Pan Tealight i Grabarz Ostatni…

„Nigdy nie myśleli, że właśnie on się tutaj pojawi.

Śmierć była częstym gościem, niezależnie od tego, w której postaci występowała: żeńskiej czy męskiej, jakoś tak zawsze była zabawna, żartowna, piła herbatę z pięcioma kostkami cukru i zagryzała najtwardszymi ciasteczkami… ale on? Przecież jak to? Czyżby świat aż tak się zmienił? Aż tak, że nie potrzebował grabarza?

Ostatniego przy grobie?

Naprawdę?

Z drugiej strony przecież tutaj ludzie tak rzadko decydowali się na grób. Na cielesny pochówek. Na ów szkielet w pudełku sosnowym, tudzież czymś z wyższej półki jak dąb czy mahoń jakiś, złocenia, srebrzenia, wiecie pompa pogrzebowa… nie, tutaj pomp nie było, jak już coś, to na samochód i od razu w dziurę. Nawet żałobnicy w ciuszkach, w których przez cały dzień łazili. Jakoś nie celebrowali umierania ni rodzenia. Jakoś tak ogólnie, celebrowali wtedy, gdy im sie chciało. Ci pili ci biegali, a tam jeszcze ogólnie budowali domki na wodzie, a potem spierdalali… No wiecie, każdy świat jest inny, a Wyspa jednak była aż nad podziw specyficzna. Sama Wiedźma Wrona Pożarta życzyła sobie sproszkowania, pudełka, drzewka, a potem rozsypania szczypty tu i szczypty jej tam… Pan Tealight już jej zapowiedział, że się nie zgadza, no i nawet jeśli się sproszkuje, to on ją w golema sklei i jeszcze dodatkowo da jej ogon! I jeszcze wielki nos i będzie łysa totalnie, ale tylko na głowie.

Po takim dictum Wiedźma się obraziła, że się jej zabrania, a ona jest kobietą, no i psychiczną, no i w ogóle, i z rykiem uciekła w las.

Ale fakt faktem, Grabarz stał pod drzwiami i prosił o azyl. Dziwnie niegrabarzowo wyglądał, czysty mężczyzna w meloniku i z wąsem tak napomadowanym, że przyklejały się do niego cudze linie życia, kłaczki i papierki po cukierkach, które rozrzucała dookoła Ojeblik – mała, ucięta główka… Przyjęli go oczywiście, a on zdjął płaszczyk w krateczkę zieloną, odłożył czerwoną parasolkę i strzepnął swój melonik, pod którym miał masę kolorowych warkoczyków.

A potem…

A potem się zaczęło.”

(„Sklepik z Niepotrzebnymi” Chepcher Jones)

Jakby co to szukają grabarza w Gudhjem, ale…

Grabarz tutaj musi: służyć do mszy, obsługiwać zegar, wystroić kościół na mszę i po mszy, sprzątnąć wszystko, zamieść cmentarz i okolice kościoła, zamawiać maszyny i TAMTARARARAMMMM!!! być informatykiem, wydawać gazetkę, wysyłać faktury… ogólnie mówiąc nie będzie kopał grobu bo to robi firma, więc w Morde Dupy Jeża Gromowładnego, dlaczego wciąż szukaj GRABARZA?

Na dodatek obsługujesz ta naprawdę całą parafię, czyli dwa kościoły, w tym jeden ze zwiedzającymi, więc… i to się nazywa grabarz teraz? Nie wiem. Z czasem zdaję sobie sprawę, że świat tutaj przypomina mi ten, który znam z okresu dzieciństwa. Wiecie, nazywali to komunizmem czy jakoś tak. Ino półki odrobinę pełniejsze, ale i tak nie dostaniecie tego, co chcecie. Za to znajomy znajomego dostanie robotę, w firmach więcej dyrektorów niż pracowników, no chyba że zatrudni Polaka, to wiecie… a poza tym lepiej nic nie mówić, bo można zostać zjebanym przez media, a z tego się raczej nikt nie podniesie. Obserwowałam to na przykładzie sporego muzeum, sławnego oraz dużej restauracji… przegrali, więc nawet nie podskakuję. Milczę i patrzę. Kiwam głową i mówię, że nie mówię w tym języku, ogólnie w żadnym języku nie mówię, a to, iż mnie rozumieją to już ich problemy mózgowe.

Wariatom wciąż wybacza się więcej… ale jak długo?

Obecnie strach wielki padł na onych wszelakich sportowców. Wiecie: panowie z brzuszkami co to wciąż podobno biegają i jeżdżą na rowerach, a w pracy wpieprzają całe kage. Bo przecież nikt nie widzi, a Wielki Bożek Dyscypliności nie patrzy i sam wpycha sobie tłuszcze do paszczy. No więc oni panowie często są obolali i tak dalej, więc biorą ibuprofen. Zresztą  tym kraju nic większego nie dostaniecie, nic lepszego, jak chcecie się leczyć to do Polski, ale jak długo? Pewno krótko, ale… no mniejsza, w gazetach pojawiły się artykułów tym, i że ibuprofen zmniejsza poziom testosteronu. I kurna potomkowie Wikingów pobledli!!! Co przy dorosłych facetach wciąż w kolorze blond  wieku podeszłym nawet, co wygląda dziwnie… jest malownicze.

Co zrobią teraz?

Jak sobie z tym poradzą?

Ech…

Tak więc między młotem a kowadłem, ibupofenem a brakiem grabarza… jakoś tak czas nam przepływa. Znowu wiatry nadchodzą i deszcze, a zapowiadane słoneczne dni chyba jednak do nas nie doszły. Za to ciemność i szarość tak. I jeszcze problemy promowe. Serio, jeśli planujecie wycieczki po wrześniu, dokładnie czytajcie wszelakie wiadomości, bo cyrki takie odchodzą, że strach. Szczególnie jeśli w sobotni wieczór chcielibyście 0 jak zwykle 0 wrócić na Wyspę… po 16tej wam się nie uda.

Chyba że wpław.

Podejrzewam, iż o wszytko winić należy kaffe og kage, które są zawsze obecne na wszelakich spotkaniach. A jak mózg przeżarty, to wiecie, nie myśli, ino łapy podpisują co podsunęli. Nie rozumiem onego świata. Ale nic to. Pamiętajcie, że od teraz Niemców mamy więcej, wolno im też – pod różnymi warunkami – nabywać tutaj sommerhusy – oraz mają tańsze bilety i dłużej kursujący prom. Na który ma chrapkę, bo przecież Rugi świąteczna może być serio super, co nie? Co do reszty świata, to chyba dla Duńczyków nie istnieje poza Ameryką USAową, którą nadal kochają ponad wszystko…

I tyle.

To jak tam u was z testostereonem?

No ale… poza tym wszystkim serio wierzę, że jutro będzie słońce i jakieś fajne zdjęcia da się zrobić i w końcu jakąś kasę zacząć robić na tej całej sztuce, bo gryzienie betonu już mi się przejadło. Mam dość. Wyraziście i mocno. Chcę komercjalizmu i tyle. Wiecie, zakupów, torebek i tego tam całego popierniczeństwa. Nie wiem po co mi to, ale tego chcę i tyle. Nikt mi nie zabroni. No… chyba, że ten gość, co do stwierdził, że mamy przestać nosić bawełnę, bo to za drogo kosztuje i ciuchy mają być produkowane z plastików. Niech wsadzi fiuta w butelkę plastikową i tak chodzi, pogadamy po 24godzinach jak mu tam organ oddycha i czy jeszcze nie odpadł.

Ludziom odbija.

Serio…

A… czas polowań, więc i to we mnie wzbudza wkurwa. Oczywiście, iż rozumiem, że lepiej zjeść zająca, gdy ich tak wiele, a Wyspa taka mała, ale jednak zdjęcia z upolowaną dziczyzną? Pojebało was? A może rzeźnicy niech se porobią fotki w robocie? Jakoś chyba nawet jegerom by się nie spodobały, jak myślicie?

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.