Pan Tealight i Mistrzyni Najciemniejszej Ciemności…

„Oj tak.

Była mistrzynią w swojej robocie!!!

Naprawdę!!!

I wiecie, jaka w tym jej specjalistycznym zawodzie, zawsze do wynajęcia, czasem w naturze… ekologia, bo przecież nie musiała sobie świecić. Nie dość, że i tak słabo u niej z widocznością było, znaczy zewzroczną, to jeszcze kurcze twierdziła, że tak się lepiej czuje i mniej ma lęków, więc jeśli już kurna ma być od tego, od onej Wielkiej Ciemności, pieruńsko Kompletnej, cudownie Idealnej

No to po kij i żabkę od firanek jej światełko?

No i wiecie, też nie będzie jej widać, a już szczególnie jeśli coś skopie, bo przecież ona ma obowiązki. No serio i naprawdę… no.

Zresztą była dumna z tego, kim była. Mistrzynią Najciemniejszej Ciemności. Nie tyle Panią Od Tego, Że Oko Wykol, ale jeszcze bardziej. Że nie widać nic i cokolwiek, co ułapisz, to oczywiście cię przerazi. Nawet jeśli to tylko miś… ukochany, przyjaciel od dzieciństwa, któemu nagle wyrosły i kły i pazury i zabierał się do twojej wątroby, ale tobie się zdawało, że zwyczajnie zrobiło ci się cieplej w tamtych rejonach ze strachu, czy też może, gorzej, zdarzyło się coś, co i dorosłych i dzici bardziej świadome, lekko i mocno lekko przerażało.

Naprawdę.

No co, zsikać się już nie można…

Ona była tym, co pokazywało i wszystko i nic.

Bo przecież kompletna ciemność była i czernia i granatem i jeszcze wymyslem i wydumanie, i wszelkim wspomnieniem z dzieciństwa, potworem spod łóżka, znad łóżka, nagłym stuknięciem szafy, rur pieśniami i jeszcze… tym szelestem… który sprawiał, że budziłeś się od razu przytomny i nie mogłeś oddychać, poruszać się, czując oną Ciemność duszącą cię za gardło.

Siedzącą ci na piersiach i nic to, że robiła ci właśnie ważne badanie…

Nie…

Nikt tego nie doceniał!!!”

(„Sklepik z Niepotrzebnymi” Chepcher Jones)

Nowy prom.

Oczywiście, że wszyscy od samego początku, gdy tyllko Molslinjen przejęło nasze i wszelkie inne promowe połączenia, złorzeczyi. I mieli rację. Oto przybyli ci, którzy gdzieś mają pracowników, robotę, a przede wszystkim klientów. Ale wiecie, dają tanie bilety, więc wszyscy mają siedzieć cicho i cierpieć. Znaczy nie pływać, gdy są fale, nie jojczyć i ogólnie mówiąc, wszelako się nie wtrącać, bo łaska pańska po onych dookolnowyspowych, burzliwych morzach hula.

Promy które Molslinjen przywlokło ze sobą są… lekko mówiąc, nieprzystosowane do tego akwenu. I kurna, przecież nie mówimy o nowicjuszach, więc o co chodzi. Postawili dwa maciupkie dziwactwa, otwierane z jednej strony, prawdziwe puszki na śledzie, skłócili załogę, skłócili ludzi i w atmosferze wszelkiej nienawiści…

Pływali.

Częściej nie, no ale… jak pływać czymś takim na tak wzburzonych wodach. Nawet najlepszy z kapitanów wciąż będzie bujał. Pawie na promie stały się częścią aromatyzacji wnętrza, które wciąż wygląda na niedorobione. Dodatkowo jedyna rozrywka, czyli wiecie, sklepik, jest maciupki i mocno kiepski.

Świat zaczął się targać, ludzie krzyczeć, nikt nie słuchał, bo przecież dostaliście tańsze bilety. Ale kto tam pamięta, że tańsze nie oznacza ZAWSZE tańsze, ani że na prom się dostaniecie, jeśli jest pełne obłożenie… a po ostatnich wariactwach naszych wszelakich władz… ech, ludzi jest więcej.

Wyspa ma być otwarta cały rok.

Tylko, że ludzie, zwykli ludzie chcą onego odpoczynku bez Turyścizny. Chcą onej wolności, pływania nago, spacerów, zbierania patyków tworzenia sztuki… bez ludzi. Tutaj wciąż osiadają ci szukający spokoju!!!

No i tak rozpoczął się trwający już kilka lat koszmar.

Trafiło się nam na szczęście tylko kilka takich mocniejszych wstrząsów, ale uwierzcie, jak byliście na kilku zwykłych promach, to nagle zdajecie sobie, że różnica taka jak międzu mikrym airbusem a boeningiem.

Czy jakoś tak…

Oczywiście na szczęście jest Povl Anker, ale wiecie, jeden prom nie obpłynie trzech kierunków. Nie ma takiej opcji. No i jest to oczywiście wolniejszy prom. Ale za to nie buja tak, ma wyższy standard i czuje się człek bezpieczniej. Co wymienić? Szybkość na bezpieczeństwo, czy powolność na wszelką puszkowość?

Z jednej strony rozumiem, ludzie chcą szybko i tanio. I coś takiego winno być zapewnione przez rząd, ale jednak… hmmm, Wyspa od zawsze traktowana była przez kontynent jako gorsze dziecię Danii, więc nikt się już cudów nie spodziewa. I tak ludzie zostawali w portach, czekali… i tak zapominano o przesyłkach, zapominano o towarach… raz nawet zostawili ludzi, no to był już serio bajer wszechczasów!!!

Prom, co zostawił ludzi na brzegu!!!

Żeby nie było, kasa, którą dostają od rządu jest mega-astronomiczna. To są takie pieniądze, że człek nawet woli o nich nie myśleć, gdy widzi po raz pierwszy malowniczego pawia wybuchającego z dzieciaka siedzącego na przeciwko. Ale nowy prom… hmmm, może będzie lepszy? Może w końcu w ogóle będzie pływał?

To, co na razie mamy, to obietnica na 2020 rok.

I specyfikacja, która jednak mocno rani me nadzieje.

Dwa poziomy dla ludzi, dwa dla samochodów, więc serio… to będzie to samo? I co, znowu nie zamontujecie wszystkiego?

Ech…

Trza zamrozić morze i jakieś konie i sanie kombinować…

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.