, zalewanym whisky i skrywanym pod płaszczem oschłości. Nagle pragnienie księcia powoli zmieniło się w ochotę na rycerza, potem choćby giermka, wieśniaka… kogokolwiek, kto by ją pokochał.

Gdy zjawia się Mefistofeles, Harriet zgadza się na swoją rolę Fausta, ale to co się stanie, naprawdę przekroczy jej najśmielsze marzenia. Gdy zauważy, że powinna była czytać „między wierszami”, będzie za późno. Początek może i będzie szalony i fascynujący, ale w końcu, zbyt nagle nie będzie już: „mnie”, „mi”, „ja”. Jest tylko ONO. Ciało. I rozpocznie swoje panowanie na dobre i na złe.

O czym jest tak naprawdę ta książka? O wierze w siebie. O tym, że jest ona potrzebna i istotna. Że powinna wynikać z naszego wnętrza, które naprawdę jest piękne. To książka obalająca kanon piękna, tchnąca zielonym Shrekiem i piękną Fioną. A jednocześnie twierdząca, że pragnienia mogą się ziścić, i że każdy z nas ma gdzieś obok tą swoją drugą połowę. Wystarczy tylko się rozejrzeć, a potem może i podłożyć swoją mniej jędrną nogę pod obcas tej drugiej, która właśnie młodzieńczością stara się wydrzeć nam nasze życie. Trzeba walczyć, by dojrzałość, kobiecość, była tak samo atrakcyjna jak młodość i słodka głupota.

„Mefisto i ja” to opowieść o zaprzedaniu duszy diabłu za młodość. Ale i opowieść o tym, że nie zawsze dostaje się to, czego się pragnie. To przechadzka po współczesnych kanonach piękna i szaleństwa żywieniowego. Miejscami pokazująca nam jak one są głupie, a z drugiej strony ukazująca ludzi, którzy są bardzo nieszczęśliwi, gdy to one wytyczają im życie. Opowieść o tym, że warto żyć. Zwyczajnie. I tak samo napisana. Zabawna, ale powoli zmieniająca się w lekki thriller, wciągająca do czasu… Gdy tylko sobie uświadomimy, że ten mężczyzna w kącie ma takie zmysłowe, mroczne spojrzenie.

„Mefisto i ja” Lynda Chater, Wydawnictwo Książnica, (Marzena Kowalska) recenzja publikowana na onet.pl

Dodaj komentarz