Pan Tealight i Korona Wiedźmia Wielce…

„Była wielka.

Monstrualna wprost.

Więcej nawet… po prostu gigant stojący na gigantycznym gigancie, który leży na brzuchu wielkiego żółwia i… no duża. Naprawdę wszelako nadmuchana, rozdmuchana, wielce niepasująca do jakichkolwiek miar i wymiarów i jeszcze… oczywiście rozmiarów. Tych IXsów przed eLką, to naprawdę musiałoby na niego doszyć wiele. Bardzo, ale to bardzo bardzo wiele.

Ale opisać TO?

Nie można było.

Nie istniały słowa, nawet zlepione cuzamen do kupy, to jakoś nie oddawały onej wielkości tego cuda wszelakiego złotnictwa, czy raczej srebrnictwa, bo ona z czernionego miejscami srebra była. Niczym z plątaniny wielkich, dziwnie nieokiełznanych korzeni, podziemnych bardzo i mrocznych, albo krzaków, o których ktoś zapomniał i teraz stał przed nimi i dumał, że może łatwiej będzie zalać to cemenetem i jakoś uformować z tego inny świat, bo satelity toto już ma?

Wielka…

Ale wiedzieli, że na nią będzie pasować, jednak… dlaczego?

Po co?”

(„Sklepik z Niepotrzebnymi” Chepcher Jones)

Co do pory roku, wciąż wiosna…

LOL

Tak wiem, niby oczywiste, ale trzeba przyznać, że dość chłodno. Może i słonko wali, ale jednak nocami wciąż 5 stopni, czasem mniej, a to już druga połowa maja. Nie narzekam, bo przecież wiecie, że wolę zimno, ale jednak, jest to dziwne. Opóźnienie wegetacyjne na Wyspie, w miejscu, które chełpi się specyficznym klimatem i zim nie miewa zimnych, gdzie figi rosną i tak dalej… no nagle, wiecie, nagle jest zimne. Pomijam fakt, że wciąż puste. Nie narzekam, znowu…

Ale wiem, zdaję sobie sprawę z tego, że ludzie tracą kasę.

Tracą możliwości i…

No właśnie, nie wiadomo co będzie po „i”. Czy w ogóle cokolwiek? Jak północ dalej będzie podnosić raban, może w końcu otworzą granice, podobno Niemcy układają się z Francją i Danią, no ale… ile to będzie trwało? Pewno wiecie, do lata… do lata, do lata… ja tam piechotą nie będę szła…

Wolałabym je trochę ominąć, no chyba, że będzie zimne.

LOL

Ale… na pewno wiem jedno, siedząc na Wyspie człek spogląda na te dziwne rzeczy inaczej. Widząc ludzi w Szwecji, nie widzi żadnego zagrożenia i tak dalej. Pewno, są rękwiczki i płyny do dezynfekcji, ale zachowania ludzi raczej bardziej mniej przerażone. Jakieś takie…

… no nie, nie wyluzowane, ale zwyczajne.

Mniej przerażające.

Wiosna na Wyspie wchodzi w ten czas, w którym zieleń staje się dorosła.

Wiecie, w większości traci oną swoją puszystość i jasność, kwiaty zniknęły, pojawiają się nowe… po prostu wszystko przemija, a przez ten cały pokręcony 2020, to jakoś to nas wszystkich omija.

Jakby ten rok nie istniał.

Urodziny nieświętowane, nie żebym zmuszała kogoś do świętowania, ale jednak niektórzy lubią. A jak nie poświętują sobie, to wiecie, nie czują przemijania. Może to i fajny pomysł na wieczną młodość?

No wiecie…

Mentalne zrąbanie liczbowe?

Cyfrowe?

No ale… sąsiad psychopata, który nienawidzi trawy u siebie i na działce obok, wiecie, ten z minimalistycznego domku, gdzie macie domek i oną trawę dookoła krótko przyciętą, znowu tańczy z kosiarką. Zaczynam serio myśleć, że po pierwsze to on ma jakiś kompelks, właściwie powinnam cytnąć tutaj Shreka…

Powinnam?

Nie wiem, ale ona paranoiczna potrzeba krókości trawy, dekapitacja stokrotek i tak dalej… no sorry człowieku, ale nie wytłumaczysz mi tego alergią. Tosz to nawet nie trawa ino gentycznie zrąbane gówno, które polewasz innym gównem i wszelako gówno… bo wiecie, u nas takie ekologie, że…

Koniec na dziś, za bardzo klnę.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.