Pan Tealight i Tajemnice Wiedźmy…

Wiedźma Wrona była książkami. To one ją naszkicowały, spisały, poprawiły i wydały, potem znowu zmieniły zdanie… one ją odziały, zmieniły i przetwarzały niewymiernie upierdliwym Czasem. To one też ją pożarły w końcu, w nader kanibalistycznymi pragnieniu posiadania wszystkiego, bycia wszystkim, dumy i opasanego zadufania w swych mocach, i… wydaliły. Wiedźma – Wypluwka. Pożarta Przez Książki, bo przecież i one coś jeść muszą. Ale tylko Pan Tealight posiadał świadomość tego, iż była ona też jego notatkami – czyż nie książkami? Chwiejną kupką wszelakich notesów, głównie owiniętych w liście chrzanu, by zakamuflować aromat liter i historii. I w kapustę białą i czerwoną, w ramach artystycznych nut. Lekko nadwątloną wilgocią i nadżartą dziurawym zębem czasu. Kłem dokładnie. Prawą górną trójką. Tą z pierwszego zestawu szczęki, tego dla gości, wiecie lepsiejszej i wymuskanej, Graala protetyki. Do okazania w każdej chwili. Specjalnie polerowanej nocą przez gromadę Okłaczonych Krasnali. Fetyszystów dziąsłowych… bardzo specyficzne gromada, trzeba nadmienić.

Bynajmniej w owych kupkach i stosach, murach oraz wszelakim nieporządku znajdowała się historia i ewolucja Wiedźmy. Tej Wiedźmy… od momentu myśli, co to się wdarła bezczelnie, nie pytając o pozwolenie, w chos zwany Zupą. Zupą z pieczarkami i grzankami, choć tego świadomi nie byli żadni z naukowców. Tej ujeżdżającej pantofelki i inne ameby, potem zwolenniczki dinozaurów, jedynej świadomej ich przemijania. Kołyszącej się na gigatycznych dębach w dziurawym hamaku… podglądającej ludzi, a wcześniej tych przed nimi. Pełzającej w ciszy oczekiwania na więcej. Wcielającej się i wycielającej się, gdy tylko poczuła łachoczące ją nadmierne zainteresowanie swoją osobą. Była glifami, znakami, symbolami, pismem klinowym B… runami, pismem hieratycznym i szatańską demotyką. Najgorzej było karmić się tabliczkami glinanymi, strasznie zapychały jelita, kamień jakoś przechodził, jednak kora była najsmaczniejsza. Papirus oznaczał wzdęcia, liście bananowca biegunkę.

Ale trwała…”

(„Sklepik z Niepotrzebnymi” Chepcher Jones)


Z cyklu przeczytane: „Sekret Genezis” – powieści tego typu są dobre lub kiepskie. Przerysowane, lub wciągające. Ta jest dobra. Naprawdę niezła. Nie tylko świetnie się czyta, autor włożył sporo pracy by być przekonującym, ale dodatkowo dopracowanie archeologiczne mnie porwało. A ludzie i okrucieństwo? Cóż, przykro mi poinformować, ale ten gatunek tak już ma… Szczególnie, gdy mu się mózg fiksuje na religii… tej tak zwanej jedynej.

„Złodziej magii. Odnaleziony”Sarah Prineas stworzyła świat i bohaterów, którzy choć odpowiedni według okładki dla osobnikó plus 8, porwali mnie… plus więcej. Nie wiem czy to tak do końca dzięki głównemu bohaterowi, czy jego przyjaciołom, czy to ten język, format i dopracowanie graficzne, a może… smok? Zwyczajnie dobrze się czyta. Bez wydumanych dialogów, w pełni przygodowo, z nutką zaskoczenia. Inteligentnie jakoś i bez pustostanów.

Jeżeli szukacie czegoś, co pozwoli się Wam rozluźnić, prawdziwej przygody, historii o przyjaźni, ale i dreszczyku – dla siebie, lub w ramach wymówki do czytania z dzieckiem – polecam!

To jedna z tych historii, które pozwalają mi wierzyć, że może z tym całym PISANIEM nie jest tak źle? Może w rzeczywistości dobre książki istnieją, ale jakoś wydawcy wybierają nie to co trzeba?

Czyżby nie czytali tego, co sami drukują?

Recenzja: „Kamienica przy Kruczej” i „W jaskini lwa”

Wyspa się szara zrobiła.

Zbiesiła się na kolory i się na złość im zrobiła na szaro. Szare jest niebo, a nawet powietrze, gdzie latają szare ptaki i przemykają szare chmury. Niby kolorowe liście na drzewach, znaczy te, co nie rozpoczęły swojej podróży ku szarej ziemi, też się na kolory obraziły i odziały w szarość… ale ta cała szarość – co się wyrzekła już dawno miana i definicji kolorowej – nie jest smutna i pogrzebowa, raczej dziwnie, zaskakująco, fascynująco taka przyjaźnie, lekko wilgotnie pluszowa. Piękna, niczym nad podziw, i nad przerażenie niektórych,  rozwinięte plemiona pleśni.

Mistyczne drzewa… krainy innych.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz