Pan Tealight i Chowaniec Walentynkowy…

Chowaniec Wiedźmy Wrony Pożartej miał problem. Znaczy zwykle miał ich całą masę, kolekcję w ogóle, ogólna typologię i systematykę, oraz zdjęcia w albumiku, do tego klasyczne znaczkowe miniaturki w klaserze… ale ten jeden jedynym, nader cykliczny problem wiązał się z samą Wiedźmą, więc wiecie w wymiarze ekosystemu problemów… no był królem!

… otóż ogólnie chodziło o kwiatki. No bo wiecie, Wiedźma mimo swych wszelakich: w zaparte idę i nie będę, babą jednak była. Miękła na myśl o drobnych klejnotach i większych też, może specyficznych, może i nie dla każdej, ale jednak. I choć mdliła ją różowatość, czasem dziwnie spoglądała tęsknie na stokrotki i falbanki… jak już spoglądała na cekiny i zaczynała się skrzyć, wiadomo było, że w powietrzu coś się szykuje. Zapytana unosiła jednak tylko brwi i krzywiła się zdecydowana zagryzając od środka policzki. Ale gdzieś tam za pochylonymi, dziwnie drżącymi powiekami, za rzęsami tańczącymi kryło się: no przecież powinieneś wiedzieć!!!

I nie chodzi o to, że Chowaniec nie wiedział. Ależ jak najbardziej bywał w datach pamiętliwy. Przygotowany zawczasu, a nawet jak coś i tak zawsze były w ogródku jakieś chabazie… i tutaj właśnie rodził się problem, bo chabazie wszelakie Chowańca Wiedźmy nie lubiły. Może usłyszały o tej róży, którą ugotował nad czajnikiem? O zamordowanych płatkach, pośmiertnie łkających duszach pąków zamrożonych, bo zapomniał? O tych przytrzaśniętych i przyłożonych, a nawet o tych podsiedzonych… Pierun wie, ale kto by go tam pytał. Mało rozmowny to gość.

… chodziło ogólnie o kwiatki… O litanie i modlitwy szeptane nad kupowanymi przez niego bukietami, którym potem przed czasem opadały główki. O liściach odpływających, różach, których kolce wrednie wbijały się w Wiedźmę i rwały w najmniej odpowiednich momentach, ot może by spróbować innego mięska? O te cholerne kwiaty, które za nic nie chciały współpracować z jego oddaniem sprawie! Smętnie po chwili, ot gdy dotknął, dotachał do kasy, opaść fontanną u jego stóp. Albo bardziej wrednie, dumnie trzymać główki wysoko, pąsowieć pięknie i dostojnie na twardych łodyżkach, a potem, gdy tylko oddał je drżąc na ciele i duchowości umysłów – ale i dumny, że się udało, Wronie Pożartej Przez Książki, gdy ta napoiła, wsadziła do wazonu – szklanka lub kubek, co było bliżej – zwyczajnie oddać ducha… oddać go innym.

… i zdechnąć marnie!”

(„Sklepik z Niepotrzebnymi” Chepcher Jones)


Z cyklu przeczytane: „Jak nie zabiłam męża, czyli babski punkt widzenia” – to podobno miała być komedia – zabawna opowieść. Taka tam lekka historia o tych podstawowych konfliktach: Wenus – Mars i tak dalej. Wyszła powieść smutna. Ta z cyklu: on mnie nie kocha, no na pewno nie kocha, więc jak być razem… a potem jednak może kocha, a może jednak to ja go kocham?

Ot małżeństwo upływ czasu, dzieci i kupy…

Co najgorsze, to nie to, że sztampowa, że nic specjalnego, ta książka jest dla mnie odrażająca miejscami. A bohaterka zwyczajnie głupia. Ani małżeństwo ani dzieci nie są obowiązkowe!!! Nikt nikogo nie zmusza, no poza wyjątkami… Ta historia sprowadza po raz kolejny kobietę do poziomu durnej baby, przepracowanej, nie wiedzacej czego chce tak naprawdę. Dziwną niewolnicę stereotypów…

Napisałam wczoraj wierszyka widząc zdjęcie pewnego dębu i brzózek:

„… był raz sobie pan,
którego kochało wiele dam,
ale że nie umiał wybrać tej jednej sobie,
to ku wiedźmiej się zwrócił osobie…
A ona mu uczyniła tak,
że kochać go mogło wiele bab…
i w dąb go zmieniła,
brzozami otoczyła…
i smutny był pan
umęczony tańcem wirujących, białych dam.”

Akurat na Walentynki!

A na Wyspie Wiosna chyba zaczęła już władać… śnieg spada z dachu. Stara się przy tym narobić jak najwięcej hałasu i jeżeli się tylko uda, jak się da, trafić kogoś. Ma konkurs na najbardziej grudowate, zmrożone kształty i huczność uderzeniową… A tak naprawdę, to nie mam pojęcia skąd go tyle, bo na dachach już pustki prawie, a on jednak wciąż spada. Lęgnie się, czy co?

… przez pączkowanie, czy przekrój poprzeczny?

 

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz