Refleksyjnie, w rytm deszczu…

„Czasem wydaje mi się, że powoli obgryza mnie robak. Może nie robak jako taki, ale obślizgły, glutowaty maksymalnie ślimak z wiecznie zdziwonym wyrazem czułków i miękką skorupką. Taki niedoświadczony, nie do końca mający pojęcie co robi. Właśnie odgryzł mi „U”. Tak jakoś wyszło. Może mu smakowało. Problem w tym, że nie wiem teraz której części mnie brakuje owego U.

Która z przeczytanych książek je utraciła, która z moich tworzycielek/trawicielek jest teraz niepełna?

Może to było istotne U? Takie, które wszystko zmienia, otwiera więzienia, w których zamknięto ułudę dobra? A może takie, które zniweczyło upozorowane samobójstwo? Może owo U jest tylko kawałkiem sowy? A może jednak zbędnym, upragnionym uszkodzeniem?”

(„Pożarta Przez Książki – autobiografia opętanej wiedźmy” Chepcher Jones)

A tak wszystko to pewno wszystko z powodu jednej powieści: „Atrofia” Lauren DeStefano. Fascynującej, specyficznej, pięknej, choć tak apokaliptycznie bolesnej… To jedna z tych książek, które zostają w człowieku i coś w nim zmieniają.

Sprawiają, że zastanawiam się, czy ów nadmiar wiedzy i świadomości nie jest… zbyt wielkim obciążeniem. Może to właśnie wiedza mi pozwala nam żyć w pełni? Może głupota byłaby łatwiejsza?

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz