KOBIETA W KLATCE

Czasem zbrodnia to długi okres cierpienia.

Niektóre kryminały, choć sławne nim jeszcze dotrą w moje ręce… okazują się być zaskakująco dobre. I tak jest z pierwszą powieścią duńskiego autora. Co zaskakujące, w tym samym momencie mogę obserwować zachwyt Duńczyków nad książką, jak i własne, wprost fanatyczne zaintrygowanie polskim tłumaczeniem. Bo „Kobieta w klatce”, to jeden z TYCH kryminałów, których się nie zapomina.

Jak to w kryminałach mamy detektywa i ofiarę. Co ciekawe detektyw to… cóż, facet po przejściach wrzucony w ramiona utworzonego Departamentu Q – „cold cases” – wciąż zmagający się z demonami przeszłości, oczywiście mający problemy w domu – ale specyficzne… Mężczyzna wyraziście świadomy ostracyzmu, którego doświadcza jego osoba oraz… jego pomocnik. Bo o Carlu Morcku nie można mówić nie włączając do rozmowy tajemniczego Assada. Mężczyzny od szczotki i mopa. Towarzysza wiadra z mydlinami, ale jak się okazuje, też nader intrygującego i inteligentnego mężczyzny. I tak ci dwaj osobnicy: odepchnięci, niechciani, różniący się właściwie wszystkim począwszy od umiejętności lingwistycznych, poglądów na rodzinę, po wrażenia religijne, mają rozwiązać sprawę, która właściwie nie istnieje.

Lepiej!!!

Nie mają jej rozwiązać, bo nikt im nie kazał. Umieszczono ich w suterenie, by łagodnie zdjąć ich z oczu całej reszcie. Dano powód do surfowania po internecie i nazywania tego pracą. Problem w tym, że panowie zaczęli się nudzić. Carl Morck w końcu rozgrzebał dotąd przerzucane teczki i lekko szturchnięty, poczuł się zaintrygowany. Wprost zaskoczony sprawą pięknej kobiety, polityka, ale też odważnej w przekonaniach Merete Lynggaard. Zaskoczony tym, że nikt jej nigdy nie odnalazł. Że tak sławną postać tak szybko uznano za zmarłą. Zresztą nie oszukujmy się, jeżeli ktoś znika z promu sprawa zdaje się być prosta – samobójstwo!!! Może nieszczęśliwy wypadek? Zresztą, minęło pięć lat… po co rozrywać rany? Tym bardziej, iż zdaje się, że nikt po niej nie płacze…

Jak się okazuje jest ktoś, kto płacze po Merete… ONA SAMA!!! Przetrzymywana w koszmarnych warunkach wciąż jednak żyje. A przynajmniej stara się…

Dzięki krótkim retrospekcjom łatwo wkraczamy w specyfikę kopenhaskiej socjety. Poznajemy Carla Morcka, ale też Merete Lynggaard. Obydwoje są głównymi bohaterami tej opowieści. Ich losy przenikają się. Ona, zamknięta nie wiadomo dlaczego i przez kogo, opowiada swoją historię. Zaskakujaco bolesną i pełną wyzwań. On – dziwnie zawzięty, jakby odzyskiwał siły i wiarę w siebie. Rzuca się na sprawę wiedząc, że może wszystko, bo nie ma nic do stracenia… Zresztą jego inteligencji starcza nie tylko dla tej sprawy… Carl musi udowodnić sobie, przyjacielowi i całemu wydziałowi policji, że wciąż potrafi dokonać niemożliwego.

Jednak czy jest w ogóle ktoś kto czeka na Merete? Jak się okazuje… tak.

Kryminał to przede wszystkim napięcie, a to autor Jussi Adler-Olsen, stosuje mistrzowsko. Jego opowieść zaskakuje prostotą składu, umiejętnością wrzucania do wartkiej akcji drobin, które sprawiają, iż zwykły czytelnik nie czuje się w Kopenhadze jak wyrzutek. Stajemy się członkami społeczności, czujemy gniew, współczujemy ofierze, wprost strząsamy z siebie pot, gdy tylko sprawy przybierają gorszy obrót. Cała historia zawiera tak wiele Danii, właściwie przekroju tych kilku lat, że zaskakuje specyficzną naturalnością całego śledztwa. W powieści tego autora to nie śledztwo jest najważniejsze, ale ludzkie historie. Te małe opowieści składające się na specyfikę całego kraju. To one nadają obszernej książce specyficzną świeżość, sprawiają, że jest tak naturalna, prawdziwa, nieprzerysowana… możliwa. Autor łatwo udowadnia, iż każdy z nas może mieć swojego wroga, choć niekoniecznie możemy sobie z tego zdawać sprawę. Ostrzega, że lepiej uważać na każdym kroku… jednak jak wtedy żyć? Jego słowa rodzą niepokój, sprawiają, iż spoglądamy na swoje życie, badając je kawałek po kawałku… bo możliwe, że nie zauważyliśmy czegoś ważnego. Czegoś, co w innych może zrodzić pragnienie zemsty długotrwałej, wieczności w bólu i niepewności.

Tym jest „Kobieta w klatce”. Narodzinami koszmaru – dla każdego. Ale też świetnie napisaną, skonstruowaną, zredagowaną, a co istotne i przetłumaczoną historią o ludziach, którzy nie chcieli skrzywdzić nikogo! Detektywa i Ofiary, oraz tych, którzy istnieją wokół nich.

„Kobieta w klatce” Jussi Adler – Olsen, Wydawnictwo Słowo/Obraz Terytoria 2011.

SYNDYKAT ZBRODNI W BIBLIOTECE

Dodaj komentarz