Pan Tealight i Panna Niemłoda…

„No o lasce, ale przecież, że co…

Że znaczy się nie może być wciąż panna… że z racji wieku od razu baba? A weźcie się w jeżynach tarzajcie!!! Niektórzy utrzymali swe wszelakie cnoty panieństwa wszelakiego i tego no… wiecie, myśli wstydliwych na najwyższym poziomie i we wszelakim braku onych przemyśleń nieskromnych…

No co, tak, jest takie słowo jak nieskromne!!!

Nieskromnym jest myśleć, iż panna takich romiarów… nie że XXL, ale rozmiarów gracji, wdzięku, oraz wykształcenia. Oczywiście odpowiedniego. Bez urazy, ale tamborek, haftowanie i wszelakie bajery na topie. Arras nawet zrobi, nie tyclko obrus do kościoła, taki pod Najświętszą Panienkę.

W żonkile!!!

Oczywiście, że gdy świat się zaczynał dla niej wszystko skupiało się dookoła rodziców. Którzy byli tak idealni jak i idealni byli dziadkowie i te jej muśinowe sukieneczki i te bawełniane, takie bardziej, wiecie, do brudzenia, wszystko jednak białe, różowawe, brzoskwiniowe wszelako i zawsze z falbaneczkami i oczywiście kokardki… dwe kitki, kokardki, dwa warkoczyki, do tego spineczki z biedroneczkami i jeszcze wianuszki plecione czasem odziennie…

Bo czemu nie, kwiaty były na łące za darmo.

No i dla młodej Panienki… jakoś tak niewinne, zwyczajne i codzienne i tylko dla niej. Jak i kolana Tatusia i Mamusi torciki miniaturowe zdbione kuleczkami z cukrowanych owoców zeszłorocznych…

Ale czas płynął…

I zmieniał wszystko.”

(„Sklepik z Niepotrzebnymi” Chepcher Jones)

Z cyklu przeczytane: „Dotyk ognia” – … okay. No dobra… czyli lecimy dalej z magią!!! Hej i do przodu.

Zobaczymy jak to się skończy wszystko.

Oto powracają i Pradawni i ci, których nasza bohaterka lubi najbardziej. Oraz ci znienawidzeni no i jeszcze, jeszcze ci nieznani, bo przecież, zawsze musi być ktoś. Co jak co, należy przyznać, że autorce udało się dopasować coś brakującego do tego całego skupiska zwierzaków i ludzi, magii i wampirów, pradawnych tej ziemi i tych… no wiecie, którzy tutaj przybyli.

I to dlatego otrzymujemy prezencik.

A wszystko zaczyna się od trolla.

YAY.

Trole są super! No dobra, może nie w tym wymiarze, ale to nie trolla wina. Jednak oni obiecali, więc ochrona świata spadła na ich ramiona. Problem w tym, że nie tylko ochrona ich, ale też i one nowości… naprawdę intrygujące, bo wiecie, by pobudzić fabułę najlepiej kogoś utrupić a potem kogoś wprowadzić.

Nowego… świeżego.

Niesubordynowanego.

Ogólnie mówiąc, dzieje się. I to wiele. Wiele pięknego, romantycznego prawie, wiele magicznego, wiele przygodowego, wiele… oj, wiecie jak to jest. Jeśli lubicie serię i wciąż was wciąga, sięgniecie po ten tom, jeśli jednak zaczęliście się nią nudzić, przyznam, że ten tom mocno budzi.

Aż miejscami nazbytnio, więc…

Warto.

Morze.

Mam takie miejsce, gdzie mogę usiąść i jeszcze po prostu poczuć się sobą. Chyba ostatnie takie miejsce poza arboretum i może jeszcze własną śliwką, chociaż nie, pies sąsiadów mnie chyba uwielbia… albo nienawidzi. Nie wiem, skurczybyk jeden. Po prostu ujada jak durny. I serio, nie dowierzam temu płotkowi, co mu tam postawili. Jak nic albo by mnie zeżarł, albo zeżarła, no tertium non datur.

Wiecie, kochać można na wiele sposobów.

I nienawidzić…

Ale… mam takie miejsce, gdzie, jeśli poziom wody jest dość normalny i wielkich fal nie ma, mogę usiąść i poczuć się na krańcu świata i wiecie, raczej nikt do mnie tam nie dotrze, bo zwyczajnie, ślisko i droga mało bezpieczna, no i zawsze można wrzeszceć, kaszleć i tym podobne. A co… w końcu w przypadku napadu strachowego ostatnio zaczynam śpiewać głośno i to fałszując totalnie… wiem, że fałszuję, bo umiem też robić to niefałszująco… szczerze umiem.

Chyba jeszcze to umiem, tak mi się wydaje…

Hmmm?

Wiecie, dawno człek tego nie robił bez strachu, tak prawdziwie…

Ale, przecież jakoś żyć trzeba, a Turyścizna wciąż się plącze, w dupie mając wszelakie ostrzeżenia, choć… może to się i zmieni, bo Niemcy znowu mają problemy i już podobno odwołali swoje rezerwacje…

… a miejscowi już podnieśli ceny…

Ojojjojojj… będzie się działo.

Bo Niemcy mogą albo wrócić do siebie i kwarantanna, albo… co mnie mocno przeraża, bo niektórzy prawa w dupie mają, po prostu tutaj zostać.

Hmmm…

Dlaczego ja wciąż nie umiem praw łamać?

I wychodzić z tego?

A dlaczego?

Kurcze, nie napisałam?

No więc jest wielkie ballade, jak zwykle… bo region Hovedstaten został określony jako ten eeee, no wiecie, epidemiologiczno nerwowy. No dobra, seryjnie zarażający… bajer w tym, iż ten region to Kopenhaga, tak wiecie, w skrócie. Jak daleko mamy do Kopenhagi, powiem, że do Ystad bliżej… LOL Szwecję widać jak się na palcach stanie!!! Danii nie widać, a już Kopenhagi to na pewno…

Sprawdzałam!!!

Z zoomem!!!

Ale…

Jesteśmy określeni jako one zarażenie, więc każdy kto wyjeżdża czy przyjeżdża, to po prostu ma przerąbane. I tyle. Szczerze, niewielu wie o co w tym wszystkim chodzi, ale tłumaczenie komukolwiek o co chodzi, wiecie, raczej sensu nie ma.

Jak to się rozwinie…

Nie wiem, wolę posiedzieć na mojej skałce prawie na krańcu świata. I wiecie co, o niczym nie myśleć… kompletnie, bo ja już niczego nie łapię. Znaczy na pewno coś łapię, bo zatoki szwankują, ale jednak, wiecie, w domu człek siedzi, kompletnie i wrednie niesocjalny, więc nie ma nawet od kogo coś złapać.

LOL

Dobra, to już nawet nie śmieszy, taka prawda.

Nawet już sarkazm mnie nie rusza.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.