Pan Tealight i Zboczeniec Serowy…

Nad Wyspą wzeszedł Zboczeniec Serowy.
Stworzony z goudy i wyłącznie z głowy.
Uparcie zaczął zaglądać w okna,
za którymi rozpusta i nierządza słodka.

Pan Tealight miał tego dosyć. Totalna inwigilacja dziwaka z Nieba, nie dawała mu spokoju… od dnia, w którym dowiedział się dlaczego… Dlaczego tak naprawdę nawet Księżyc nad Wyspą nie jest normalny. Zwyczajny. Jakiś taki swojski dla innych normalnych. Nie, nad Wyspą i Księżyc miał nadmiar ciemnej strony i mocy. Przybierał dziwne miny i nadmiernie podpatrywał mieszkańców małych domków. Co gorsza, nie wystarczały mu tylko noce… bezcześcił i dnie, gdy tylko Słońce lekko przykrywało się chmurą. Zawsze takie wstydliwe. Pan Tealight nie rozumiał tego dziwnego, złotego zagmatwania.

Ale najgorsze było, gdy Księżyc – zwany Serowym Zboczeńcem, bo podobno sam sobie smakował najlepiej – dobierał się do Wiedźmy Wrony. Wtedy ZmiennieKapryśny Czas stawał w miejscu. Stary Czas może i miał prozaiczne schorzenia, oraz powody by stawać, ale i tak na wrzask Wiedźmy działał jak wszyscy…

A to nawet nie pełnia!!! (wszystko zaś dlatego, iż na początku stworzenia Wyspa miała romans z Księżycem…)

(„Sklepik z Niepotrzebnymi” Chepcher Jones)

I po co on się tak gapi?

Wisi tam za oknem, wrednie wygięty, jasny jak cholera – tosz to obraźliwe… Wstydzę się!!! Nie wiem co robić? Zakrywać okna kocami, czy co? I tak się cholernik prześliznie. Wlezie wszędzie, zmaca promieniem! Bez pytania. Bez żadnej wstępnej lub przestępnej gry wszelakiej!!!

Zboczeniec!!!

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz