Pan Tealight i Trzeci Plan…

„Zawsze był ten Główny Plan.

Wylizany, wyprasowany, wyczyszczony, wyskrobiony, idealnie przetworzony, cudownie opakowany, czekający i był oczywiście ten drugi… no wiecie, backup one! Ten, który albo musiał połamać pierwszemu łapy, albo zwyczajnie poczekać na swoją kolej. Albo olać robotę i pójść do kogoś innego, by być Pierwszym. Albo dalej rozmyślać nad przemocą, no wiecie…

Ale kto z was wie, że istnieje Trzeci Plan.

Ten zapomniany, a często jakże bardzo potrzebny, bardzo bardzo bardzo idealny, gdy świat przekształca się jak tego nie chcecie. Jak nawet nie myśleliście, że może. Ten Plan stoi za waszymi plecami, gdy myślicie, że już nic nie można i uciekacie niczym tchórze nieznający własnych możliwości…

Albo po prostu bojusy.

Zwyczajnie.

Ślepcy nie myślący o tym, że zawsze i wszędzie wszystko może się wydarzyć, bo widzicie, Wszystko tak właśnie to lubi.”

(„Sklepik z Niepotrzebnymi” Chepcher Jones)

A może to nie moja rzeczywistość?

Może ludzie nie oszalelli tak na punkcie kotów, że doprowadzili do zagrożenia populacji małych ptaków, w szczególności wróblowatych?

Może to nie mój świat?

Bo uważam, iż facet, który wynosił koty do lasu miał rację!

Miał dość gość, że mu srały pod oknami, miał dość miauczenia, miał dość, więc je wypraszał i… teraz czeka na rozprawę w sadzie. Zaznaczam, że ich nie bił, nie był okrutny, zwyczajnie wypraszał je ze swojego świata. Ale… przecież ci co mają koty, to obecni jebani święci tego świata!!! Oj tak, już słyszę te obrażone głosy. Ale jakoś żadne z was nie zastanawia się nad ekologią, co nie? Silikonowy żwirek, te jebane zabawki. Te urodziny, a babcia w domu starców nawet nie podtarta.

Tak, jestem aż tak brutalna!!!

Bo widzę, słyszę, nie rozumiem.

Dla lekko mądrzejszych przypominam Australię i sprawę królików. Też milusie, włochate… zeżerające florę i faunie zagrażające… to samo robią koty. Kot już nie jest tym, co niegdyś było. Pracującym zwierzęciem, które polowało na myszy, w okresie gorszym było dokarmiane, mieszkało w ciepłej stodole i tyle… Nie, kot obecny to nie natura. WYkarmiony świństwem, sra takimi toksykami, że… nie zastanawiało was czemu gówna psie wyglądają inaczej? A co dopiero te kocie?!!! Zachowujecie się jak ludzie, którzy krzyczą, ze kury kamienie wpierdalają! Pojebani maksymalnie, ślepi, głusi, głupi zwyczajnie.

Tak, ograniczenie populacji jest konieczne.

I kociej i psiej i ludzkiej.

Dla wtajemniczonych, poczytajcie sobie o psich gngach. O psach wracających w dzicz, napadających na ludzi, groźnych. To już nie przyjaciel człowieka, to byty domagające się wolności. A jeszcze te zwierzaki w blokach, te szczekania, łkania… oczywiście, że gospodarstwo potrzebuje kota… łownego kota oraz psa, ku ograniczeniu sąsiedzkiej wścibskości…

Co będzie z tym, który powiedział kotom nie?

Źle będzie…

W ogóle źle jest.

Ostatnia przejażdżka skrajem Wyspy pokazuje masową wycinkę drzew.

Może to nie UK i te ich sieci, nie Dublin z wyciętymi aż tak drzewami, ale gołe połacie straszą. A mój mózg już pokazuje osuwającą się ziemię, zwiększoną erozję… znowu powró do gołej skały, którą Wyspa przecież była nie tak dawno temu. Te kilkadziesiąt, bo nawet nie sto lat wzrostu, teraz nagle nadmiernie i z jakąś popierdoloną nagłością oraz nadgorliwością i wściekłością, są niszczone. Zdrowe drzewa. Tlen. Wzmocnienie terenu. Cień. Miejsce dla ptaków.

Kurna no, przecież to natura!!!

Bo walce z dziką różą widać teraz walczą ze wszystkim. Jeszcze nie oplatają drzew sieciami jak w UK, ale jakoś jeśli ktoś im podda ten pomysł, na pewno się zgodzą. Szczególnie jeśli chodzi o mewy i wrony. Bo jeśli i te pierwsze oczywiście wybierają skały, to jednak ataki onych białych skrzydlawców mogąć być niebezpieczne szczególnie teraz. Nie dość, że się bronią, to nie da się im wytłumaczyć, że nie, nie przeskoczysz tej wody, że są bezpieczne. One dmuchają na zimne, boją się, rozumiem je i wolę unikać wybrzeża teraz, choć zdjęcia tak bardzo i często nęcą.

To światło czasem… ech!!!

Ale jeśli chodzi o wrony, po pamiętym wystrzeliwaniu populacji widzę jak te najbardziej zasiedlane drzewa są wycinane. Tak po prostu. A przecież krzyk wron to tylko kilka tygondni, kurna waszae wrzeszczące bachory znosić musimy cały czas. A wrony wam jakoś przeszkadzają.

A padlinę to kto wyjje?

Mam ostatnio nie tyle znikomą tolerancję na rodzaj ludzki, co wcale jej nie mam. Mam dość głupoty. Najchętniej przeszłabym do czynów cielesnych, ale wiecie, po pierwsze się boję, po drugie brzydzę człowieka, a po trzecie, wychowano mnie, że nie tak winno się problemy rozwiązywać…

… ale przecież oni inaczej nie rozumieją!!!

Co robić pamiętniczku?

PS. Właśnie za płotem płoną i krzaki i drzewa… i nic nie można zrobić.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.