Pan Tealight i Nadziemni…

„Nawet jej nie dotykający.

Unoszący się nad ją, jakby czuli się lepsi, brzydzili się jej dotknąć, a może zwyczajnie tak byli stworzeni? Bo przecież nie mogli wiedzieć nawet kim są. Dziwnie eteryczni, ale widoczni, odziani w pasiaste ubranka, na pewno ręcznie tkane, pelerynki, kaptury, ale i z włosami furkoczącymi na wietrze, które wymykały się im spod szatek. Z dłońmi jasnymi, twarzami nie do końca widocznymi…

Ludzcy, ale czy na pewno?

A może tylko ułuda?

A może tylko i wyłącznie coś, co im się śniło? Wszystkim ten sam sen o tych, którzy ziemi nie tykali. O tych, którzy może tak nosili się wysoko, albo byli ekskomunikowani z onej dobrcoi dotyku świeżej trawy, macania paluchami piasku, taplania się w wodzie, zabaw z ciepłą, lekko gliniastą ziemią. O tych, którzy nie mogli usiąść, położyć się, popatrzeć w niebo, zwyczajnie tak jakoś.

O tych innych…

Ale patrzyli na nich bardzo krótko, bo słońce wyszło i pierwsze przylaszczki wychyliły łebi spod trawy i leśnej ściółki i domagały się łaskotania za płatkami. Bo wiecie, one tak lubią. I to lubią bardzo a bardzo!!!”

(„Sklepik z Niepotrzebnymi” Chepcher Jones)

Nexoe inaczej?

Gdy widzę Turyściznę przybywającą do tego miasteczka tylko na chwilę, na kilka godzin, to mi smutno, bo tak naprawdę, to co zrobią? Co zobaczą? A już szczególnie teraz, gdy wszystko pozamykane? Co, Lidla sobie przyjadą zwiedzić? Nie polecam, aczkolwiek ostatni było polskie żarcie i pierogi.

Seryjnie super wypas!!!

No ale, takie Nexø to dziwne miejsce. Niewielkie miasto z muzeum kilkoma sklepami, uliczkami, małymi domkami jak was pogoni dalej, am potem ogródki działkowe, cmenatrz. No pewno, mają kościół, ale co tam, chcecie popatrzeć na architelturę, to możecie się przejść. No i spokój na pewno będzie, chyba że music na ryneczku, to spokoju nie ma. Nic z tego. Nie zaznacie go… no i jest armata i bombka stara…

Jest też magiczny głaz, do którego trzeba przejść przez park i to serjo przesłodki park z kaczkami gęsiami, które są bardzo przyjacielskie. Coś mi się wydaje, że karmione ludziną jak nic. Znaczy wiecie, no ludzie je karmią… nie chciałam niczego insynuować, a już zombie to w ogóle temat odrębny, więc… jeśli lubicie ptaszyny z tymi niesamowitymi głowami w kolarz piór pawich i ich małżonki z niebieskim piórkiem w skrzydełku, to spokojnie, zapraszamy… a ścieżką dojdziecie oczywiście do cudownego, wielkiego świętego/ofiarnego kamienia.

Smalcem i mlekiem może już nieoblewanego, ale kasa jest.

Czasem w każdej dziurce, bo tutaj wciąż niektórzy wierzą, inni robią to dla jaj, jeszcze inni jakoś tak po prostu, a potem może i przyłazi jakiś koleś i ma z 20 koron spokojnie. Styknie na piwo w Netto, czy nie? A mówiąc o Netto, to niewielu wie, że zaraz za nim jest dość intrygujące miejsce. Początek ścieżki bardzo ptasiej, ale też i port oraz rzeczka. Domki kolorowe, tęczowe, drewniane, łódki sie kołyszące, no domy…

Jak oni wytrzymują ten smród?

Bo tutaj często i seryjnie wonieje!!!

Ale przejść się wzdłuż nabrzeża w sronę Balki warto.

Może i droga prosta, nieskomplikowana, ale widoki niesamowite, szczególnie teraz. I serio, nie chodzi tylko o ptaszki. One oczywiście niesamowite. Czadowe i w ogóle. Aż chce się tej lornetki i dobrego zooma. Po prostu. A te dźwięki… gdyby tylko nie ten smrodek. Ech, no wybaczcie, ale naprawdę wonieje!!!

Przez ten cały hałas, płytkość wody, zarośla, no i wiecie, właściwie niemożliwość kompletną kąpania się… całe to miejsce wygląda dla mnie dziwnie. Niby domy po jednej stronie, widok mają, ale smrodek i brak moczenia to nie dla mnie na pewno. Za to architektura onych domków, te kolory, te detale, te okna wielkie i male, te ogródeczki, naprawdę intryguje. Mamy proste formy, futurystyczne nawet, w większości z wysokimi plotami, mamy i bardziej otwarte, w stronę onej ścieżki spacerowo-rowerowej skierowane łagodnym płotkiem i szalonym wystrojem obwieszonych maksymalnie ścian. I to obwieszonych rzeczami różnorodnymi. Od patelni zwykłej po to, co morze wyrzuciło, od patelni do sadzonych – pamiętacie takie, z dziurkami, po jakieś takie sznurki, dzieła sztuki, kij wie co…

Fajne miejsce.

Naprawdę.

Na spacer niedzielny doskonałe. Czy rowerem, czy na piechtę, kupujecie w Netto prowiant i możecie dojść do Dueodde. Naprawdę. Wrócić zawsze można autobusem przecież. A ścieżka spokojna, płaska, w większości pokryta czymś asfaltopodobnym, potem ubita, miejscami liściasta, leśna, miejscami architektoniczna. Naprawdę coś innego, bo przecież są i ptaki, a za Nexø zapach trochę się rozwiewa i już jest odrobinę lepiej. Zresztą, z tym smrodkiem to wiecie, jak wiatr zawieeje, jak słonko przygrzeje, jak coś zbutwieje, jak ptaki nasrają…

Jak morze chce.

Ono rządzi.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.