Archiwum miesiąca: grudzień 2011

Pan Tealight i Spowiedź Zwykłego Rycerza…

„Stałem tam i czułem jak wody przeżerają moją samotność i kiepsko wpływają na zbroję. Musiałem ją założyć! Przecież nie będę tego wszystkiego targał na plecach… I tak musiałem wziąć resztę sakw na plecy. Ale nie płakałem nad sobą. Rumak był ze mną od początku. Nawet tej wiedźmy potrafił unikać. No tak, nie poznałeś mojej żony. Wiesz, że też nie żyje? Nie wiem po jaką cholerę z tej wieży ją ratowałem? Z tej szklanej góry. Rozdarłem tam sobie… znaczy mam kiespkie, wciąż przeszkadzajace mi wspomnienia w okolicach środkowej części rycerskości. No wiesz te rejony… oj na dupie!”

Czytaj dalej

Zaszufladkowano do kategorii Bez kategorii | Dodaj komentarz

Pan Tealight i Świąteczne Okna…

„Świąteczne Okna przygnębiały Pana Tealighta, ale zawsze 25 grudnia wychodził ze Sklepiku, by je oglądać. Wiedział, że nikt inny tego nie zrobi. No i miał dosyć piernikowych małżeństw. Od Wigilii każda para piernikowych ludzików pobierała się na kuchennej płycie, by potem, po poślubnej nocy – czyli piętnastu minutach w piekarniku – dać się pożreć gromadzie wygłodniałych Wiedźm. Tych, które nie miały uczulenia na lukier, oraz tych, które miały, aczkolwiek w duchu tradycji, bardzo chciały powiększyć sobie brodawki na nosie.

Czytaj dalej

Zaszufladkowano do kategorii Bez kategorii | Dodaj komentarz

Pan Tealight i Kristmasy…

„Co roku, totalnie pogański Pan Tealight przechodził męki w okolicach 24 grudnia. Męki były wymyślne, bolesne i pokręcone. Nader wyrafinowane i podstępne. Jak na przykład owa, obdarzona własną galaktyką i tożsamością, krwista maź wypełniona nadziewanymi uszkami łkających, głuchych niemowląt. Oj ona doprowadzała go do szału. Malutkie robaki w kutii sprawiały za to, że budził się ze strachem z coraz płytszych i bardziej sporadycznych snów… a może chodziło tylko o pleniące się Igliwiowe Ludziki – nadmiernie kłujące i nadpobudliwie pragnące bliskości? INTYMNEJ!!!

Nie wiedział.

Był za to pewien, że nigdy nie otworzy żadnego pierożka, bo wciąż kryły się tam MikroKrasnale i piskliwymi głosikami wyśpiewywału mu szlagiery kolędników – nie fałszując! Fałszujących by jeszcze zniósł.

Dla niektórych opłatek miewał rozmaite znaczenie.”

Czytaj dalej

Zaszufladkowano do kategorii Bez kategorii | Dodaj komentarz

Pan Tealight i Pierwsza Taka Rycerka…

„Bo wszystko się zamyka w tym, że ich trzeba ratować. Od tych potwornych Smoczyc, od klątw, nadmiernej fascynacji obuwiem dolnych partii, wrzecion, jabłuszek i krasnali, no i od parchów nawet. Kremikiem ich nacierać i życie robić miękciejszym… bo się oni tacy wrażliwi zrobili. Codzienność zamyka ich w tych wieżach, a tam nawet sprzątaczki, tej coby utuliła, ugotowała i zajęła się ich życiem – no brak! Życie złamało im ducha i cielesne nadgoniło wątpliwości. Trzeba za nich potwory wyganiać, wszelakości zdobywać i ratować, no i ich samych też trzeba ratować. Za wiele się od nich wymaga. No tego, żeby i piękni byli i dzielni. Na dodatek obeznani z codziennością i świadomi przyszłości i przeszłości… Jak oni mają to znieść? Toż to płeć delikatna jest, nawet woskowania niezdolna przetrzymać, tak urodziwa w swej nieporadności.

Czytaj dalej

Zaszufladkowano do kategorii Bez kategorii | Dodaj komentarz

Co można znaleźć w głowie Wiedźmy…

„Gdy nadchodzą wiatery… a ostatnio zdaje się na Wyspie mamy pory roku dwie, gdy dmucha mniej i gdy dmucha więcej – to po prostu łeb mi pęka. A jak już tak pęka, to tak korci straszliwie, coby zajrzeć do środka. By pogrzebać w tej dziwnej, mlaszczącej masie. Paluchy zagłębić w tej wilgotności. Problemy się zaczynają, a potem piętrzą w wymyślne konstrukcje, gdy zamiar mam trochę przewietrzyć owe wnętrze. I włażę do swojej głowy z miotłą i ścierą w zielone motylki – jakieś chyba chore? – włażę tam i sprzątam, odkurzam… znaczy mam taki plan, ale zawsze kończy się jednako.

Oni wygrywają!!!”

Czytaj dalej

Zaszufladkowano do kategorii Bez kategorii | Dodaj komentarz

Pan Tealight i Grad Hagl…

„Grad Hagl się rozbił. Właściwie miał to w planach, ale zamierzał wybrać pewne, ulubione przez niego, miejsce. Tymczasem rozbił się w pucharkach. Rozstawionych srebrnych i szklanych, glinianiych i plastikowych pucharkach. Jedne wypełnione były sokiem malinowym, inne owocami, jeszcze kolejne czekoladą, a o reszcie raczej starał się nie pamiętać. Miał w planach walenie w głowy, burzenie misternych fryzur, tratowanie ostatnich liści i nadmierne pogonie za zmykającymi kotami. Chciał się zakraść w szczeliny kurtek, gdzieś tam pomiędzy skórę, a skarpetki… wywłować piski i okrzyki, dziwaczne tańce, gdy będzie zmieniał się w wodę, spływając po plecach, ale nic z tego. Rozbił się za wcześnie.

– Lody gotowe – mruknął Pan Tealight i machnął dłonią, spoglądając na toczącą się uciętą główkę zwaną Ojeblik. Radośnie siorbiącą to z jednego pucharka, to z drugiego, oraz na bandę Nader Zbuntowanych Nader Zmumifikowanych Nader Wściekłych Wiedźm i unoszący się z ich kociołka różowy obłok.”

Czytaj dalej

Zaszufladkowano do kategorii Bez kategorii | Dodaj komentarz

Pan Tealight i Mikołajki…

„Bał się. Wydawało się, że tak trudno go przerazić do tego stopnia, w którym był teraz. A jednak co roku, w tę dziwną noc, on tylko się bał. I potem wraz ze świtem, który wcale nie wyglądał jak świt wyglądać powinien, idąc do portu, gdzie stała choinka wciąż to czuł. To dziwne coś, co paraliżowało jego specyficzną normalność. Po prostu wiedział, że znajdzie w porcie prezent. Zapakowany i podpisany tak, by nie mógł go przeoczyć.

Zawsze tak było.

Jednak tym razem pod rozłożystą, mocno żywiczną choinką, o którą zahaczyło się już kilka pokoleń wodorostów, nie było żadnego pudełeczka. Nie było skrzyni ani worka… Pan Tealight był zdziwiony.”

Czytaj dalej

Zaszufladkowano do kategorii Bez kategorii | Dodaj komentarz

Pan Tealight i Ta Choinka…

„Pan Tealight posiadał pewną słabość. Słabość, której geneza zapisana została tak dawno, tak daleko i tak głęboko… że on sam nie zdawał sobie z tego sprawy. Świat czasem zdawał się manipulować widać nawet nim. Nawet taką potęgą, kimś, kto właściwie nie był niczyim poddanym. Niczyim synem i właścicielem każdego. W końcu, przyparci czasem, obciążeni przemijaniem… docierali do sklepiku wszyscy.

Był Bogiem. Był wszechmocą, która posiadała intrygujący fetysz.

W małym pudełeczku, tuż za niedokończonym cybuchem wrzosowej fajki leżało pudełko. Pudeko z bombkami i łańcuchami,z anielskiemi włosami, watą i sztucznym śniegiem. Pudło owinięte zwojem lampek i przystrojone jemiołą. Było tam też zdjęcie. Jej zdjęcie. Pięknej, zielnej, rozłożyście kobiecej i żywicznej.

Czytaj dalej

Zaszufladkowano do kategorii Bez kategorii | Dodaj komentarz

Mała Wiedźma i Morze…

„Wchodzę do morza. Zanurzam się, oddaję swoje bezpieczeństwo w jego ręce. Najpierw pokonuję piasek, omijam duże kamienie. Potem moje stopy spowija wilgoć. Tutaj nie ma już piasku, są tylko śliskie kamienie. Obrośnięte zieloną jaskrawością, trawą dziwnych światów zdają się żyć, … Czytaj dalej

Zaszufladkowano do kategorii Bez kategorii | Dodaj komentarz