Pan Tealight i Tragik…

„… bo wcale nie chodziło o zabawę.

Bo przecież ona zabawa naprawdę nie była dla każdego, choć wciąż jeszcze nie zdawali sobie z tego sprawy. A może jednak zdawali? Może jednak, ona wiedziała na pewno? Zawsze przecież wiedziała. Wszystko. Upierdliwie, nawet dla niej samej, zwyczajnie wiedziała i tyle. Ale… gdy pojawił się Tragik, jakoś tak, zrozumiała to bardziej? Do końca, na amen i tak dalej?

Chodziło o to, że on jako jedyny nie mówił jej, że powinna się uśmiechać, nawet dla zdjęć, finansowych korzyści i tym podobnych. Wprost przeciwnie, jako jedyny oznajmiał, że czarne wdzianka, choć trudno je rozróżnić w szafie, są super. Są idealne. Są zwyczajnie dla niej. No i wiecie, ta wyszczuplająca linia!!!

Ha!

Tylko, czy ona słuchała?

Może w końcu, po raz pierwszy słuchała? Tak naprawdę? Do głębi i do końca? I jeszcze wraz z didaskaliami? A nawet i z tymi małymi rysuneczkami, które naprawdę potrafiły dopasować się do brzmiącej treści?

Dziwnie jak na nią…”

(„Sklepik z Niepotrzebnymi” Chepcher Jones)

Z cyklu przeczytane: „Trupia farma” – … długo. Serio długo czekałam by przeczytać tę książkę. A może nadszedł odpowiedni czas? No i wiecie, była przecena w sklepie no to, ekhm, łatwiej było…

… w końcu teraz tylko to mnie oddziela od książek.

Ale…

Oto tak naprawdę zbiór opowieści z trupem w tle. Ale opowieści z ust osoby, która stworzyła Trupią farmę i przyczyniła się do rozwoju wiedzy wszelakiej na temat… eee, rozkładu zwłok. No tak naprawdę o to właśnie chodzi. O to w jaki sposób zwłoki się zachowują w różnych sytuacjach chemicznych, fizycznych, w momencie rozczłonkowania, wtedy, gdy wiszą, czy leżą… gdy się mumifikują i jak można naturalnie je takimi stworzyć, tudzież gdy najpierw je zamrozić…

Ale oczywiście wszystko po to, by pomóc policji.

By odnależć zabójców!

Wyjaśnić śmierci.

Książka oczywiście wyłącznie dla wielbicieli tematu. Jeśli oczekujecie jakichś pikantnych szczegółów, to będą, ale będzie też polityka, zwykłe życie antropologa sądowego, badania, polityczne utarczki i tym podobne. Będzie on, Bill Bass, jego rodzina, ale i przyjaciele oraz uczniowie i ich dokonania i… tak naprawdę, ta książka jest za mała. Za krótka, za bardzo zbita. Jakoś informacje o trzech małżeństwach autora nie są w niej istotne, gdy spora część odcinków to ukłon w stronę tych, których wykształcił….

Tak, chciałabym więcej.

Takie zboczone ze mnie coś.

Na spacer?

Chodźcie!

Nad wodę… bo gorąco.

Bo wiatry znad Sahary poszalały! No i politycy nie dość, że nie wiedzą gdzie Wyspa leży, to chcą kryminalistów tu zsyłać… Serio. Ale z drugiej strony podobnyśmy przykład dla młodzieży, więc nigdy nie wiadomo. Lepiej iść w las, albo i nad wodę, bo nagle, ni stąd ni z owąd gorąco się zrobiło jak kurde nie wiem co!!!

Podobno wszystko przez oną Saharę…

… Afryka bliżej człowieka niż kiedykolwiek, więc, wrze powietrze. Człeki się pocą, lepiej w cień. Lepiej w las, choć lepiej mieć długie portki… jak wiecie, chce się wam w gąszcze jakieś. Ale u nas ścieżki takie fajne, że może nas te cholerne kleszcze nie zeżrą? Z drugiej strony taki kleszcz jeść coś też musi, ino że chamsko i chorobuje człowieka, dżumuje, więc… ech, no z tą ekologią to cholery można dostać. Dobrze, że mam za sobą pierwsze kontakty z chorobą, co prawda w przetrwalnikach, no ale…

Chyba się liczy?

Mniejsza.

Spacer miał być, więc idziemy.

Ale najpierw jeśli chodzi o kogoś mieszkającego po drugiej stronie Wyspy okolice Hasle, to raczej lepiej kawałek podjechać. Inaczej nici ze spaceru. Znaczy może z samego spaceru nie, ale powrót do domu to raczej czarno widzę. Nawet z onymi jasnymi nocami, to wiecie, kawałek! Nie polecam szlajania się po ćmoku po Wyspie, bo u nas i asfalt zwijają i światła zabierają po północy.

Serio!

Dzięki temu gwiazdy lepiej widzieć.

I to niekoniecznie te, które ujrzeć może każdy, kto wrąbie się w pieniek, lub ten słupek kilometrowy… choć to zawsze ból w innym miejscu, więc jakby, naukowo całkowicie, możnaby spróbować. Ekhm.

No co, naukowość jest super!!!

… więc spacer?

We wrzącym powietrzu może i jeszcze szyszki nie strzelają, w końcu to wciąż początek czerwca, ale jednak wszystko się żywicy. Wszystko pachnie. Gdzieś w górze jakieś powiewy, ale już od wejścia w las, mieszany, miejscami tylko liściasty, miejscami jak toaleta tylko dla bogatych: wysokie iglaki i cieniutkie, wąziutkie ścieżynki między nimi… nosz jak z bajki no!!! Ino krasnoludków szukać. Choć podobno w pięty gryzą, więc może lepiej nie? Ja tam nie wiem, te krasnale to serio czasem zdają się być mocno natarczywe. Aż nadmiernie domagają się atencji.

Jak trawa, ktorą nagle spotykasz starając się kulturalnie wysikać za drzewkiem. No co? Czasem trzeba. Nie wiem dlaczego ludzi tak gorszy sik w lesie? No serio? Tak weźcie pomyślcie no… co w tym złego?

Poza oną smyrającą intymne miejsca trawką…

YYYYYY…

No ale, ona piaszczysta ścieżka, lekko wilgotna jeszcze, jeszcze nieprzesuszona. Jeszcze jakaś taka pustawa, ale już trzeba uważać. Rowery na skrzyżowaniu, rower przed, rower za… tak, trzeba uważać. Powiewy w górze, trele ptasie. Kurde, że im się chce tak śpiewać? A może trelą tak, coby ino te młode jak najszyciej z gniazd wyleciały? Wiecie, nie chcą wychowywać trzydziestolatków.

LOL Oj nie chcą!!!

Po prawej las zmienia się w wielkie cmentarzysko. Lekko zaznaczone w annałach, wciąż jeszcze nie do końca zbadane, a od czasu, gdy takie miejsca wolę badać, ale nie do końca, jakoś etycznie, nienaruszając pewnych spokojów, mi to pasuje. Nie wiem dlaczego. Jakoś tak. Zwyczajnie.

Przecież to jednak wszystko przodki, czyż nie?

A potem… tak, już je słychać, jeszcze jedno skrzyowanie, jeszcze zejście, które bardziej jest piaszczystym ślizgiem i trzeba seryjnie uważać na końskie kupy… i to nie byle jakie boby, nie, wielkie kupkas wielobobowe! Seryjnie!!! Ja nie wiem jak one to robią, ale chyba wielkie końskie dinozaury to były. Albo Mighty Kraken wylazł sobie na brzeg na chwilę? Wiecie, co będzie srał w swoim świecie…

… szaleńcem nie jest.

A nóż widelec w pobliż jakaś dziewoja, białogłowa cudowność, brykała na końskim grzbiecie… ech, jakiś to idylliczny i może smaczny obrazek mu się ukazał. No nie można go winić, tosz to także boże zwierzątko. Może i od innego boga, ale czy w dzisiejszych czasach możecie go osądzać.

Wolność przecież mamy?

Czy nie mamy?

A na plażę dojdziem następnym razem. LOL

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.