Pan Tealight i Zmiennokształtny…

„Znaczy mieli właściwie wszystko.

Wampiry i wilkołaki też. I panny niewymowne i nazbyt wymowne żonki. Mieli żaby do lizania i żaby do całowania. Na stanie były też wszelakie byty, zbyty i niebyty… były i wszelakie duszności i poduchy, zmory, potwory, myszki we wszystkich kolorach nietęcz i tęcz, oraz oczywiście wszystko, co magiczne. Wiedźmy, wiedźmiaków, zmierzchaków, poranników, czarowników, czarodziejki i czarowniczki i… Ogólnie mówiąc, zmiennokształtność, szczególnie w przypadku balonowych PMSów Wiedźmy Wrony Pożartej nie była czymś dziwnym, ale on… jakoś tak widzicie, wytyczył nowe standardy. Sprawił, że trzeba było przygotować nowe nalepki z cenami, nowe tagi z opisami i oczywiście nowe kategorie…

No nie oszukujmy się!!!

Zmiennokształtność, kojarzy się jednak wszystkim zwykle z ludziami zmieniającymi się w zwierzątka, rzadziej jednak odwrotnie, choć i takie przypadki zanotowała historia i metodologia wszelakich odstępstw. A on, cóż, miał przerąbane w jeszcze innej sferze onej niepisanej zasady…

… pluszowy królik, różowy w białawo-kremowe plamki w kształcie serduszek. Który skakał po wciąż długiej i zielonkawej wiosennie trawie. Może lekko zmarznięty, bo liniał w okolicach puchatego, kulistego ogonka, ale jednak… on. Zmiennokształtny. Widzicie, coś poszło nie tak, bo przecież któż inny chciałby tak skrzywdzić wysokiego, bardzo muskularnego mężczyznę. Owłosionego, o lekkich zakolach, w okolicy pięćdziesiątki. Siwiejącego nie tylko na głowie, ale i w innych miejscach… Ojca i dziadka sporej gromadki mniejszych i większych osobników płci wszelakich.”

(„Sklepik z Niepotrzebnymi” Chepcher Jones)

IMG_1463 (3)

Z cyklu przeczytane: „Prawda” – … serio. Szczególnie, gdy spojrzymy na ten pokręcony, współczesny świat i dziennikarstwo, które zmieniło się w wyłączną pogoń za sensacją, którą można zawsze wymyślić i tak serio, nie trzeba nawet się tłumaczyć z kłamstwa. Zresztą, nawet jeżeli będziecie się tłumaczyć i przepraszać, to internet zapamięta pierwszego przedmówcę i…

A tak, oto jest opowieść o gazetach.

No dobra, nie do końca, ale prawie do końca i o prawdzie. I kłamstwie. I karze i winie i w ogóle… Bo przecież to Pratchett. Osobnik, który przez większość swojego życia umiał nam powiedzieć, że ten nasz okrągły świat ma dziwne problemy i oczywiście niesamowite rzeczy, które robimy całkiem dobrze, ale o tym zapominamy…

Oto nadszedł czas, gdy prasa wkracza w Świat Dysku! Gotowi?

IMG_9554

Zimno…

I to serio zimno. I zapowiadają jeszcze zimniejsze noce… wiatr lodowy wieje, właściwie taki, który pamiętam z tych dni, gdy człowiek focił te lodowe peniski i było nie dość, że mroźnie, to jeszcze mroźnie wiało i tak się zastanawiam, czy rzeczywiście to sprawi, że nie będzie jabłek? Czy serio owoce nam znikną? Czy będzie jeszcze zimniej? A może w końcu doczekamy się czegoś, jak w „Pojutrze”. No wiecie… śnieg i zima i palenie książek? Pewnie nie, bo w końcu to jednak fikcja, ale przecież ten chłód jest przejmujący. I to u nas, na Wyspie, która ma tak specyficzny klimat!

Gdzie właściwie prawdziwe zimno nie istnieje?

Nie narzekam.

Wiecie, że przecież kocham zimno i serio lepiej się czuję, gdy wieje i duje i pogoda na zewnątrz wymaga ode mnie większej ilości ciuszków na sobie, ale widzę też jak kwiatki znikają, jak buntują się, jak cała natura dziwi się tak, że z drzew spadają gniazda, bo przecież nikt nie pójdzie w ten jajeczny biznes, jeżeli pogoda ma być taka… i wiecie co, trochę to przerażające. I tak, pewno, iż zdaję sobie sprawę z tego, że klimat się ociepla, że to może doprowadzić do ochłodzenia, albo tropików i że tak naprawdę nikt niczego nie wie, a moja naukowość dobrze pamięta, że w przeszłości mieliśmy i takie i inne okresy, i że ziemia ma to do siebie, że zmienną jest i lubi przemeblowania, ale jednak… nie lubię zmian.

Chyba… a jednak czasem ich potrzebuję.

IMG_0985 (2)

No więc jest zimno.

Dobrze, że człek nabył masę tych skarpetek wielkich i grubych, to przynajmniej ze stopami będzie okay. Co do reszty, to pierun wie, ale jakoś przeżyjemy. Pewno przejdzie, pewno wszystko jak zwykle nagle się odmieni i… ale jednak zabawnie się spogląda na Turyściznę, która co prawda ma jakąś kurtkę na sobie, pewno mama kazała im jednak zabrać i nie marudzić, bo przecież w aucie bagaż się nie liczy, ale porteczki mają cieniutkie i się telepią. Łażą po Wyspie i się trzęsą. Jedni zdecydują się na frytki, inni na hot doga, a jeszcze inni pójdą jednak w lody, ale większość stara się kryć. Problem w tym, że nie mają wiele miejsc, by tak wiecie się restaurancjować.

Na dodatek część z nich wciąż jeszcze pozamykana…

Niestety nasza piekarnia, znaczy w Gudhjem, jeżeli tylko nikt jej nie przejmie, zostanie zamknięta. Podobno im się nie opłaca. Nawet nie otworzyli jej na ferie!!! Skandal wprost! No przecież ludzie no… i tak pieczecie wszystko gdzieś indziej, więc wystarczy tylko tutaj dowieźć, posadzić imigranta na kasie i będzie grało!!! Nosz należą nam się duńskie bułeczki i inne tam… Wciąż nie rozumiem, dlaczego one są duńskie? I czy duńskie to są tylko te z marcepanem, który u nas dodaje się do wszystkiego, albo z lakridsem, czy też chodzi o coś więcej, ale… Nie no, wciąż nie rozumiem dlaczego Duńczykom udało się skołować świat tak, że wierzą w ich pieczywo! Pieczywo, które przeżyło taką zmianę w ciągu 10 lat, że łeb pęka, więc… czy ono pieczywo duńskie, takie słynne, to w rzeczywistości nie kolejny przejaw idealnego, genialnego i najlepszego ever piaru duńskiego?

Serio…

Bo go mają!!!

Trust me!!!

IMG_1099

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.