Pan Tealight i Kanwy…

„Za każdym razem odbywało się to tak samo. Pan Tealight przyznawał, aczkolwiek wyłącznie sam przed sobą, tudzież powierzchnią jego szarość odbijającą, lub prysznicem, że odczuwał pewne zadziwienie ową subtelną powtarzalnością zachowań, występujących dookoła niego… dziwnie zauważalnych dopiero od momentu, w którym na Wyspie pojawiał się Wiedźma Wrona Pożarta Przez Książki.

Jednakowoż owo specyficzne ciapanie, skrzypienie i wątkowanie z osnowaniem świeżych kanw, było jakże niepowtarzalne. Biedne takie. Za każdym razem stały najpierw w cieniu, białe, bojące się choćby chmurki, oddechu, pajęczyn czy smugi cienia. Przewrotnie i gruntowanie niewinne. Nowe. Pachnące oczekiwaniem i sosnami. Przerażone pędzlem, dotykiem, muśnięciem i maźnięciem. Przerażone kolorem, którym straszono je od kołyski, a jednocześnie spragnione poznania. Przerażone dojrzewaniem do… czegoś. Właściwie nie miały wpływu na to, czym zakwitną, jak zakrzywią światło, czyje uczucia ukażą… ale tak naprawdę to one były górą.

Bogiem i demiurgiem!

Gdy tylko zbliżał się początek, pierwszy kolor, może tylko szkic, coś z nich wypełzało i atakowało twórcę. Artystę, mazika-bazika, kreatora i cjonistę… a tak naprawdę tylko tego, co trzyma pędzel. I prowadziło go tam, gdzie chciała kanwa. Bo pojęcia pana i władcy oraz potulnego sługi i niewolnika, miały tak napawdę bardzo płynne granice. Chciwie chłonne, spragnone innego odczuwania.

Bo któż mógł wiedzieć, co prawdą, a co tylko zbiorem plam? Któż mógł wiedzieć, czy tym razem Wiedźma Wrona podda się siłom, czy też będzie po babsku, typowo się opierać i marszcząc nos, szeptać: a kurde, nie tą razą!

(„Sklepik z Niepotrzebnymi” Chepcher Jones)


Z cyklu świat czasem jest ACH!!!
Wygrałam tzw. giveaway u wspaniałej, twórczej istoty skrywającej się pod imieniem Olga, tudzież Wassupbrothers.

Wiecie jak to jest… człek czasem zakochuje się w czymś, co nie jest książką… w moim przypadku to pluszaki, oraz dziwne, zaskakująco magiczne drobiazgi (no i kamenie i Wyspa, ale to oczywiste). Uzależnienie… ot wybaczalna sprawa u kogoś, kto postanowił nie zostać dorosłym…

… ale nawet ja padam na kolana, cycki – boleśnie kurde! i w końcu od nosa zaczynając pysk, gdy w moje dłonie wpada takie cudo. Sowa! Ale za to jedyna w swoim rodzaju!!! Czytanie z nim, to będzie dopiero przygoda, ma takie nośne skrzydła, jakby dźwigał niewyśnione jeszcze sny…

Wiecie, ze mnie ślepe już, trzęsące się stworzenie. Nie jestem w stanie malować drobiazgów, a co dopiero je szyć. Zresztą, dochodzę do wniosku, że nie każdy musi wszystko! I tyle. A Wy, jeżeli nie macie jeszcze prezentów, zajrzyjcie do sklepu Olgi na Etsy. Obejrzyjcie zdjęcia na FB mojej Galleri, tudzież poczytajcie, co mówi Miś Śnież na swoim blog, czy FB.
Bo prezenty naprawdę mogą być fajne i jedyne w swoim rodzaju!

Prawie jak kamyki na mojej Wyspie!!!

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz