Pan Tealight i lustra z Wiedźmy…

Pan Tealight czuł się niewiarygodnie i lekko wstydliwie… tak dziwnie zmieszanie się czuł. Czuł tak, jakby ktoś wziął ten jego ukochany świat, ten zamknięty i bezpieczny w szklanej kuli, i brutalnie kręcił nim młynka, dodatkowo co rusz to potykając się o wyświechtany, stary dywan.

Bo Pani Zimy wróciła.

Właściwie cała ta sprawa z miłością zaczęła mu naprawdę doskwierać. Kochał w swym życiu dwie kobiety, ją i Choinkę… ale gdy ta druga zwyczajnie odeszła, by tylko gdzieś tam przemienić się w pył, tak Pani Zimy go rzuciła rok temu, niedawno. Po prostu nie przyszła, a nawet gdy zajrzała, to tylko by sypnąć w oczy innym, przyprószyć cudze dachy. Teraz w nowym domu, którego jeszcze przecież nawet nie poznał do końca, ona postanowiła go odwiedzić. Tak zwyczajnie…

… postanowiła do niego wrócić.

Nie wpuścił jej. Nie chciał cierpieć. Nie znowu… ale ona czekała. Wkurwiając nowonarodzonego Pana Wiosnę i odpierając mu wszelaki, jednakowoż należący się przecież, splendor. Czekała i sypała śniegiem. Mroziła, z wściekłością targała okolice wiatrem i nie chciała odpuścić. Ale on już jej nie chciał. Może i wmawiał sobie, że nic nie czuje, może i się okłamywał, ale po prostu nie chciał…

Pomóc mogła jednak tylko Wiedźma Wrona Pożarta Przez Książki. Tylko nie dokładnie ona, ale jej odbicie. Owo błąkające się po lustrach Śnieżnej Królowej, które, gdy tylko je rozbić, przyczepiało się do wszelkiego czasu i miejsca, naznaczało sobą zieleń i czerń, błękity i biele…

I… Zmieniało.

Tak zwyczajnie, jakby było częścią wszystkiego. Jakby w owej Wiedźmie było coś, czego tak naprawdę nikt z nich nie pojmował. Coś co potrafiło dotrzeć do każdego miejsca i każdej istoty, w każdym ze światów każdego czasu. Jakby było w niej coś, co nie uznawało tego, iż coś było, lub się skończyło… a tylko czasem zwyczajnie mówiło: Nie! Tylko, że rozbicie jednego z kryształowych luster, roztrzepanie odbicia Wiedźmy Wrony na najmniejsze cząstki, było zawsze dla Pana Tealighta nazbyt okrutne i dziwnie przerażająco bałaganiarskie.

Bo wiedział, że tak czy inaczej w rzeczywistości to tylko jej się oberwie za wszelkie przewinienia innych i błędy świata… Wiedźmie do bicia.”

(„Sklepik z Niepotrzebnymi” Chepcher Jones)


Z cyklu przeczytane: „Adamantowy pałac” – opowieść o smokach i człowieku, który zdolny jest podporządkować sobie świat i zniewolić… subtelna symbolika naszej współczesności, czy jednak tylko fantasy. I to fantasy spisane dość specyficznie. Urywkami, osobami, bez legend, opisów, bez nadmiernej eksploracji terenu… bez owej pięknej, bajecznej epickości.

Prawdziwe!

Ot człowiek, zawsze chciwy, zawsze pragnący więcej, odpychający od siebie zrozumienie i wiedzę, brutalnie miażdżący teraźniejszość. I smoki, które w rzeczywistości są całkiem inne niż wszystkim sie wydaje, a może tak naprawdę wszyscy wiedzą, a tylko nieliczni sprzeciwiają się temu? Oto debiutancka powieść Deasa. Dobra, choć może nie wszystkim przypaść do gustu, intrygująca, trzymająca w napięciu, ale też nosząca wiele niewiadomych, co daje nadzieję na ciąg dalszy.

Dopuszcza Wyspa do siebie światło słoneczne, dziwnie powoli, dziwnie wydziela te chwile pełnej widzialnej świadomości, niesamowitej błękitności, owo jakże niemożliwe, dziwnie ospałe ciepełko… jakby chciała coś ukryć. Tylko czy przed sobą, czy przed nami, a może przed kimś, kto krąży dookoła i bezczelnie wszystko obserwuje… Wielki Cholerny Podglądacz!

Może tak naprawdę chodzi o coś więcej?

Czy ma to jakiś sens, że wciąż dyskryminuje się, a może zwyczajnie nikt nie naoliwił Wielkiego Koła Czasu? I nie chodzi o dyskryminację, a może o coś, co się wydarzyło, albo miało wydarzyć, a jednak nie zajęło swojego miejsca na świecie?

To tylko zimno i tylko śnieg… a jakże działa na ludzi. Wkurzonych na opóźnienia, co jednak nie sprawi, że gdy będzie ciepło, to ludzie nie będą utyskiwać na to, co mają. Wyładowują swoje, spowodowane aurą, owe misternie „niewiosenne” pogodowe frustracje, na kim się da, bo przecież tak lepiej.

Łatwiej obarczyć za niezrozumiałą wściekłość… okolicę, niż zrozumieć.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.