„Właściwie, to wszystko wracało do normy. Wiedźma Wrona Pożarta Przez Książki skończyła boleśnie romantyczne opowiadanie i obecnie powracała stopniowo do stanu permanentnej, nader rozkosznie rozpustnej, nieobliczalnej i niedefiniowalnej, mroczności. A gdy z nią było okej niezupełnie normalnie, całe miasteczko oddychało z ulgą, a nawet cała Wyspa.
Niestety Ojeblik była uczulona. Mała, ucięta główka strasznie odchorowywała najazd amorków, aniołków i wszelako skrzydlatych łukobijców o zauważalnej i namacalnej nadwadze. A to niestety był ich czas. Nikt nie wiedział, gdzie ukrywali się poza miłosnym nadmiernie sezonem, ale ich pojawienie się w ekosystemie było nadzwyczaj bolesne – walili bez znieczulenie, a biedna Ojeblik prychała i kichała w różowym koszyczku za zasłonką kuchni. W końcu wciąż była kobieca.
Uczulenie nie zmieniało jej przyzwyczajeń.
Zresztą to nie był jedyny problem Walentynkowej Linii Czasu. Było jeszcze ono. Zapukało o świcie. Czerwone, napuchnięte i zaskakująco piękne. Wielkie, połyskujące, wilgotne bijące serce. Nie złamane, do jakich Pan Tealight przywykł, ale w pełni sprawne. Zakochane Serce Niełamalne.
Czyli… problem!”
(„Sklepik z Niepotrzebnymi” Chepcher Jones)
PS. Słów kilka o Anne Bishop, którą uwielbiam!
A moją miłością jest Wyspa… i Chowaniec Admin Masław i Miś Śnież i Pysio i wiele wiele wiele… chyba jestem rozpustna. Moje serce musi być nader rozciągliwe.